zakładki

wtorek, 9 grudnia 2014

Gdy skórze chce się pić...

Hej!

Ostatnio moja cera przeżywa ciężkie chwile. Nie dość, że zima, to dodatkowo kuracja złuszczająca. Jeśli dodamy do tego długą i intensywną imprezę, to dnia następnego boję się spojrzeć w lustro. Jednak musiałam- i co ujrzałam? Sahara.

Co mi przyszło z pomocą?

Oczywiście woda w dużej ilości, ale oprócz tego ten oto magiczny produkt.



Hydrain3 hialuro maska nawadniająca marki Dermedic!

To cudeńko to 50 g maseczki zamkniętej w wygodnej, miękkiej tubie.


Jak stosujemy? Nic prostszego- nakładamy grubą warstwę na buzię, ewentualnie zahaczamy o szyję i dekolt i czekamy- do momentu, aż nasza skóra wchłonie tyle ile potrzebuje. Resztki zbieramy chusteczką lub po prostu myjemy twarz. I gotowe!

Produkt ma przyjemną, gęstą konsystencję. Dodatkowo niesamowicie przyjemnie pachnie- świeżo, ale z niczym konkretnym mi się nie kojarzy.


Maseczka przynosi ukojenie i efekty widoczne są już po kilku- kilkunastu minutach. Efekt utrzymuje się dosyć długo na naszej cerze. Nakładam ją według potrzeb mojej skóry- gdy widzę, że zaczyna się przesuszać funduję jej sesję z tym produktem, a ona odwdzięcza się lepszym wyglądem, bez suchych placków.

Dodatkowo- koszt takiej maseczki wcale nie jest wysoki gdy upolujemy ją w promocji- mi udało się ją zakupić za 13,50 zł. Biorąc pod uwagę jej wydajność to jest to bardzo niska cena- jak najbardziej odpowiednia do jej jakości.

Podsumowując- odkryłam produkt, który ratuje mnie w awaryjnych sytuacjach! Nawet moja cera, której ze mną nie jest łatwo jest oczarowana tą maską!


Znacie ją? A może próbowałyście podobny produkt innej firmy? A może macie inne sposoby na przesuszoną i ściągniętą cerę?

Czekam na informacje i pozdrawiam Was serdecznie!

K. ;*

poniedziałek, 1 grudnia 2014

11/2014

Cześć!

Dziś przyszedł czas na przedostatnie denko w tym roku. Jakoś mniej tego wszystkiego i mam nadzieję, że w ostatnim miesiącu uda mi się bardziej zaszaleć ze zużyciami. Zapraszam na pustaki!

Nivea łagodząca pianka oczyszczająca

Już moje drugie opakowanie. To również dostałam za grosz przy okazji jakichś zakupów. Zdania nie zmieniam- jak dla mnie świetny kosmetyk do porannego mycia twarzy. Szalenie wydajna- wystarczyła mi na ponad 3 miesiące, delikatna, nie podrażnia, nie ściąga.






Avon oczyszczająca maseczka Perfectly purifying

Tutaj mam problem. Skuszona poleceniami ze wszystkich stron postawiłam jej chyba zbyt wysoko poprzeczkę. Nie mogę powiedzieć, że jest zła- ale żeby się tak nad nią zachwycać? Z drugiej strony mało co daje efekt na mojej twarzy, więc może nie jest z nią do końca tak źle. 75 ml kupiłam za mniej niż 10 zł, jest wydajna. W zapasie czeka jeszcze jedna sztuka- może wówczas rozwinie swoje skrzydła i mnie oczaruje.




Nivea regenerujący krem na noc Aqua effect

Kupiony bardzo, bardzo dawno temu. Liczyłam, że nocą odżywi i zregeneruje- jak sam producent sugeruje. Niestety. Krem ma bogatą konsystencję, dobrze się rozprowadza. I to chyba tyle jego plusów. Nie nawilża za bardzo. A dodatkowo- co go zupełnie dyskwalifikuje- zapycha! I to już po 2 czy 3 użyciu pod rząd. Próbowałam zużyć go na szyję i dekolt- ale tam sytuacja się powtórzyła. Ostatecznie wysmarowałam nim parę razy nogi. Żegnam się na zawsze!

