zakładki

czwartek, 4 września 2014

7/2014

Cześć!

Powinnam zacząć od wielkiego tłumaczenia się. Powinnam, ale tego nie zrobię, bo nic nie jest w stanie mnie usprawiedliwić. Po prostu kwestię tak długiej nieobecności przemilczę.

Dobrze widzicie- nie, nie pomyliłam się. Dzisiaj pokażę Wam moje zużycia z lipca- ponieważ postanowiłam na początku roku, że co miesiąc będzie denko. Tak więc- aby bezsensownie nie przedłużać zaczynam. Zapraszam do lektury!

Nivea lakier do włosów volume sensation

Kolejne opakowanie mojego ulubieńca. Nie jestem w stanie zliczyć ile opakowań przewinęło się przez moje ręce- a w sumie włosy. Idealny- utrwala, nie skleja, pięknie pachnie. Na pewno wrócę do niego i to nie raz, nie dwa.






Suchy szampon Batiste- Fresh

Szampony znane i lubiane. Skusiłam się tym razem na wersję, która miała pachnieć gruszkami- hmm, no nie. Ale szampon działał jak należy, a pachnieć wybitnie nie musi jak dla mnie, liczy się wnętrze. Nie wyobrażam sobie już życia bez takiego gadżetu- niezastąpiony, gdy moje loki postanowią sobie oklapnąć. Używałam i nadal używam, zmieniam tylko warianty zapachowe- aby znaleźć ideał.

Dodatkowo zaczęły być łatwiej dostępne- Batiste ma swoje stoiska w Hebe, czasem znajdziemy je w Biedronce.

Garnier Fructis szampon goodbye damage

Bardzo fajny szampon! Ładnie pachnie, pieni się, nie przesusza skóry głowy. Zmywał dobrze nawet oleje. Miał SLS-y w składzie i inne pochodne, ale moje włosy lubią takie traktowanie. Pojemność 400 ml wystarczyła na bardzo długo. Śmiem wątpić, że pomógł zniwelować zniszczenia włosów, ale jako szampon- którego zadaniem jest umycie skóry głowy był okej. Chętnie wrócę do niego! Może w połączeniu z odżywką, albo maską z tej samej serii.




L'oreal elseve Total repair kuracja regenerująca

Dorwałam próbkę i zużyłam na wyjeździe. Byłam w ciężkim szoku jak świetnie zadziałała na moje włosy. Po dwóch razach były idealnie miękkie, nie obciążone przez co ładnie się kręciły, wyraźnie ładniejsze i błyszczące. Mam nadzieję, że można dorwać pełnowymiarowe opakowanie bo chętnie się skuszę, a nigdy nie używałam niczego do włosów z L'oreala. Najwyższy czas to zmienić!

Yves Rocher Jardin du Monde Orange de Floride

Po raz kolejny przekonuję się w twierdzeniu, że lubię wszystko z tej firmy. Przyjemny żel pod prysznic- mył. A pachnie jak pomarańczowa mamba! Kąpiel z takimi umilaczami staje się 100 razy przyjemniejsza, a zapach utrzymuje się jeszcze chwilę po wyjściu spod prysznica. Niestety- wg mnie są trochę drogie- pojemność 200 ml i regularna cena około 9 zł. Na szczęście Yves zasypuje nas kuponami zniżkowymi i wtedy jak najbardziej można się skusić na wiele rzeczy.



Yves Rocher miniaturka żelu Retropical

50 ml rozwodniłam i zrobiłam sobie piankę- tak jak opisywałam TUTAJ. Dzięki temu wystarczyła mi na około 3 tygodnie. Co do zapachu mam mieszane uczucia- po otwarciu buteleczki nie za bardzo czuć cokolwiek. Niby jak się człowiek skupi to da się wyczuć delikatną nutę grejpfruta, ale zbyt delikatną, żeby móc się nią cieszyć. Na pewno nie zachęciła mnie ta miniaturka do zakup pełnowymiarowego opakowania- które nawiasem mówiąc nie wiem czy nadal jest dostępne, bo wydaje mi się, że była to edycja limitowana.



