Cześć!
Uwielbiam zmywać makijaż przy pomocy olejków. Pisałam Wam już o tym dawno temu w TYM poście. Od tego czasu praktycznie nic w tej kwestii się nie zmieniło, cały czas tak samo mieszam olejki. Jednak latem szukam innych rozwiązań- w 30-stopniowym upale nie uśmiecha mi się kłaść gorącej szmatki na twarz w celu pozbycia się podkładu. Płyny micelarne bardzo lubię, ale i od nich chciałam chwilę odpocząć. Dlatego wyciągnęłam mini myjkę Glov Quick Treat, którą otrzymałam podczas Meet Beauty i przeszłam do działania.
Większość osób podchodzi sceptycznie do kwestii tej myjki. Bo niby jak sama woda ma rozprawić się z tuszem do rzęs czy długotrwałym podkładem?
Quick Treat to kawałek materiału, który idealnie pasuje na palec.
Demakijaż przy jego użyciu jest banalnie prosty- wystarczy go zmoczyć, odcisnąć nadmiar wody i możemy przejść do działania.
Nie mam mu nic do zarzucenia- można spokojnie pozbyć się całego makijażu przy użyciu tej magicznej ściereczki. Jedyne co- przy oczach niestety trzeba trochę potrzeć aby dokładnie pozbyć się wszystkich resztek między rzęsami. W przeciwnym razie rano zastanie nas w lustrze widok "podbitych" oczu.
Po użyciu Glov należy go od razu umyć z resztek makijażu i wysuszyć- ja sięgam po to co mam pod ręką, czy to mydło czy żel do twarzy. Bezproblemowo można usunąć wszystkie zabrudzenia i z powrotem cieszyć się śnieżnobiałym materiałem.
I tutaj muszę się Wam do czegoś przyznać- dla mnie to żadna nowość. Ze zdziwieniem słucham wszystkich zachwytów nad nowatorstwem tego rozwiązania i innowacyjnością. Takie szmatki były u mnie w domu od co najmniej 15 lat- moja mama dużo czasu spędza na delegacjach i było to dla niej bardzo wygodne rozwiązanie- zamiast butli płynów, wacików itp wystarczy wrzucić małą rękawiczkę do kosmetyczki i kwestia zmywania makijażu załatwiona.
U siebie mam 2 wersje tych czyścików- w formie rękawiczki na 4 palce i po prostu kwadrat materiału. Oba zdają egzamin, ja wolę jednak sięgać po wersję zakładaną na rękę- jest dla mnie wygodniejsza.
Początkowo materiał jest przemiły- puszysty, delikatny. Z czasem staje się bardziej sztywny i w wypadku kolorowych wersji blaknie. Ale mimo wszystko nie traci właściwości- nadal daje się nim zmyć makijaż w 100%.
Glov dostępny jest również w dwóch pełnowymiarowych wersjach- jedna jest praktycznie taka jak czerwona ze zdjęcia powyżej, druga to kwadrat z dziurą w środku, co daje nam 4 rogi do dokładnego operowania np. między rzęsami.
A więc jeśli szukacie gadżetu, który pozwoli Wam zrezygnować z użycia płynu micelarnego
czy żelu do twarzy- ta ściereczka jest zdecydowanie dla Was!
Według mnie to rozwiązanie idealne w podróżach- zamiast przynajmniej dwóch butelek jeden mały kawałek materiału i z głowy. Szczególnie podczas podróży samolotem to rozwiązanie wysuwa się na prowadzenie. Na co dzień dla mnie to zbyt dużo zabawy, pocierania, czekania. Niemniej- to działa!
Koniecznie dajcie znać jak Wy zapatrujecie się na kwestię demakijażu przy użyciu jedynie wody. Wierzycie w to? Miałyście styczność z takimi czyścikami? Macie ochotę wypróbować taki bajer?
Pozdrawiam!
K. ;*
Uwielbiam zmywać makijaż przy pomocy olejków. Pisałam Wam już o tym dawno temu w TYM poście. Od tego czasu praktycznie nic w tej kwestii się nie zmieniło, cały czas tak samo mieszam olejki. Jednak latem szukam innych rozwiązań- w 30-stopniowym upale nie uśmiecha mi się kłaść gorącej szmatki na twarz w celu pozbycia się podkładu. Płyny micelarne bardzo lubię, ale i od nich chciałam chwilę odpocząć. Dlatego wyciągnęłam mini myjkę Glov Quick Treat, którą otrzymałam podczas Meet Beauty i przeszłam do działania.
Większość osób podchodzi sceptycznie do kwestii tej myjki. Bo niby jak sama woda ma rozprawić się z tuszem do rzęs czy długotrwałym podkładem?
Quick Treat to kawałek materiału, który idealnie pasuje na palec.
Demakijaż przy jego użyciu jest banalnie prosty- wystarczy go zmoczyć, odcisnąć nadmiar wody i możemy przejść do działania.
Nie mam mu nic do zarzucenia- można spokojnie pozbyć się całego makijażu przy użyciu tej magicznej ściereczki. Jedyne co- przy oczach niestety trzeba trochę potrzeć aby dokładnie pozbyć się wszystkich resztek między rzęsami. W przeciwnym razie rano zastanie nas w lustrze widok "podbitych" oczu.
Po użyciu Glov należy go od razu umyć z resztek makijażu i wysuszyć- ja sięgam po to co mam pod ręką, czy to mydło czy żel do twarzy. Bezproblemowo można usunąć wszystkie zabrudzenia i z powrotem cieszyć się śnieżnobiałym materiałem.