Cleanic intimate chusteczki do higieny intymnej z rumiankiem

Ot takie zwykłe chusteczki. Przydatne, ale są droższe od tych np z Netto. Dodatkowo te z Netto mają nad nimi przewagę- bo można je wrzucać do toalety po użyciu. Do tych już raczej nie wrócę, mimo tego, że spełniały swoją funkcję. Dla mnie są niezastąpione w podróży.


Lovely curling Pump up mascara

Powrót- niesamowity efekt za małe pieniądze. Polecam każdemu!

Dior J'adore próbka

Kiedyś bardzo podobał mi się ich zapach. Jednak teraz, gdy miałam okazję chwilę ich poużywać, stwierdziłam, że to zupełnie nie mój klimat. Cieszę się, że skusiłam się na tę mini wersję, bo całego flakonika bym nie zmęczyła.






Sephora lekki krem nawilżający

Jedyna próbka. Świetny krem! Leciutki, wchłania się migiem. Idealnie nadaje się pod makijaż- nic się nie roluje. Wyraźnie czuć, że cera korzysta z jego składników. Chętnie kupię kiedyś pełne opakowanie.



I to by było na tyle. Bywały bardziej obfite w zużycia miesiące, ale mimo wszystko jestem zadowolona z każdej ubywającej sztuki. Dzięki temu mogę spokojnie sięgać po nowe!


A jak z Waszym zużywaniem? Odgrzebiemy się trochę przed kolejnym rokiem?
Znacie coś z produktów, które zaprezentowałam?

Do zobaczenia następnym razem!

K. ;)

środa, 26 listopada 2014

Srebrem po twarzy?

Hej!

Dzisiaj chciałabym Wam opowiedzieć co nieco o produkcie, którym od dłuższego czasu tonizuję twarz. Nie będę skupiać się dokładnie na firmie której produkt prezentuję, raczej na samej zawartości- używałam już 3 firm i nie widzę miedzy nimi żadnej różnicy.


 Po srebro koloidalne sięgnęłam po rekomendacji koleżanki z podobnymi problemami skórnymi jak moje. Wychwalała je pod niebiosa, więc stwierdziłam, że może warto.

I faktycznie- warto było. Po pewnym czasie stosowania zauważyłam znaczną poprawę stanu skóry. Ale zacznijmy od początku. Co obiecuje producent?


Produkt zamknięty jest w dużej- bo aż 500 ml butli z ciemnego szkła.


Niestety otwór jest bardzo duży- przez co może nam się wylać dużo za dużo na płatek kosmetyczny. Tak zużyłam 3 butle- dosyć szybko bo wystarczyły mi na około miesiąc. Przy czwartej postanowiłam przelać produkt do buteleczki z atomizerem i po prostu pryskać nim twarz i ściągać nadmiar. To posunięcie okazało się strzałem w dziesiątkę! Ten egzemplarz używam już ponad 2 miesiące a nadal w butelce znajduje się około 1/3 płynu.

Płyn jest zupełnie przezroczysty i bezzapachowy.

Co zauważyłam na własnej skórze? Na pewno cera jest uspokojona, wszelkie niedoskonałości pojawiają się rzadziej- a jak już to nie są zbyt zaognione, lekkie zmatowienie. Zdecydowanie mniej przetłuszcza się także moja strefa T- nie miałam nie wiadomo jakiego problemu z tym, ale teraz jest znacznie lepiej.
Wiem to, bo przez pewien czas zamieniłam srebro na inny tonik. Dopiero jak dl niego wróciłam, zauważyłam jak zbawienny wpływ miał na moją cerę.


To cudeńko znajdziemy w aptekach. Taka impreza będzie nas kosztowała około 40 zł. Według mnie warto zaryzykować i zainwestować w ten produkt. Nie powinien zaszkodzić, a może całkiem sporo zdziałać.


A Wy, czym tonizujecie twarz? A może pomijacie ten krok? Znacie srebro koloidalne? Może macie jeszcze jakieś inne zastosowanie dla niego?

Czkam niecierpliwie na Wasze komentarze i żegnam się, do następnego posta!

K. ;*

poniedziałek, 24 listopada 2014

A Wam, co przynosi ukojenie?

Cześć!

Wracam do Was- i udajmy, że ostatniej przerwy wcale nie było. Teraz mam nadzieję to się zmieni- ale nic nie obiecuję.

Na dworze zrobiło się znacznie chłodniej- a przynajmniej u mnie. Takie warunki sprzyjają wszelkim kuracjom złuszczającym skórę twarzy. W moim przypadku właśnie się tak stało- moja Pani dermatolog postanowiła podziałać w tym kierunku. Efekt- odchodzące płaty skóry, które po prostu nie wyglądają dobrze- ale robimy to po to, aby wyglądać lepiej. Ot taki paradoks. Postanowiłam więc zainwestować w jakiś intensywnie regenerujący krem. Na co postawiłam?


Avene Cicalfate. (Jak dobrze, że nie muszę wymawiać tej nazwy przed Wami!)

Dotychczas dużo słyszałam o tym produkcie, ale chyba nie do końca widziałam potrzebę sięgania po tak treściwy krem. Bo ten zdecydowanie do takich się zalicza.

Kilka słów od producenta:

Więc wiemy już co powinien robić. A jak jest w rzeczywistości?

Całkiem nieźle! Krem jest biały, dosyć tłusty. Według mnie ciężko się go rozprowadza, ale tragedii nie ma. Po rozprowadzeniu zostawia powłokę na twarzy, ale ja też go sobie nie żałuję. Z pewnością nie zdecydowałabym się go użyć pod makijaż.



Już po chwili czujemy, że nasza cera jest ukojona, uspokojona. Tak po prostu jest nam lepiej. Po dłuższym stosowaniu możemy na pewno zauważyć znaczną poprawę, widoczną gołym okiem- suche skórki nie straszą aż tak bardzo, wszelkie zmiany goją się szybciej.

Co do dostępności- większość aptek, które posiadają w ofercie dermokosmetyki będzie miała i jego w ofercie. Co do ceny- tutaj bywa różnie, bo rozstrzał jest niesamowity. Ja ze swojej strony mogę Wam polecić apteki internetowe- tam ceny są o wiele niższe niż w tych stacjonarnych. Ja swoje opakowanie 40 ml kupiłam za 22 zł.

Jeśli szukacie czegoś, co zadziała jak plaster na Waszą twarz, to myślę, że warto dać mu szansę. Nie powinnyście się zawieść.


Dajcie koniecznie znać, czy używałyście tego produktu. A może znacie jego jakiś inny odpowiednik? 

Pozdrawiamy Was gorąco- ja i mój nowy przyjaciel

K. ;*


piątek, 31 października 2014

10/2014

Cześć!

Kolejny miesiąc się kończy, więc czas na kolejny projekt denko!


Przyznajcie sami, czy nie wygląda ta sterta zużyć imponująco? ;D

Vichy Normaderm żel głęboko oczyszczający

Większość z Was pewnie zna ten produkt. U mnie spisywał się bardzo dobrze. Nie używałam go codziennie do oczyszczania twarzy, a co 2-3 dni. Dobrze doczyszczał, ale nie przesuszał. Dodatkowo jest szalenie wydajny- buteleczka 200 ml wystarczyła mi na grubo ponad rok używania. Polecam każdemu- bo bardziej intensywne oczyszczenie raz na jakiś czas jest jak najbardziej wskazane! Na pewno do niego wrócę! Przy tej wydajności nawet cena około 30 zł nie jest taka straszna.




Green Pharmacy szampon do włosów normalnych z pokrzywą

Szampon dostałam jako prezent od Kasieńki. Był bardzo fajny, wydajny, ma naturalny skład i och ach. Ale... tak intensywnie oczyszcza, że gdy próbowałam po nim rozczesywać włosy, ba! nawet nie rozczesywać, a przejeżdżałam między nimi palcami, połowa zostawała na ręce. Plątał niemiłosiernie włosy. Dlatego też mam co do niego mieszane uczucia- z jednej strony idealnie oczyszcza, a z drugiej tracę zbyt dużo włosów po jego użyciu, co jednak go dyskwalifikuje przy częstym stosowaniu.




Pantene krem podkreślający loki do włosów normalnych

Ten produkt- a w sumie inny, bo w poprzedniej wersji przed zmianą opakowania jak i składu, był moim niezastąpionym ulubieńcem przez wiele lat. Tylko on radził sobie z moimi spuszonymi, niesfornymi lokami. Teraz coś się zmieniło- obciąża jeśli damy go więcej, przetłuszcza chociaż nie stosuję go od nasady, nie podkreśla skrętu- a wręcz przez dociążenie prostuje włosy i zbija je w strąki. Nie mam ochoty już do niego wracać, a szkoda- bo na prawdę wiele lat był moim ideałem... Teraz nadszedł czas poszukać mu godnego następcy, Jakieś propozycje?



Uriage woda termalna 

Moja pierwsza woda termalna, kupiona z polecenia wszystkich! I faktycznie- bardzo przyjemny produkt. Koi, uspokaja cerę. Sprawdza się do scalenia ze sobą kilku warstw makijażu, ściągając pudrowość. Latem w upale pryskam nim twarz- co daje niesamowicie miłe uczucie. Nadaje się do pryskania twarzy gdy nałożymy glinkę- aby nie wyschła. Wielofunkcyjny, wydajny, przyjemny produkt. W zapasie mam kolejne opakowania, a teraz używam coś niby podobnego- ale zupełnie innego.
Atomizer dozuje odpowiednią ilość wody- malutkie krople rozpylane są równomiernie.

Nikomu na pewno nie zaszkodzi, a może sporo pomóc- warto wypróbować!

Zineryt

Ostatnie opakowanie pokazywałam Wam w zużyciach lipca. To wykończyłam, ale już zdecydowanie przestał mi pomagać. Dostałam teraz od dermatologa jeszcze coś mocniejszego i mam nadzieję, że w końcu coś się ruszy na tej mojej twarzy w dobrą stronę.






e-naturalne.pl olejek jojoba

Wychwalałam go w TYM poście. Nadal podtrzymuję swoje zdanie o jego zbawiennym wpływie na wszystko.

Doceniłam jego działanie na twarzy- po tym jak mi się skończył i odstawiłam go na około 2 tygodnie. Po tym czasie użyłam go ponownie i od pierwszego użycia widoczna była znaczna poprawa! Nie oddam i teraz podebrałam mamie ogromne 250 ml opakowanie i będę używać na wszystko!



Avon Love

Przyjemny, lekki, letni zapach. Połączenie róży z płatkami pomarańczy, podobno. Latem bardzo fajnie się go używało, chociaż nie był nie wiadomo jak trwały czy intensywny. Wydajnością też nie grzeszy. Na szczęście cena nie jest przesadzona- bo możemy go dostać już za 25 zł.






Avon mgiełka do ciała kwiat wiśni

O nim co nieco pisałam TUTAJ. Mgiełka jak mgiełka. Ładnie pachnie, ale sama niewiele zdziała. W połączeniu z żelem pod prysznic i balsamem, latem spisywała się świetnie. Zapach był przyjemny, nie nachalny, taki- wakacyjny. Dodatkowym plusem jest niska cena i to, że świetnie nadaje się do podróżowania- bo nic nam się nie potłucze!





Fusswohl dezodorant do stóp 

Rossmanowski dezodorant o działaniu pielęgnacyjnym. Aż tak bym obietnicami nie szastała. Dobrze sprawdził się w celu odświeżenia obuwia. Działania antyperspiracyjnego na pewno nie zauważyłam, tak jak i zapobiegania powstawania nieprzyjemnego zapachu. Niemniej jednak nie był totalną katastrofą- choć muszę zaznaczyć, że nie mam problemu z potliwością stóp- i jest bardzo tani.





Multitabs tran w kapsułkach

Utrzymuje w ryzach moje paznokcie. Ten się u mnie bardzo dobrze spisuje, dodatkowo zawiera witaminy A i D. Stosuję zwykle jedną kapsułkę dziennie- chociaż producent zaleca dwie. Lubię jego działanie, kosztuje w promocji około 15 zł i nie potrzebuję więcej. Wracam do niego regularnie.






