Dzisiaj chciałabym, żebyście razem ze mną przygotowali mieszankę do oczyszczania twarzy.
OCM, czyli Oil Cleansing Method to metoda polegająca na myciu twarzy naturalnymi olejami.
Jeśli wcześniej o tej metodzie nie słyszałyście, odsyłam Was do poczytania co nieco na jej temat np tutaj. KLIK
Swoją przygodę z olejami rozpoczęłam około roku temu. I pozostaje jej wierna.
Na początku wydawało mi się, jak to tak nałożyć sobie olej na twarz? Przecież ani tego nie zmyje, będę się lepić i w ogóle to będzie fuuj.
Ale spróbowałam. Kombinowałam, zmieniałam proporcje i olejki i dzięki temu opanowałam tworzenie mieszanki, która najlepiej służy mojej skórze.
Jak ona wygląda?
Używam olejku rycynowego, oliwki Hipp, oliwy z oliwek oraz olejku herbacianego.
Po kolei:
- około 20-30% stanowi olejek rycynowy
- do zapełnienia około 2/3 buteleczki dolewam oliwkę
- reszta to już oliwa- najzwyklejsza, którą też używamy w kuchni
- na koniec około 20 kropel olejku z drzewa herbacianego.
Mieszaninę trzymam w opakowaniu po jedwabiu do włosów z Joanny- jest to mała buteleczka z pompką.
Całość mieszam i trzymam obok umywalki- jest to ilość, która starcza mi na około 2 tygodnie więc nic się nie zdąży zepsuć.
Mieszanki używam do zmywania makijażu i sprawdza się niesamowicie.
1 pompkę nakładam na twarz, masuję chwilkę, dokładam drugą i skupiam się już tylko na oczach.
Szmatkę z mikrofibry moczę w gorącej wodzie i przykładam na chwilę, przecieram twarz.
Po raz drugi nakładam olej na twarz i znowu masuję, po czym przykładam szmatkę 2 razy, za każdym razem przepłukaną w gorącej wodzie.
Na koniec przemywam twarz zimną- aby zamknąc pory i wycieram w jednorazowy ręcznik.
Po tym rytuale nakładam krem, maść czy cokolwiek czego moja skóra aktualnie potrzebuje.
Jakie zmiany odnotowałam podczas roku stosowania OCM?
Na pewno poprawę nawilżenia skóry. Dodatkowo jej oczyszczenie- na początku może się pojawić wysyp niedoskonałości, ale z czasem będzie coraz lepiej. Na pewno zauważalna jest poprawa kondycji brwi i rzęs.
Dodatkowo- jeśli dokładnie przeliczyć koszt, wcale tak drogo nie wychodzi.
Buteleczka olejku rycynowego to koszt ok 8 zł, oliwka to 15 zł, oliwa z oliwek (z pierwszego tłoczenia) 15 zł, olejek z drzewa herbacianego (koniecznie z apteki!- musi być to czysty olejek, a nie ten zapachowy do kominków) 18 zł.
W ciągu roku zużyłam po 1 buteleczce oliwy i oliwki, po 2 olejków- rycynowego i z drzewa herbacianego.
15+15+2x8+2x18=82 zł, dzieląc przez 12 wychodzi niecałe 7 zł miesięcznie.
Według mnie wcale to nie jest dużo jak na dobrą, naturalną pielęgnację naszej cery, dzięki której można wiele zyskać.
Te składniki, w takich proporcjach sprawdzają się u mnie znakomicie. Niekoniecznie sprawdzą się u Was. Trzeba przejść przez kilka składników, różne ich proporcje i metodą prób i błędów dobrać skład dla nas idealny.
Próbując trochę zaoszczędzić, kupiłam oliwkę z Babydream'a- jest o połowę tańsza niż Hipp z tego co pamiętam. Zrobiłam wszystko tak samo, ale następnego dnia miałam tak nieznośnie tłustą strefę T i policzki, że żaden puder ani bibułki matujące nie dawały rady. Po kilku dniach się zorientowałam, że przycyzną tego może być właśnie ta oliwka, więc ją odstawiłam, pobiegłam kupić Hipp'a i wszystko wróciło do normy.
Dajcie znać, czy stosujecie przedstawioną przeze mnie metodę. Jeśli tak to jakie olejki sprawdzają się u Was?
A na koniec wrzucam Wam zdjęcie mojego kota wbiegającego w kadr, bo jak to!? Zdjęcia beze mnie?
Od razu lepiej, prawda? ;)
Trzymajcie się!
K. i Maurycy
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz