Witajcie Kochani!
Czy nie raz zdarzyło ci się namalować ciut za grubo, trochę krzywo, za mocno kreskę i do wyboru miałaś ją zostawić lub zmazać cały makijaż i zacząć zabawę od początku? Jeszcze ewentualnie można rozmazać, ale to już tylko pogarsza i tak już beznadziejną sytuację.
Na ratunek patyczki Sephora!
Zamknięte w niewielkim i bardzo poręcznym opakowaniu, patyczki kryją w sobie dużą pomocną moc. Osoba, która wymyśliła tego typu patent miała za sobą niemałe doświadczenie w ratowaniu kreski "domowym sposobem" ( tam, mam na myśli to co każda z nas już próbowała - patyczek do uszu moczymy w płynie/mleczku do demakijażu i jazda). Patent ten jest jednak dużo lepszy i bardziej przydatny, gdy gdzieś jedziemy lub bardzo się spieszymy.
Tak, w patyczkach zamknięta jest substancja do demakijażu. Jak widać jest to płyn dwufazowy, idealnie nadający się do oczu.
Jest to (najprawdopodobniej) dwufazówka Sephory, o czym świadczy kolor, zapach itd. Kto próbował tego produktu, wie że jest całkowicie przyzwoity i delikatny dla oczu - nie podrażnia, nie wysusza.
Jakoś produkt ze środka patyczka musi się wydostać, a jedynym sposobem na jego wydobycie jest przełamanie patyczka.
Patyczek przełamujemy na końcu, po stronie tej gdzie widać niebieską kreseczkę i przechylamy patyczek, tak by jego druga strona nasączyła się płynem. I gotowe!
Czas na użycie. Do testów zaradności patyczka używałam maskary oraz żelowego eyelinera They're real BeneFitu oraz eyelinera PUPY.
Od lewej - maskara BeneFit, eyeliner PUPA, żelowy eyeliner BeneFit
Jak widać maskara i eyeliner PUPY nie ma szans przy patyczkach, natomiast eyeliner żelowy BeneFitu jest bardzo trwały (plus dla niego) i niełatwy do poprawek (minusik dla patyczków). Używając tego eyelinera najlepiej się nie mylić :)
Stosuję patyczki na co dzień i jestem z nich zadowolona, choć zdarza się, że przysparzają mi kłopotu i oko i tak musi iść całe do poprawki. Nie mniej jednak, w mojej kosmetyczce zawsze znajdzie się miejsce dla tego małego opakowania.
Jak zapatrujecie się na tego typu produkty? Uważacie je za zbędne czy wręcz przeciwnie?
Buziaki,
Kasieńka :*
P.S. Najlepiej używać ich na wyschnięty eyeliner (a nie tuż po nałożeniu!), żeby go zmyć,a nie jedynie rozmazać.
I przepraszam za jakość niektórych zdjęć, ale pogoda nas nie rozpieszcza i problem ze światłem jest :(
Fajny gadżet. Ja najczęściej moczę zwykle patyczki w płynie dwufazowym
OdpowiedzUsuńo wow! bardzo ciekawy gadżet:) ja moczę końcówkę patyczka w micelku:)
OdpowiedzUsuńFajne te patyczki ;)
OdpowiedzUsuńgadżet fajny, ale pazury masz strasznie rude:(
OdpowiedzUsuńTo prawda, mam z nimi problem od jakiegoś czasu, ale myślę, że obieranie marchewki i sztuczne światło również robi swoje :)
UsuńBardzo fajny pomysł! Kurcze no coś co faktycznie może się przydać, choć ja po prostu zwykłe patyczki nasączam płynem do demakijarzu i puki co niech tak zostanie :D
OdpowiedzUsuńhttp://zyciowa-salatka.blogspot.com/
Świetne!! Nie wiedziałam, ze takie są :D Zawsze sama musiałam się bawić z tymi patyczkami :) Jestem tylko ciekawa ile kosztują.
OdpowiedzUsuńKosztują 25 złoty, ale jak czasem jest minus 40% na wszttsko z Sephory to można kupić je na prawdę w fajnej cenie.
Usuńsuper sprawa :)
OdpowiedzUsuńŚwietny patent, ale szczerze mówiąc nigdy nie potrzebowałam tego typu wynalazków ;)
OdpowiedzUsuńja sobie radzę zwykłym patyczkiem ;]
OdpowiedzUsuńfajna sprawa, ale mi wystarczą zwykłe patyczki :)
OdpowiedzUsuńAle czad! Genialnie ktoś to wymyślił! Nigdy w życiu bym na to nie wpadła :)
OdpowiedzUsuńMiałam kiedyś dwufazę Sephory i była całkiem spoko! Do szybkich poprawek nada się jak najbardziej! Chcę te patyczki, chcę!