MUA niebieski tusz do rzęs

Totalny zwyklak. Latem ślicznie wygląda na samych końcówkach rzęs- i też tak go stosowałam. Nie wiem jakby sprawdził się na całych.
Bourjois róż do policzków 95 rose de jaspe

Hit nad hitami! Uwielbiam za wszystko! Zapach, wydajność, kolor, utrzymywanie się na policzkach, bezproblemową aplikację itd, itp. Ten egzemplarz wystarczył mi na hmm, 3 lata? Na pewno kupowałam go jeszcze w liceum a to było dobrych kilka lat temu. A stosowałam go codziennie. Dodatkowo jeśli upolujemy go w promocji, dostajemy naprawdę dobry, mega wydajny, świetny produkt!

Jeśli nie znacie- koniecznie wypróbujcie!

Nivea sensitive krem na dzień z SPF 15

Bardzo fajny krem na dzień. Koi, nawilża, chroni. Jak na krem z SPF na mojej twarzy spisał się świetnie, nic się nie rolowało i nie miałam przetłuszczonej cery po godzinie. Skłaniam się ku kupnu pełnego opakowania.

Vichy Normaderm krem przecie niedoskonałością

O ile żel bardzo lubię, o tyle krem jest mi zupełnie obojętny, a znając ceny Vichy zapewne                                                          do najtańszych nie należy. Nic nie robi z moją cerą.


I to by było na tyle! Niesamowicie dobrze mi idzie zużywanie nadwyżek. Mam nadzieję, że nadal będzie równie dobrze i do końca roku uda mi się zrobić trochę miejsca na półkach.

A jak Wasze zużycia? Znacie prezentowane przeze mnie produkty?

Polecicie mi jakąś dobrą odżywkę bez spłukiwania do włosów kręconych?


Do zobaczenia!

K. ;*

środa, 29 października 2014

Woda różana

Cześć Kochani,

Zastanawialiście się kiedyś nad właściwościami wody różanej? I może jeszcze nad tym dlaczego Francuzki są takie szykowne i zadbane? No dobra - nie byłam nigdy we Francji i nie mogę zagwarantować, że takie właśnie są te wyżej wymienione Francuzki, ale taki obraz serwują nam media, stereotypy i książki.


Uwielbiam czytać. Wiele książek mnie inspiruje, motywuje, zmienia i przede wszystkim ciekawi. Podczas zakupu nowego nabytku dokładnie czytam opis i biorę tylko te które na prawdę potrafią zaintrygować moją osobę. Swoją drogą uświadamia mi to jak ważne w książce jest to co wydawać by się mogło pozornie mało istotne. Bo jak się ma opis do całej książki i jej treści? No właśnie...
Ale nie o tym miał być ten post dlatego pozwólcie , że wrócę do tematu.

Woda różana lub też ekstrakt z róży w moim życiu towarzyszy od zawsze. Jednak nigdy nie zwracałam uwagi na to jak dobroczynne może mieć działanie na urodę. Zazwyczaj produkty różane były dla mnie po prostu miłym dla nosa zapachem. Moje podejście całkowicie zmieniło się po przeczytaniu książki "Lekcje madame Chic" Jennifer L. Scott


Jest to opowieść Amerykanki mieszkającej podczas kawałka studiów we Francji, u typowej francuskiej rodziny. Całość podzielona na tematyczne rozdziały tworzy swego rodzaju kompendium wiedzy na temat szyku i stylu francuskich kobiet. Dowiemy się dlaczego Francuzki pomimo pysznego jedzenia są szczupłe i jak niewiele ubrań w szafie wystarczy by wyglądać jak z okładki Vogue'a. Bardzo polecam książkę, bo choć nie jest możliwe sztywne przestrzeganie podanych zasad to tak jak skomentowała Małgorzata Kożuchowska - jest to mądra, zabawna i inspirująca historia.
Dla mnie okazała się inspiracją w zakresie używania wody różanej.

Woda różana dogłębnie oczyszcza twarz a przy tym jest bardzo delikatna. Nie podrażnia, a dla mnie do tego cudownie pachnie. Idealna do stosowania jako tonik. Można kupić gotowy kosmetyk lub sam hydrolat w sklepach z półproduktami kosmetycznymi. Istnieje również opcja z której sama wiele razy korzystałam - rozwadnianie ekstraktu różanego (przywiezionego z wakacji z Bułgarii). Po prostu mieszam ten ekstrakt z woda i gotowe :) Wszystkie te możliwości prowadzą do tego samego - pysznie pachnącego, oczyszczającego toniku.
Przy regularnym stosowaniu wody różanej zauważyłam pewną poprawę kondycji mojej przetłuszczającej się cery. Miałam mniej zaskórników z czego tak bardzo się cieszę. Wierzę, że na to miała również wpływ zdrowa dieta, nie mniej jednak to kombinacja wody różanej i diety dała cudowny efekt. Dodam, że woda różana nie należy do tych drogich :)

Czy stosowałyście już wodę różaną :) ?
Czytałyście Lekcje Madame Chic? Coś was w nich zainspirowało? 


Całuję, 

Kasieńka :*

niedziela, 26 października 2014

Post o kilku produktach.

Cześć Kochani,

Wraz z jesienią nadeszła nuta jesiennej depresji. Nie żebym narzekała na samopoczucie czy też zamknęła się w pokoju i nie wychodziła przez miesiąc. Nie mniej jednak jesień odczuwa moja skóra. Poranne niechciejstwo wstawanie i wieczorne leżenie pod cieplutką kołderką odbiło się na moich zużyciach. Niczego nie ubywa. Dlatego też dzisiaj po wielu dniach przybliżę Wam sylwetki kilku produktów które mimo wszystko udało się zużyć. I ku mojemu szczęściu jest tak kolorówka :)

Zapraszam!



Żel do golenia - skin so soft od Avon - Zaczynam on tych mniej przyjemnych recenzji, aby post zakończyć w lepszym humorze niż ten wywołany wspomnieniem o tymże produkcie. Owszem produkt i może nawilża, ale moje wyobrażenie o żelu (żelu!!!) do golenia są trochę inne. Może moje rozczarowanie wynika z tego, że przyzwyczaiłam się do typowych żeli do golenia, które podbierałam przez wiele lat tacie. Ten jest jego całkowitym zaprzeczeniem. Lejąca i wylewająca się formuła z opakowania przysporzyła mnie o wiele dodatkowych nerwów. W ten sposób połowa żelu wylewała mi się na wannę a pieniądze spływały wraz z woda do rury kanalizacyjnej. Koszmar! Tak bardzo wkurzała mnie to, że na działanie rzekomego żelu nawet nie zwracałam uwagi. Skoczyłam go bardzo szybko i tak samo szybko o nim zapomniałam. Nigdy więcej go nie kupię! A z opinii moich koleżanek wynika, ze mają o nim takie samo zdanie.


Łagodny tonik od Yves Rocher - Przyjemny zapach i łagodność to pełen opis produktu. Przyjemny w ładnej buteleczce. Oczyszczał, więc spełniał swoje podstawowe zadanie. Myślę, że kiedyś znów po niego sięgnę. Nie podrażnił mojej skóry, ani jej nie pogorszył. Z czystym sumieniem mogę polecić go każdej wrażliwej cerze.


Korektor pod oczy fake up od BeneFit - pełna recenzja pojawiła się jakiś czas temu KLIK, ja tylko pragnę przypomnieć, że pod oczy jest cudowny, jednak na wypryskach podkreśla skórki. A szkoda!


Szampon do pędzli od FM Group - Niektórzy używają dziecięcych szamponów do mycia pędzli, ja sięgnęłam po coś bardziej profesjonalnego. Nie zawiodłam się. Dobrze czyścił i przede wszystkim pielęgnował pędzle. Nie mniej jednak ostatnio również przerzuciłam się na szampony dla dzieci bo mam je po prostu pod ręką. Tę buteleczkę kupiłam zanim byłam w ciąży. Polecam każdemu kto szuka czegoś bardziej profesjonalnego od dziecięcych produktów.


Szampon do włosów kręconych od GOSH - Kupiłam z czystej ciekawości. I szampon jak szampon włosy myje. Niestety nie zauważyłam znaczącej poprawy w skręcie włosa, nad czym ubolewam. Plusem na pewno jest jego wydajność, niestety minusem zapach (przynajmniej dla mnie). Ponieważ produkt był drogi, muszę stwierdzić,  że nivea do kręconych włosów jest lepsza i tańsza.


