Cześć!
Przychodzę dziś do Was z nowym cudakiem. 21 grudnia powitaliśmy oficjalnie zimę- choć nieoficjalnie już znacznie wcześniej. