Ochłonęłyście już po denku K. ? Czas na moje zużycia! No cóż, małe nie są, ale wolałabym większe, żeby w końcu trochę miejsca na wszystko było. Ale na pewno wszystko przyjdzie w swoim czasie.
W tym miesiącu w denku znalazło się kilka produktów, które W KOŃCU skończyłam. Cieszę się tym niezmiernie, bo nareszcie przejdę do bardziej lubianych ich odpowiedników.
Tradycyjnie zacznę od próbek. Tym razem tylko 3 próbki. Powinnam zacząć zużywać te moje wszystkie próbki, żeby się nie zestarzały. Obiecuję w tym miesiącu będzie więcej :)
Na samo wspomnienie używania tej próbki przechodzą mnie ciarki. Galaretowata konsystencja i do tego jeden wielki smród. Na prawdę komuś ten zapach przypadł do gustu? Pełnowartościowego produktu nie kupię choćby od tego miało zależeć moje życie (może i hiperbola, ale na prawdę źle mi się ta próbka kojarzy).
Givenchy - poudre premiere universal nude
Przede wszystkim piękny zapach, osobiście kojarzący mi się z wiosną, prawdziwą wiosną. Kolor nie całkowicie biały, lecz taki perłowo-różowy. Cera po użyciu pudru jest bardzo promienna i świeża. Produkt daje bardzo naturalny efekt i pasuje do każdej karnacji. Nie zapycha i nie uczula. Chętnie sięgnę po pełną wersję tego cudeńka.
Bardzo ładny, delikatny zapach. Krem pozytywnie mnie zaskoczył, ponieważ stosunkowo szybko się wchłania. Dlatego też nadaje się pod makijaż. Nie zapchał ani nie uczulił. Jestem zadowolona, aczkolwiek pełnej wersji póki co nie planuję kupić. Muszę zużyć to co mam w domu.
Polecam każdemu kto potrzebuje dobrego nawilżenia, a jednocześnie nie lubi gdy krem wchłania się godzinami. Owszem nie wchłania się tak szybko jak nivea (KLIK), ale i tak jest jednym z lepszych kremów pod tym względem.
Próbek niestety tyle. Czas na produkty pełnowartościowe. Część z nich opisałam szczegółowo w ostatnim czasie, a część tylko krótko opiszę teraz.
Lactacyd femina hydra balance
Produkty tej firmy to moje numer jeden w pielęgnacji intymnej. Nigdy się na nich nie zawiodłam, ale do tej pory używałam tylko tego klasycznego Lactacydu. Kiedyś w zestawie mama kupiła mi klasyczny plus ten - z proteinami ryżu i arniką. Sprawdza się tak samo dobrze jak klasyczny. Jego kolor jest mleczno-biały, i jest wydajny. Nie zauważyłam różnicy w działaniu pomiędzy tymi dwoma wersjami, więc pewnie będę kupować ten który akurat będzie tańszy :) A jego cena to jakieś 7 zł?
Produkty tej firmy to moje numer jeden w pielęgnacji intymnej. Nigdy się na nich nie zawiodłam, ale do tej pory używałam tylko tego klasycznego Lactacydu. Kiedyś w zestawie mama kupiła mi klasyczny plus ten - z proteinami ryżu i arniką. Sprawdza się tak samo dobrze jak klasyczny. Jego kolor jest mleczno-biały, i jest wydajny. Nie zauważyłam różnicy w działaniu pomiędzy tymi dwoma wersjami, więc pewnie będę kupować ten który akurat będzie tańszy :) A jego cena to jakieś 7 zł?
Nie doczekał się osobnej recenzji, a powinien! Jest absolutnie interesującym produktem. Stosuje się go przed myciem (najlepiej na ciepło). Im dłużej z nim na głowie posiedzimy, tym lepszy efekt uzyskamy. Włosy po takim zabiegu (już po wymyciu ich szamponem) są miękkie, lśniące i odżywione. Warto stosować go regularnie, aby poprawić kondycje włosów.
Jego skład miło zaskakuje. Do tej pory spotykałam się z jednym olejem w składzie. Tutaj do czynienia mamy z mieszaniną trzech wspaniałych olejków (babassu, jojoba i macadamia). Każdy o wspaniałym zastosowaniu.
Na pewno kupię ponownie, jak tylko zbierze mi się jakieś większe zamówienie.
Obecnie można go kupić za 13,90 zł.
Gorąco polecam!
BingoSpa - serum koleagenowe
W końcu! Na reszcie koniec.
Pełna recenzja tutaj KLIK
Nie polecam! I tyle mam na jego temat do powiedzenia.
C-THRU - perfumowany dezodorant
I cóż ja mogę powiedzieć na ten temat? Dostałam jakieś 6 lat temu taką oto buteleczkę na urodziny od ówczesnego chłopaka. Używałam, używałam, aż mi obrzydł. Przeleżał kolejne lata w szafce, a ja nie mam w zwyczaju wyrzucania kosmetyków (paskudny zwyczaj! ). Aż w końcu zużyłam go (oczywiście) jako odświeżacz powietrza. Tym razem w łazience.