Podkład Miracle Air De Teint od Lancome - Pełna recenzja pojawiła się w kwietniu KLIK. Jak widzicie zużywałam tę buteleczkę przez pół roku i uważam to za dobry wynik. W podkładzie byłam zakochana i gdyby nie pęd do nowości, kupiłabym jeszcze jedną buteleczkę. Obecnie skusiłam na diora nie mniej jednak na pewno do tego podkładu wrócę. Czuję, że muszę :)


Jak widzicie niewiele tego, jednak jesień u mnie daje o sobie znać. Ale obiecuję poprawę :)

A jak jest Kochane u Was z jesienią? I czy znacie któryś produkt?

Całusy,

Kasieńka :*

niedziela, 12 października 2014

Absolutnie uwielbiałam latem... cz. II.

Cześć!

Dzisiaj druga część ulubieńców- tak jak się domyślacie, przyszedł czas na kosmetyki do pielęgnacji.

Ja latem nie lubię nakładać na siebie nic. Niestety zwykle kondycja mojego ciała wymaga ode mnie porządnej dawki nawilżenia.


Zaczniemy od wczesnego lata- czasu, kiedy słońca pod dostatkiem, ale niestety deficyt czasu nie pozwala wylegiwać się na słońcu. Wtedy z pomocą przychodzą nam produkty brązujące. Ten odkryłam w zeszłym roku- i był to mój pierwszy kontakt z tego typu produktami. Lirene body arabica balsam brązująco-ujędrniający. Mam wersję do ciemnej karnacji- poprzednio używałam do jasnej, ale efekt mnie nie zadowalał. Wystarczy zastosować go raz na kilka dni po kąpieli, pozostawić do wchłonięcia i możemy się cieszyć delikatnie przybrązowioną skórą. Łatwo się go rozprowadza, nie zostawia smug, plam, schodzi równomiernie. Jedyne "ale" jakie mam pod jego adresem to zapach- obok kawy to on nawet nie stał. Na szczęście nie utrzymuje się niesamowicie długo i nie jest zbyt intensywny.


Również w zeszłym roku odkryłam moją miłość olejkową- Yves Rocher Monoi de Tahiti suchy olejek do ciała i włosów. Tego zapachu nie da się opisać słowami- to po prostu trzeba powąchać. Dla mnie jest idealny- szybko się wchłania, faktycznie nie jest tłusty. Nadaje się też do olejowania włosów- spryskujemy, zawijamy w koczek na całą noc i po myciu cieszymy się miękkimi i błyszczącymi włosami. Niesamowicie przyjemny i wydajny produkt.


Latem lubimy się ochłodzić. Nasze stopy również. Z pomocą przychodzi nam żel chłodzący do stóp i nóg Yves Rocher. Zapach lawendowy- nie należy do moich ulubionych, ale szybko się ulatnia. Co do działania samego produktu- faktycznie chłodzi! Wchłania się błyskawicznie- mam wrażenie, że żel momentalnie po aplikacji znika. Nie spodziewałabym się nie wiadomo jakiego efektu nawilżenia, ale latem bardzo przyjemnie się go stosowało.


Lato, wakacje, wyjazdy, plaża, zwiedzanie... Ile razy zdarzyło Wam się poparzyć? U mnie zdarza się po dłuższym kontakcie ze słońcem wieczorem bardzo tego żałować. Na szczęście znalazłam na to sposób- Lirene ratunek po przedawkowaniu słońca. A nawet po dniu spędzonym na plaży, pływaniu w morzu- gdy czujemy, że coś nas swędzi, piecze itp. D-pantenol wyraźnie łagodzi, uspokaja zaczerwienioną skórę przynosząc natychmiastową ulgę. Balsam bardzo dobrze nawilża i natłuszcza. Polecam każdemu wziąć do torby wakacyjnej- nigdy nie wiemy kiedy słońce nas przypiecze.