I tutaj muszę się Wam do czegoś przyznać- dla mnie to żadna nowość. Ze zdziwieniem słucham wszystkich zachwytów nad nowatorstwem tego rozwiązania i innowacyjnością. Takie szmatki były u mnie w domu od co najmniej 15 lat- moja mama dużo czasu spędza na delegacjach i było to dla niej bardzo wygodne rozwiązanie- zamiast butli płynów, wacików itp wystarczy wrzucić małą rękawiczkę do kosmetyczki i kwestia zmywania makijażu załatwiona.
U siebie mam 2 wersje tych czyścików- w formie rękawiczki na 4 palce i po prostu kwadrat materiału. Oba zdają egzamin, ja wolę jednak sięgać po wersję zakładaną na rękę- jest dla mnie wygodniejsza.
Początkowo materiał jest przemiły- puszysty, delikatny. Z czasem staje się bardziej sztywny i w wypadku kolorowych wersji blaknie. Ale mimo wszystko nie traci właściwości- nadal daje się nim zmyć makijaż w 100%.
Glov dostępny jest również w dwóch pełnowymiarowych wersjach- jedna jest praktycznie taka jak czerwona ze zdjęcia powyżej, druga to kwadrat z dziurą w środku, co daje nam 4 rogi do dokładnego operowania np. między rzęsami.
czy żelu do twarzy- ta ściereczka jest zdecydowanie dla Was!
Według mnie to rozwiązanie idealne w podróżach- zamiast przynajmniej dwóch butelek jeden mały kawałek materiału i z głowy. Szczególnie podczas podróży samolotem to rozwiązanie wysuwa się na prowadzenie. Na co dzień dla mnie to zbyt dużo zabawy, pocierania, czekania. Niemniej- to działa!
Koniecznie dajcie znać jak Wy zapatrujecie się na kwestię demakijażu przy użyciu jedynie wody. Wierzycie w to? Miałyście styczność z takimi czyścikami? Macie ochotę wypróbować taki bajer?
Pozdrawiam!
K. ;*
Osobiście chyba sama w to nie wierzę , chodź któż tam wie ;)
OdpowiedzUsuńNajlepiej przekonać się na własnej skórze, na własne oczy. ;)
UsuńNie miałam pojęcia, że zwykłe ściereczki też dają radę. Teraz trochę szkoda kilka dyszek na kawałek szmatki :D
OdpowiedzUsuńNie wiem czy to są zwykłe szmatki w sumie. Są bardzo miękkie, czuć że Glov i te moje są wykonane z takiego samego materiału. ;)
UsuńNiby od dawna słyszałam o Glov to nadal cięzko mi uwierzyć w takie zmywanie makijażu. :D Ale jak widać działa :)
OdpowiedzUsuńJa znałam to rozwiązanie, więc wiedziałam że to działa. ;)
Usuńja jednak wole GLOV niż zwykłe szmatki bo one najczesciej nie maja zadnych testow dermatologicznych i bałabym się że zaszkodfzą mojej skórze.. przed zakupem rekawiczek GLOV wiele czytalam o nich, miedzy innymi że przeszły wiele testow laboratoryjnych i to mnie przekonalo do nich i nie zaluje zakupu bo naprawde dzialaja :)
OdpowiedzUsuńTe które ja mam pochodzą z firmy, która również posiada wszelkie atesty, zresztą handlują jedynie naturalnymi kosmetykami czy środkami do sprzątania mieszkania. Więc bez obaw, na pewno nie zaszkodzą. ;)
UsuńMam cały set i mnie GLOV nie zachwyca... Nie domywa mi w ogóle kredki ani tuszu ale myślę, że to kwestia tego, iż te produkty są o przedłużonej trwałości. Niemniej jednak jako drugi stopień oczyszczania - spoko :)
OdpowiedzUsuńPewnie tak. Ja na codzień nie używam supertrwałych kosmetyków więc mi wystarcza. Ale mimo wszystko jest to sama woda więc cudów nie ma co się spodziewać. ;)
UsuńDobry jest też do wstępnego zmycia zwierzchniej warstwy.
Myjkę Glov dostałam kiedyś jako gratis przy okazji większego zamówienia w jednej z internetowych drogerii. Podeszłam do niego równie sceptycznie, co większość. Jakieś było moje zaskoczenie! Nie tylko zmył resztki makijażu, ale także dokładnie oczyścił moją skórę :)
OdpowiedzUsuńI mimo, że wcześniej widywałam już większe wersje takich "ściereczek", pierwszy mogłam z niej skorzystać. CHętnie kupiłabym i "pełnowymiarowy" Glov ;)
Jeśli tylko podoba Ci się taki sposób to jak najbardziej skuś się na dużą wersję. Ja już przeszłam przez szał ściereczkowy i wolę jednak płyn micelarny czy olejki. Ale na wyjazdach na pewno będzie mi towarzyszyć. ;)
UsuńJa oczyszczam skórę olejkiem kokosowym, o efektach możecie poczytać na moim profilu :)
OdpowiedzUsuńSłyszałam o tej metodzie, ale ostatnio naczytałam się, że olej kokosowy to wcale dobry dla naszej skóry nie jest...
UsuńSuper! ja korzystam z wegańskich kosmetyków ;)
OdpowiedzUsuńPodejrzewam, że ta ściereczka do takich się zalicza. ;)
UsuńGlov brzmi idealnie do podróży. Widziałam, że jest dostępna na https://www.showroom.pl. Można ją dostać gdzieś stacjonarnie?
OdpowiedzUsuńSprawdza się w 100%- i zajmuje minimum miejsca. ;)
UsuńDostępna jest w Sephorach. ;)