Zapach - co kto lubi. Dla mnie trochę ciężki, ale na szczęście nie było go już tak dużo. I w końcu mogę wyrzucić go z mojego domu.
Inglot - tonik do cery tłustej
Kupiłam go z czystej ciekawości. Na stoisku stały sobie buteleczki z kolorowymi zawartościami. Popatrzyłam, o toniki. Wybrałam ten do cery tłustej, był on bardzo zielony (ciekawy). A że była zniżka 20% to żal nie skorzystać skoro kusi. I tak stałam się posiadaczką tego toniku. Niestety okazał średnio wydajny i jego zapach do mnie nie przemówił. Zapach jest moim zdaniem typowo męski, a ja nie czuję niczego miłego w chodzeniu przez cały dzień z męskim zapachem na mojej kobiecej twarzy. Więcej nie kupię. Zresztą jego cena najmniejsza nie jest (około 20zł). Ciekawią mnie te pozostałe dwa toniki do innych typów cer, ale sobie odpuszczę.
Czasów z nim nie wspominam jakoś ekstra i nie żałuję, że się skończył. A to chyba mówi samo za siebie.
Avon naturals - zapachowa mgiełka do ciała
To stare opakowanie mgiełki. Poznajecie? Ma ono 125 ml, a obecni mgiełki są w 100 ml opakowaniach. Dostałam ją ho ho ho kiedyś tam na urodziny od koleżanki. Zapach malinowy, no nawet ładny, ale jak dla mnie za słodki, żeby taki nosić. Tak więc leżał, leżał, czasem się psiknęłam, czasem ubranie. Kiedyś nawet koledzy zrobili bitwę i się nawzajem psikali. Tak, to były czasy.... No ale trochę mi jej zostało. Więc oczywiście tak jak C-THRU użyłam jej do odświeżacza powietrza. Było jej mało, więc tylko uzupełniłam poprzedni zapach. I teraz sobie pachnie.
Avon naturals - maseczka do twarzy - mleko i miód
No i znów avon. Ach ten avon :)
Maseczka, no cóż - w KOŃCU ją skończyłam. Męczyłam się z nią rok. I to nie dlatego, że jest wydajna, ale dlatego, że nieregularnie stosuję maseczki. Przepięknie pachnie, ale czy odżywia (to ma robić ) to nie wiem. Jak dla mnie zostawia tłustą warstwę (na mojej tłustej cerze) i muszę myć kilka razy twarz żelem, żeby się tego pozbyć. Pod koniec używałam jej tonami, byleby skończyć. Źle wspominam te chwile. Na pewno nigdy więcej jej nie kupię.
I jestem ciekawa czy Wy macie inne odczucia co do tej maseczki? Czy tylko mi ona tak bardzo przeszkadzała?
Sephora - gąbeczka do podkładu
Uwielbiam od pierwszego użycia! Na pewno doczeka się swojego postu, bo kupiłam już kolejną. Jestem z niej tak zadowolona, że sama nie wiem czy kupić oryginalnego beauty blendera, czy pozostać wierna tej.
Idealnie rozprowadza podkład, daje mega naturalny efekt i jest łatwa z utrzymaniu czystości. Wytrzymała ze mną ponad 3 miesiące i muszę ją wyrzucić bo mój korektor kremowy mocno dał jej popalić, choć teraz jak patrzę na zdjęcia - wygląda całkiem świeżo. Może kolejna wytrzyma dłużej :)
I to już koniec mojego kwietniowego denka. Kolejne za miesiąc. Już widzę, że szykuje się trochę kosmetyków by wpaść do denkowej torby.
Znacie produkty z mojego denka? Macie posobne zdanie do mojego, czy wręcz przeciwnie?
Całuję,
Kasieńka
PS Jak Wam minął weekend majowy :)?
Całe wieki temu miałam tą mgiełkę z Avonu...
OdpowiedzUsuńJa ją dostałam wieki temu i te wieki przeleżała w szafce :)
Usuńmam ten olejek do włosów z YR i też bardzo go lubię, ale nie stosowałam go jeszcze na ciepło :)
OdpowiedzUsuńTo koniecznie spróbuj :)
UsuńMam serum z BingoSpa i uważam, że jest ok.
OdpowiedzUsuńU mnie się nie chciał wchłaniać i zostawiał takie białe ciało niestety :(
Usuńidzie lato mgiełki pójdą w ruch :D
OdpowiedzUsuńTo prawda, lato zawsze jest mgiełkowe :)
UsuńMiałam lactacyd ale inna wersję również sobię chwalę :)
OdpowiedzUsuńa majowy weekend w piątek w pracy , sobota trening i spacer a dzisiaj piwko ze znajomymi . :)