Cześć!
Z kosmetykami jak z ludźmi- czasami po prostu coś nie zaskoczy- i nie potrafią się dogadać. Tak w moim przypadku dzieje się w prezentowanym duecie- CC cream od Bourjois i korektor Dream Lumi Touch z Maybelline. Dlaczego tak się podziało?
Dwa można rzec już kultowe kosmetyki- ale ich połączenie okazało się zupełnym niewypałem na mojej cerze. W sumie to przyznam się Wam już teraz- że solo szału też nie robią. Zapraszam Was do dalszej części, gdzie dowiecie się co mi w nich podpadło.
Maybelline kojarzy mi się z dobrą marką drogeryjną. Z chęcią sięgnęłam więc po ich kultowy produkt- rozświetlający korektor. Postawiłam na kolo 02 nude- i tu pierwsze zdziwienie- jest strasznie jasny! Na zimę okej, ale na ciemniejsze okresy życia- minimalna ilość funduje mi efekt białych podkówek. Co stanie się dużym plusem dla bledziochów- nie wyobrażam sobie nawet jak biały musi być kolor najjaśniejszy.
Kwestia aplikacji- do przeżycia. Pędzelek, na który wykręcamy produkt i aplikujemy na wymagający tego obszar skóry. Mało higieniczne, ale do użycia w warunkach domowych daje radę.
Ja stosowałam go tylko i wyłącznie pod oczy. I tak, jak nigdy korektora sobie nie szczędziłam, tak tutaj musiałam zacząć, bo w takim tempie zużyłabym go w tydzień! Biorąc go do ręki spodziewamy się, że całe opakowanie wypełnione jest po sam koniec produktem. Nic bardziej mylnego!
Produkt kończy się od razu w miejscu, gdzie zaczyna się cieniowanie opakowania. Serio!?
Znalezienie pojemności produktu do najłatwiejszych nie należy- ale jest to 3 ml. Ale skąd ja miałam wiedzieć, że już po pierwszym przekręceniu końcówki moim oczom ukaże się tłok i pustka!? Dodatkowo w cenie regularnej jego koszt plasuje się w okolicach 30 zł- zdecydowanie za dużo.
Dodatkowo potrafi zebrać się w załamaniach, wysuszyć skórę pod oczami- generalnie nie polubiliśmy się.
Przejdźmy do podkładu 123 perfecct CC crceam- w nim również pokładałam wielkie nadzieje. A wiadomo jak to się może skończyć- wielkim rozczarowaniem. Zwłaszcza, że zbiera dużo pochwał.
30 ml kremu zamknięte jest w wygodnej, miękkiej buteleczce, którą kupimy za 45 zł (ale oczywiście czekamy na promocje). Dostępne są 3 kolory, ja posiadam środkowy- 32 Beige Clair. Kwestia aplikacji sporna- mi najwygodniej trzymać go do góry nogami i wyciśnięcie odpowiedniej ilości. Zdarza mu wylać się od razu po odkręceniu- bo jest bardzo płynny.
Kolor- do przeżycia, nie za jasny, nie za ciemny. Ale zdarza mu się wybić tony lekko pomarańczowe. Ale nie to najgorsze. Moja twarz po jego aplikacji wygląda dobrze- jest ujednolicona, co potrzeba jest przykryte, wygląda zdrowo i promiennie. Około godziny. Po tym czasie zaczyna się świecić i ważyć. Coś więcej trzeba dodać? Jasne, że można bawić się z bibułkami i innymi bajerami- ale żeby musieć po to sięgać tak szybko po aplikacji jak i ponawiać te czynności co pewien czas.
Dobra, ponarzekałam- ale teraz moje marudzenie osiągnie apogeum.
To co się dzieje, gdy w strefie pod oczami te dwa produkty się spotykają- nie potrzebuje chyba komentarza?
Początkowo myślałam, że to może wina kremu do twarzy. Zmieniłam- nic nie dało.
To może kwestia kremu pod oczy? Nie.
Pudru? Również nie.
Więc jedyne co mi przychodzi na myśl- to po prostu, że te kosmetyki nie mogą się spotkać, bo kończy się to zrolowanymi wiórami koloru na twarzy. Grrr...
I tym mało optymistycznym akcentem kończę moje narzekania. Produkty zużyję osobno, ale nie planuję powrotów- ot takie przelotne znajomości.
Czy miałyście też kiedyś jakieś produkty, które tak bardzo nie znosiły swojego towarzystwa? Znacie krem CC albo korektor? Co o nich myślicie? A może to ja robiłam coś źle i poradzicie mi jak się z nimi zaprzyjaźnić?
W kolejnych postach obiecuję, że będzie bardziej optymistycznie. Szykuję dla Was dwa stroje dnia jak i inne fajne rzeczy! Wpadajcie!
Całusy,
K. ;*
Pierwszy raz widzę te produkty. Ale widzę, ze z pojemnością tego korektora to dobra ściema :)
OdpowiedzUsuńTragedia! A zbiera dużo poczytnych opinii. ;)
UsuńBardzo nieestetycznie wyglądają te wiórki na twarzy....
OdpowiedzUsuńJa zawsze kończę zmywając podkład i zaczynając nakładanie od nowa, bo nie po to dbam o skórę, robię peelingi żeby podkład tworzył mi saharę. ;)
UsuńSzkoda, zę się nie sprawdzają. Ja ich nie znam - odkąd mam minerały, zostawiłam całą resztę. ;-)
OdpowiedzUsuńJa ostatnio powróciłam do mineralow- i na pewno zostaną ze mną na dłużej. ;)
Usuń