Cześć!
Jakiś czas temu ruszyłam z serią cudaki-dziwaki. Do tej pory pojawiły się 3 posty z tej serii (1 2 3). Seria bardzo przypadła Wam do gustu, a ja mam mnóstwo zabawy przy tworzeniu wpisów. Niebawem na pewno pojawi się więcej. A skoro cudaki cieszą się takim powodzeniem, może i spodobają Wam się przeciętniaki. Będę tutaj opisywać produkty, które są mi raczej obojętne- ani nie zawładnęły moim sercem, ani wybitnie nie podpadły. Są po prostu przeciętniakami.
Marka Isana jest znana i doceniana, dostępna w Rossmanach i bardzo przystępna cenowo. Do tej pory raczej mnie nie zawodziła. Kiedyś używałam już balsamu do ciała z tej serii, ale w wersji z kakao i pozostawiła ona po sobie miłe wrażenia. Dlatego też zachęcona sięgnęłam po wersję owoc granatu i figa dla skóry suchej spodziewając się podobnego działania jak i przyjemnego, świeżego, owocowego zapachu.
Opakowanie jest spore- bo to aż 500 ml kremu. Płacimy za niego około 10 zł.
Konsystencja jest bardzo leista, a opakowanie miękkie- co w początkowych fazach używania potrafi być lekko problematyczne.
Zapach bardzo średni- żadnego owocu nie wyczuwam, raczej coś bardzo chemicznego i niekoniecznie w moim guście. A miało być tak pięknie!
Aplikacja początkowo jest bezproblemowa- po prostu nakładamy odpowiednią ilość kosmetyku na skórę i wsmarowujemy. Kluczowym słowem, którego użyłam jest ODPOWIEDNIA ilość. I lepiej nałożyć go mniej niż więcej, bo gdy będzie go za dużo, dzieje się coś takiego:
I możemy smarować, wcierać, próbować zebrać nadmiar i nic. Krem oczywiście się wchłonie- ale nie należę do cierpliwych osób, które będą czekać 5 minut w zimnej łazience i czekać aż balsam łaskawie się wchłonie.
Co do nawilżenia- to w sumie nie mam zastrzeżeń, Utrzymuje moją niezbyt wymagającą skórę w ładzie nawet w zimowych miesiącach, ale muszę zaznaczyć że moja skórą do bardzo wymagających nie należy.
Dlatego też moje uczucia są mieszane- bo niby do poziomu nawilżania nie mogę się przyczepić, ale biorąc pod uwagę wszystkie składowe- mam mu więcej do zarzucenia niż pochwalenia. Ot taki przeciętniak, za którym nie będę tęsknić jak się skończy- a szybko to nie nastąpi, bo na moje nieszczęście jest piekielnie wydajny.
Koniecznie dajcie znać co myślicie o tych kremach do ciała. Której wersji używałyście? Jest jeszcze oliwkowa- ale trochę bronię się przed zakupem, bo jak na razie jest 1:1 w starciu sukces:porażka. Słyszałam też, że niektóre Dziewczyny używają tych balsamów do kremowania włosów ze względu na ich dobre składy- jeśli się na tym znacie, dajcie proszę znać, czy na moich lokach zda egzamin.
Całuję!
K. ;*
Jakiś czas temu ruszyłam z serią cudaki-dziwaki. Do tej pory pojawiły się 3 posty z tej serii (1 2 3). Seria bardzo przypadła Wam do gustu, a ja mam mnóstwo zabawy przy tworzeniu wpisów. Niebawem na pewno pojawi się więcej. A skoro cudaki cieszą się takim powodzeniem, może i spodobają Wam się przeciętniaki. Będę tutaj opisywać produkty, które są mi raczej obojętne- ani nie zawładnęły moim sercem, ani wybitnie nie podpadły. Są po prostu przeciętniakami.
Marka Isana jest znana i doceniana, dostępna w Rossmanach i bardzo przystępna cenowo. Do tej pory raczej mnie nie zawodziła. Kiedyś używałam już balsamu do ciała z tej serii, ale w wersji z kakao i pozostawiła ona po sobie miłe wrażenia. Dlatego też zachęcona sięgnęłam po wersję owoc granatu i figa dla skóry suchej spodziewając się podobnego działania jak i przyjemnego, świeżego, owocowego zapachu.
Opakowanie jest spore- bo to aż 500 ml kremu. Płacimy za niego około 10 zł.
Konsystencja jest bardzo leista, a opakowanie miękkie- co w początkowych fazach używania potrafi być lekko problematyczne.
Zapach bardzo średni- żadnego owocu nie wyczuwam, raczej coś bardzo chemicznego i niekoniecznie w moim guście. A miało być tak pięknie!
Aplikacja początkowo jest bezproblemowa- po prostu nakładamy odpowiednią ilość kosmetyku na skórę i wsmarowujemy. Kluczowym słowem, którego użyłam jest ODPOWIEDNIA ilość. I lepiej nałożyć go mniej niż więcej, bo gdy będzie go za dużo, dzieje się coś takiego:
I możemy smarować, wcierać, próbować zebrać nadmiar i nic. Krem oczywiście się wchłonie- ale nie należę do cierpliwych osób, które będą czekać 5 minut w zimnej łazience i czekać aż balsam łaskawie się wchłonie.