Nivea nawilżający balsam pod prysznic minerały morskie dla skóry normalnej i suchej 

Skusiłam się na niego, gdy ledwo co weszły do sprzedaży. A było to chwilę temu. Mam bardzo mieszane uczucia w stosunku do niego. Napakowany parafiną- i to czuć. Zużywałam go bardzo długo, bo nie sięgałam po niego zbyt często. Jedynie jak czułam rano potrzebę nawilżenia ciała, a nie było czasu na dodatkowe smarowanie balsamem czy olejkiem. Na pewno nie nadaje się do codziennego stosowania, bo nawilżyć na pewno nie nawilży, ale raz na jakiś czas dlaczego nie. Miła odmiana, ciekawa formuła i działanie. Jeśli nie próbowałyście- może warto się skusić.

Joanna Naturia peeling myjący z wiśnią

Tym razem postawiłam na wiśnię- i nie był to do końca trafny wybór. Czuć typowy zapach pestek wiśni. Niemniej jednak zużyłam do codziennego, delikatnego peelingu i będę do nich wracać.






The Secret Soap Store olejek do masażu czekolada

Och, ach! Jak on pachniał! Czekolada- ale nie jakiś słodki ulepek- piękny zapach gorzkiej czekolady. Chciało się ją zjeść. Ale udało mi się powstrzymać i używać do ciała. Olejek jak olejek- pozostawiał lepką powłoczkę, nie można było z nim przesadzić. W ciepłe zimowe wieczory był jak znalazł, ale latem raczej już go męczyłam. Raczej do niego już nie wrócę, bo jest jeszcze tyle olejków do przetestowania, a ten aż tak mnie nie urzekł- mogę się bez niego obejść.



Eveline slim extreme serum modelujące pośladki

Cudów nie oczekujmy. To na wstępie. Ale- bardzo przyjemny produkt. Wyraźnie czuć napięcie skóry przy regularnym stosowaniu. W połączeniu z jakimiś ćwiczeniami na pewno efekt będzie zadowalający, a samo serum z pewnością nie zaszkodzi. Z racji tego, że stosujemy je na same pośladki jest wydajne. Nie chłodzi, nie grzeje, nie ma wodotrysków co mi bardzo odpowiada, bo na dłuższą metę może to być męczące. Aktualnie testuję krem o podobnym działaniu z Avonu, a powrotu do tego nie wykluczam.


Bic Pure3 lady maszynki

Nie wiem w sumie dlaczego- ale od bardzo długiego czasu zawsze te maszynki lądują w moim koszyku. Naprawdę nie wiem czemu, bo jakieś super wcale nie są. Przyzwoite, z potrójnym ostrzem. Nie używam zbyt często maszynek- po prostu nie lubię. Zdecydowanie wolę sięgnąć po depilator, ewentualnie krem do depilacji.

Może Wy polecicie mi jakieś lepsze?



Yves Rocher maseczka głęboko oczyszczająca pure system

Głęboko oczyszczająca- zgodzę się. Cera po niej była wyraźnie oczyszczona. Ale na pewno nie po 3 minutach- tak jak zaleca producent. Trzymałam ją zwykle 15-20 minut i wtedy można było zauważyć jej działanie. Może przesuszać dlatego radzę być ostrożnym i nie stosować zbyt często, ani na przesuszoną cerę. Raz w tygodniu w zupełności wystarcza. Ciężko ją było zmyć- ale dla efektów zdecydowanie warto.



Zineryt

To specyfik, który dostałam od dermatologa w związku z moją wieloletnią walką o piękną cerę. Jest to jedyna rzecz do tej pory obok Effaclaru Duo, która daje jakiekolwiek rezultaty. Jest to już mocny kaliber- płyn z antybiotykiem. Wyobraźcie sobie moją minę gdy odkryłam, że rozpuścił mi lakier do paznokci- a ja to nakładam na twarz! Ale najważniejsze, że działa.

Może któraś z Was też go używała i może się podzielić spostrzeżeniami?


Nivea make up starter dla skóry wrażliwej

Powrót- już się znaliśmy wcześniej. Miła, lekka żelowa konsystencja. Wchłania się momentalnie, lekko nawilża ale bez przesady, utrzymuje ładnie makijaż cały dzień. Przyjemnie się go używa i z pewnością kiedyś, gdy nie będę miała pomysłu na krem pod podkład to do niego wrócę- ot taki przyjemniaczek.



