Cześć!
Czy macie w swoich kosmetyczkach produkt, bez którego po prostu nie wyobrażacie sobie makijażu? I pomimo tego, że przez Wasze ręce przetaczało się wiele innych produktów tego typu, Wy uparcie sięgacie po ten jeden jedyny? Dzisiaj przedstawiam Wam mój hit hitów- róż, który był pierwszym kosmetykiem którego używałam i do dziś nie potrafię się polubić z żadnym innym. Zapraszam!
Róże Bourjois!
Zaraziła mnie miłością do nich moja mama. Nigdy nie używała zbyt wielu kosmetyków kolorowych- ale ten róż od zawsze był w łazience. Do dziś pamiętam jeden odcień- można było musnąć po nim pędzlem i malować się tak tydzień- był tak mocno napigmentowany!
w 1863 roku wychodzi pierwszy wypiekany róż w okrągłym pudełeczku i w tej formie produkowany jest po dziś dzień. W międzyczasie oczywiście jest udoskonalany jak i zmienia się opakowanie- i według mnie teraz osiągnięto perfekcję. Rozwiązanie z zastosowaniem magnesu wpływa znacznie na trwałość opakowania jak i komfort użytkowania.
Opakowanie zawiera 2,5 g wypiekanego różu- i jest to ilość ogromna. Są piekielnie wydajne- jeden róż, przy codziennej aplikacji wystarcza spokojnie na 3-4 lata! Dlatego też regularna cena oscylująca w granicach 50 zł wcale nie jest przesadzona.
Dodatkowo aplikację umila przecudny zapach- teoretycznie róż- ale sama za tą nutą nie przepadam, a jestem nim oczarowana.
Pędzelkiem dołączonym do produktu malowałam się wiele lat- i przyznaję że nie jest zły. Włosie jest miękkie, nie zbiera za dużo produktu- dzięki czemu nie porobimy plam na policzkach, ani nie zmarnujemy różu.
Jednak gdy odkryłam pędzle, wersję dołączaną przez producenta zostawiam jedynie na wyjazdy, a na co dzień sięgam po Hakuro H24- pędzel idealny. Zarówno do różu jak i bronzera- nakładanie nim produktu to istna przyjemność!
Kolory w moim zbiorze to: (od lewej)
Pierwszy z nich- to już moje drugie opakowanie. Według mnie to najbardziej uniwersalny kolor w palecie. Nie znam osoby, której by nie pasował. Posiada delikatne drobinki i wykończenie satynowe- dzięki czemu odświeża cerę i wygląda bardzo naturalnie.
Drugi- lekko ciemniejszy i matowy. Dla mnie idealne wyjście w sezonie zimowym- i jest ze mną już 3ci rok.
Trzeci- kupiony w ramach eksperymentu i z nim polubiłam się najmniej. Jest brzoskwiniowy i ma w sobie złote drobinki- przez co świetnie wygląda na opalonej skórze- ale również jako cień do powiek. Makijaż z tym różem na powiekach jak i policzkach zawsze dobrze wygląda i dodaje sporo blasku.
Róże wyglądają dobrze przez cały dzień. Z czasem lekko blakną, ale nie tworzą nieestetycznych plam. Są bardzo dobrze napigmentowane, bezproblemowe w aplikacji. Nie podkreślają zbytnio niedoskonałości cery.
Chociaż przez moje ręce przewinęło się już wiele innych róży przeróżnych firm- moje serce należy tylko i wyłącznie do Bourjois. Jestem im wierna od przynajmniej 10 lat i z pewnością to się szybko nie zmieni.
Czy Wy też macie swój życiowy hit w którejś z kategorii kolorówki? Czy znacie kultowe róże Bourjois? Jakie kolory polecacie? A może wręcz przeciwnie- nie zgrywają się z Waszą cerą- napiszcie koniecznie dlaczego.
Jeśli nie miałyście nigdy styczności z tym produktem- najwyższy czas to nadrobić! Koniecznie pomacajcie je chociaż podczas najbliższej wizyty w perfumerii- bo zdecydowanie są tego warte.
Pozdrawiam kolorowo,
K. ;*
Czy macie w swoich kosmetyczkach produkt, bez którego po prostu nie wyobrażacie sobie makijażu? I pomimo tego, że przez Wasze ręce przetaczało się wiele innych produktów tego typu, Wy uparcie sięgacie po ten jeden jedyny? Dzisiaj przedstawiam Wam mój hit hitów- róż, który był pierwszym kosmetykiem którego używałam i do dziś nie potrafię się polubić z żadnym innym. Zapraszam!
Róże Bourjois!
Zaraziła mnie miłością do nich moja mama. Nigdy nie używała zbyt wielu kosmetyków kolorowych- ale ten róż od zawsze był w łazience. Do dziś pamiętam jeden odcień- można było musnąć po nim pędzlem i malować się tak tydzień- był tak mocno napigmentowany!
w 1863 roku wychodzi pierwszy wypiekany róż w okrągłym pudełeczku i w tej formie produkowany jest po dziś dzień. W międzyczasie oczywiście jest udoskonalany jak i zmienia się opakowanie- i według mnie teraz osiągnięto perfekcję. Rozwiązanie z zastosowaniem magnesu wpływa znacznie na trwałość opakowania jak i komfort użytkowania.
Opakowanie zawiera 2,5 g wypiekanego różu- i jest to ilość ogromna. Są piekielnie wydajne- jeden róż, przy codziennej aplikacji wystarcza spokojnie na 3-4 lata! Dlatego też regularna cena oscylująca w granicach 50 zł wcale nie jest przesadzona.
Dodatkowo aplikację umila przecudny zapach- teoretycznie róż- ale sama za tą nutą nie przepadam, a jestem nim oczarowana.
Pędzelkiem dołączonym do produktu malowałam się wiele lat- i przyznaję że nie jest zły. Włosie jest miękkie, nie zbiera za dużo produktu- dzięki czemu nie porobimy plam na policzkach, ani nie zmarnujemy różu.
Jednak gdy odkryłam pędzle, wersję dołączaną przez producenta zostawiam jedynie na wyjazdy, a na co dzień sięgam po Hakuro H24- pędzel idealny. Zarówno do różu jak i bronzera- nakładanie nim produktu to istna przyjemność!
Kolory w moim zbiorze to: (od lewej)
95 Rose de Jaspe
15 Rose Eclat
32 Ambre d'Or
Pierwszy z nich- to już moje drugie opakowanie. Według mnie to najbardziej uniwersalny kolor w palecie. Nie znam osoby, której by nie pasował. Posiada delikatne drobinki i wykończenie satynowe- dzięki czemu odświeża cerę i wygląda bardzo naturalnie.
Drugi- lekko ciemniejszy i matowy. Dla mnie idealne wyjście w sezonie zimowym- i jest ze mną już 3ci rok.
Trzeci- kupiony w ramach eksperymentu i z nim polubiłam się najmniej. Jest brzoskwiniowy i ma w sobie złote drobinki- przez co świetnie wygląda na opalonej skórze- ale również jako cień do powiek. Makijaż z tym różem na powiekach jak i policzkach zawsze dobrze wygląda i dodaje sporo blasku.
Róże wyglądają dobrze przez cały dzień. Z czasem lekko blakną, ale nie tworzą nieestetycznych plam. Są bardzo dobrze napigmentowane, bezproblemowe w aplikacji. Nie podkreślają zbytnio niedoskonałości cery.
Chociaż przez moje ręce przewinęło się już wiele innych róży przeróżnych firm- moje serce należy tylko i wyłącznie do Bourjois. Jestem im wierna od przynajmniej 10 lat i z pewnością to się szybko nie zmieni.
Czy Wy też macie swój życiowy hit w którejś z kategorii kolorówki? Czy znacie kultowe róże Bourjois? Jakie kolory polecacie? A może wręcz przeciwnie- nie zgrywają się z Waszą cerą- napiszcie koniecznie dlaczego.
Jeśli nie miałyście nigdy styczności z tym produktem- najwyższy czas to nadrobić! Koniecznie pomacajcie je chociaż podczas najbliższej wizyty w perfumerii- bo zdecydowanie są tego warte.
Pozdrawiam kolorowo,
K. ;*
te róże to legenda, a ja ich jeszcze nie miałam ! :)
OdpowiedzUsuńŚwięta za pasem- idealny czas, aby je sobie sprawić! ^^ Bo dużo tracisz na nieznajomości. ;P
UsuńSłyszałam o nich już wiele dobrego, nikt jednak nie zachęcił mnie do ich wypróbowania tak jak Ty :) zacznę chyba od tego pierwszego, najbardziej uniwersalnego koloru bo na Twojej buzi bardzo ładnie się prezentuje :) Ja od lat stosuję róże Loreal, le blush i w sumie jestem z nich bardzo zadowolona, ale że lubię eksperymenty to czas na zmiany :)
OdpowiedzUsuńJa z chęcią sięgnęłabym po inne, ale wiem jak takie znajomości szybko się kończą. I jednak stawiam na rozsądek i pozostaje przy pewnym wyborze. Koniecznie daj znać jak sprawidzi się u Ciebie! Czuję się za niego odpowiedzialna. :)
UsuńMuszę sie rozejrzeć nad nimi :)
OdpowiedzUsuńOj koniecznie. ;)
UsuńJeszcze nie miałam tego różu, ale to tylko kwestia czasu... Szukam chłodnego różu, kolorystycznie podobnego do mySecret Cool Pink :D
OdpowiedzUsuńCool Pink wydaje mi się być matowym odpowiednikiem Rose de Jaspe. Najlepiej weź swój wzór i porównaj ze wzornikiem Bourjois. ;)
UsuńGdyby nie fakt, że nie mam dostapu do szafy Bouejois te róże na 100% byłyby moje ;)
OdpowiedzUsuńJako zagorzała fanka marki współczuję Ci całym sercem! Poszperaj w internecie- sporo drogerii wprowadziło ich produkty do oferty. :)
UsuńMam już od jakiegoś czasu listę rzeczy z tej marki, jednak wolę wszystko zobaczyć na oczy, żeby nie kupić jakiegoś bubla ;)
UsuńJasne- doskonale Cię rozumiem. Też muszę najpierw coś zmacać, żeby się ostatecznie przekonać. ;)
UsuńNie rozumiem o co tyle szumu - niestety sama skusiłam się na jeden z tych róży i jest gorszy od tych za 5 zł - przede wszystkim strasznie nierównomiernie się nakłada i "plami", co widać też na Twoich zdjęciach (patrząc od ucha: plama różu - nic - plama różu część druga) ;) Szkoda, bo odcienie mają ładne, ale cena i jakość to nieporozumienie ;)
OdpowiedzUsuńDo zdjęć musiałam nałożyć sporo więcej kosmetyku- przez co może wydawać Ci się, że robi plamy. Wiele z moich koleżanek używa tych róży i nie widziałam u żadnej nierównomiernie nałożonego koloru, tak jak u siebie nigdy nie zauważyłam takiego efektu. Za to z innymi sobie poradzić nie umiem. :D I w sumie to jesteś pierwszą osobą, która niepochlebnie się o nich wypowiada, co tylko pokazuje że nie każdy produkt sprawdzi się u wszystkich. ;)
UsuńKorzystam od 3 tygodnie, są cudowne :)
OdpowiedzUsuńWitaj w gronie zadowolonych użytkowniczek! ;)
Usuńna policzkach róż wygląda jak naturalny rumieniec:)
OdpowiedzUsuńDokładnie na takim efekcie mi zależy! Ma być świeżo i naturalnie. ;)
Usuńja mam 34 i praktycznie przez ostatnie pół roku w ogóle mi się nie zużył , jest łądny i bardzo chłodny, dość trwały ;)
OdpowiedzUsuń;) I jeszcze zostanie z Tobą na długo.
Usuń