Na koniec- coś do ust. Miętowy Carmex. Czy to nie brzmi przepysznie? Latem- ideał. Lekko chłodzi usta, delikatnie mrowi. Posiada SPF 15- więc nie musimy się martwić, że cała twarz jest chroniona, a usta wystawione na pastwę losu. Po raz pierwszy sięgnęłam po Carmex- i jestem mile zaskoczona jego działaniem. Dobrze sobie radzi z suchymi na wiór ustami po kontakcie ze słoną wodą czy ekspozycji na słońce. Nałożony kilka razy dziennie pozwoli nam cieszyć się pięknymi, gładkimi ustami.


A co królowało u Was latem? Stawiacie na balsamy, olejki czy może jeszcze coś innego? 

Czekam na Wasze odpowiedzi i do zobaczenia następnym razem!

Pa!

K. ;*

środa, 8 października 2014

Absolutnie uwielbiałam latem... cz. I.

Hej!

Dzisiaj przychodzę do Was, tak jak co jakiś czas z ulubieńcami ostatnich miesięcy. Tym razem pokażę Wam, co upodobałam sobie w tych cieplejszych miesiącach. Dzisiaj na tapetę bierzemy kolorówkę. Zapraszam! ;)


Na początek podkład- healthy mix od Bourjois. Mój jest w odcieniu 53 light beige- idealny na początek lata jak i teraz, gdy już lekko wyblakłam. Posiadam jeszcze starsza wersję tego produktu. Uwielbiam to opakowanie w pompką air-less i nie rozumiem dlaczego ono zostało zmienione. Ale najważniejsze jest wnętrze- czyli idealny podkład rozświetlający, o wystarczającym kryciu które można budować. Przypudrowany trzyma się nienagannie cały dzień. Jedynie przeszkadza mi jego owocowy zapach, ale jest wyczuwalny tylko przy nakładaniu. Dodatkowo jest bardzo wydajny! Chyba znalazłam produkt idealny! <3


Tego lata upodobałam sobie mocniejszy kolor na ustach. Rouge Edition Velvet- również od Bourjois. <uwielbiam tę firmę!> Piękny, bardzo intensywny odcień 05 Ole flamingo!- niby fuksji, ale z domieszką czerwieni. Pomadka ma matowe wykończenie. Tak jak ją nałożymy na usta- tak na nich pozostanie do momentu aż nie potraktujemy jej jakimś dobrym płynem do zmywania makijażu. Nie straszne jej jedzenie, picie, oblizywanie warg. Przy swojej trwałości nie przesusza ust- co było dla mnie ogromnym zaskoczeniem. Ale musimy mieć w miarę ładne, równe usta gdy chcemy jej użyć, bo na wysuszonych na pewno nie będzie się dobrze prezentowała.


Drugą miłością okazała się pomadka z Golden Rose- moja pierwsza z tej firmy. Padło na serię Vision lipstick i kolor 112. Po raz kolejny coś z fuksją. Ta również prezentuje się świetnie, nawet na lekko wysuszonych ustach. Trzyma się przez wiele długich godzin. Możemy z łatwością w Golden Rose dobrać konturówkę do naszej pomadki. I taki duet również bardzo często gościł na moich ustach. Dodatkowo nie są drogie- kosztują mniej niż 10 zł, więc czuję, że to nie będzie mój jedyny odcień z tej jakże udanej serii.


A gdy nie chciałam intensywnego koloru na ustach, wtedy stawiałam na oczy. Upodobałam sobie kredkę wodoodporną z Yves Rocher w przepięknym kobaltowym kolorze (02 Bleu). Do tego tusz do rzęs i pomadka z Sephory dostosowujący się do pH naszych ust- więcej o niej TUTAJ- i byłam gotowa do wyjścia!

Tak prezentują się kolory ww. kosmetyków w świetle dziennym:



To, że uwielbiałam latem, nie znaczy że teraz poszły te rzeczy w odstawkę! Zwłaszcza, że pogoda nas w tym roku rozpieszcza! Nadal te produkty cieszą się dużym powodzeniem w codziennym makijażu. Tak samo nadal używam większości produktów z wcześniej prezentowanych Wam w serii ulubieńców.


A jak to wyglądało u Was latem? Też poszalałyście z kolorem? Czy może stawiałyście na naturalny look?

Czekam na informacje od Was i za kilka dni zaproszę Was na część z kosmetykami pielęgnacyjnymi.

Trzymajcie się!

K. ;*