Nivea pure & natural pomadka olive & lemon

Pomadki Nivea przewijały się w moim życiu na każdym jego etapie. Jednak teraz, gdy poznałam inne stwierdzam, że nie są najlepsze. Nawilżają bardzo przeciętnie, za tę cenę można spokojnie znaleźć coś lepszego. Tę wersję męczyłam bardzo- wyjątkowo nic nie robiła z moimi ustami, nie chciała się wchłaniać. Jednym słowem- nie polecam.

Paese puder ryżowy

Tego wielkoluda męczyłam ponad rok. 30 ml pudru to jest ilość kosmiczna, pudełeczko po kontakcie z podłogą przestało się zamykać, a wysypała się przy tym z niego około połowa objętości. Doceniłam go dopiero gdy się skończył- matuje fantastycznie! Mój makijaż potrafił wytrzymać cały dzień bez poprawek. Podejrzewam, że do niego wrócę po skończeniu tego, który aktualnie używam- a to też będzie nie lada wyczyn. Za cenę około 30 zł i tę pojemność warto!

Korektor E.L.F. Tone correcting concealer apricot beige

Cóż to był za niewypał! Straszny! Po pierwsze- za jasny. Ale to jeszcze przykryte pudrem nie rzucało się w oczy tak bardzo. Zbierał się w każdym zgięciu. Śmierdział- nie wiem, pomarańczą? Znikał spod oka po godzinie, pozostawiając nieestetyczne plamy. Na szczęście zużył się szybko i mogę spokojnie o nim zapomnieć. Nigdy więcej!




Maybelline the Colossal volum' express mascara smoky eyes

Kolejny niewypał. Nie rozumiem zachwytów nad tą maskarą, dla mnie to jest masakra. Jedyny plus jaki dostrzegam to tradycyjna szczoteczka. Oprócz tego śmierdzi, piecze w oczy i się osypuje po kilku godzinach. Wiele tańszych tuszy spisuje się o niebo lepiej od tego- zaspokoiłam swoją ciekawość, nie jest to tusz dla mnie. Efekt jaki dawał był zdecydowanie mierny- ani nie pogrubiał ani nie wydłużał, po prostu lekko przyciemniał rzęsy. A taki efekt mnie nie zadowala.




To by było na tyle. Już za kilka dni zaproszę Was na kolejne denko- tym razem bardziej wyjazdowe- z sierpnia.


Standardowo zapraszam do dzielenia się spostrzeżeniami na temat zużytych przeze mnie kosmetyków. Znacie coś?

Do zobaczenia!

K. ;*

8 komentarzy:

  1. Nie ma co się tłumaczyć, ja Batiste preferuje najbardziej w wersji cherry:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O! Na tę jeszcze się nie skusiłam- ale podejrzewam, że to tylko kwestia czasu. ;) Dziękuję za wyrozumiałość! ;*

      Usuń
  2. Lubię ten lakier do włosów Nivea ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Używałam Zineryt :) Mam trądizk różowaty i bardzo mi pomógł! Wszystko szybko sie po nim goiło:)
    Ale z tym, że rozpuścił Ci lakier do paznokci to jestem przerażona :D
    ja mam cerę mega wrażliwą, naczynkową... a nie powodował żadnych podrażnień czy zaczerwienień.

    Nie obecnościa się nie przejmuj ;) Każdemu może się zdarzyć ;) Różne rezczy dzieją się w zyciu nie zawsze na wszystko starcza czasu. Buźka :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mi też bardzo pomaga, ale zawsze nachodzi mnie refleksja, czy jednak nie jest to zbyt mocny kaliber... Ale ważne, że pomaga! Mam nadzieję, że po kolejnym opakowaniu będzie już śliczna, gładka buźka.

      Jesteście Kochane Dziewczynki! ;) Pozdrowionka! ;*

      Usuń
  4. Ja się właśnie zastanawiam nad tym pudrem ryżowym z Paese :>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma co się zastanawiać. Zdecydowanie warto! ;)

      Usuń