Co do nawilżenia- to w sumie nie mam zastrzeżeń, Utrzymuje moją niezbyt wymagającą skórę w ładzie nawet w zimowych miesiącach, ale muszę zaznaczyć że moja skórą do bardzo wymagających nie należy.
Dlatego też moje uczucia są mieszane- bo niby do poziomu nawilżania nie mogę się przyczepić, ale biorąc pod uwagę wszystkie składowe- mam mu więcej do zarzucenia niż pochwalenia. Ot taki przeciętniak, za którym nie będę tęsknić jak się skończy- a szybko to nie nastąpi, bo na moje nieszczęście jest piekielnie wydajny.
Koniecznie dajcie znać co myślicie o tych kremach do ciała. Której wersji używałyście? Jest jeszcze oliwkowa- ale trochę bronię się przed zakupem, bo jak na razie jest 1:1 w starciu sukces:porażka. Słyszałam też, że niektóre Dziewczyny używają tych balsamów do kremowania włosów ze względu na ich dobre składy- jeśli się na tym znacie, dajcie proszę znać, czy na moich lokach zda egzamin.
Całuję!
K. ;*
Ja miałam kiedyś ten z brązowym wieczkiem, nie pamiętm czy to kakao czy co już tam było, też przeciętny, a zapach mnie męczył.
OdpowiedzUsuńWłaśnie o tym z brązowym wieczkiem wspominam- w porównaniu do tego był o wiele przyjemniejszy. ;)
UsuńMnie męczą takie duże pojemności kosmetyków. Wiem że to ekonomiczne, ale właśnie przez to że wystarczają na tak długo to szybko się nudzą. Micela z Garniera męczę już czwarty miesiąc i mam go serdecznie dość, ponownie nie kupie na pewno " chyba że wyjdzie jakaś mniejsza pojemność:.
OdpowiedzUsuńMam kilka kosmetyków, do których cyklicznie wracam- między innymi wspomniany przez Ciebie, bardzo wydajny micel z Garniera- i akurat on by mi się mógł w ogóle nie kończyć. :D Dla mnie zdecydowanie kolorówka powinna być dostępna w nawet o połowę mniejszych pojemnościach- dałybyśmy radę więcej wypróbować, marnując przy tym mniej. ;)
UsuńTeż kupiłam ten produkt skuszona zapachem, bo takie najbardziej lubię i niestety się zawiodłam - niby coś tam czuć, ale chemia i tak zabija resztę. Moja skóra potrzebuje wielkiego nawilżenia niestety należy do suchych i nawilża może trochę ale nie na długo, także ciężko mi jest zużyć ten produkt. :(
OdpowiedzUsuńDoskonale Cię rozumiem- poległ w tych samych punktach u mnie jak i u Ciebie. ;/
UsuńJa na szczęście nigdy nie skusiłam się na tego średniaka i widzę, że nie mam czego żałować. Generalnie niewiele produktów tej firmy miałam okazję używać. Chyba tylko zmywacz do paznokci tak przypadł mi do gustu, że uważam, że nie ma sobie równych :) ale wydajny to on faktycznie jest sądząc po tym zdjęciu ;)
OdpowiedzUsuńOj niestety tak.. :P Ale się zużyje w końcu. Zmywacz faktycznie nie ma sobie równych! ;)
UsuńSzkoda, że trafił się taki średniak bo bardzo lubię firmę ;)
OdpowiedzUsuńW każdej znajdą się hity i klapy. Pamiętaj też, że każdej z Nas może sprawdzać się coś zupełnie innego. ;)
UsuńSłyszałam, że ta wersja jest bez szału. Za to masło shea i kakaowe to hit ;)
OdpowiedzUsuńJaka zgodność ludzkości! ^^
UsuńNie miałam nigdy kremów do ciała z Isany ;)
OdpowiedzUsuńTego raczej unikaj. :p
OdpowiedzUsuńNie miałam kremów do ciała tej marki więc nic nie doradzę, ale spróbować kłaść na włosy można :)
OdpowiedzUsuńTrochę się boję. :D Ale jeśli będę miała dzień do spędzenia w domu to być może się skuszę. ;)
UsuńLubię ten krem :) Nie jest bardzo nawilżający, ale np. na lato to fajna opcja, bo jest lekki :) Dla mojej skóry jest ok :)
OdpowiedzUsuńMoże latem by mi bardziej spasował- chociaż podejrzewam, że denerwowałoby mnie jego powolne wchłanianie się. Masz dobry produkt w niskiej cenie- zazdroszczę. ;D
UsuńNie znam produktów. Nigdy nie mam cierpliwości do kremowania ciała. Buziak :*
OdpowiedzUsuńJa stosunkowo niedawno nauczyłam się używać balsamów- i całkiem polubiłam tę czynność. Gdy sobie odpuszczam brakuje mi czegoś w wieczornej pielęgnacji. ;)
Usuń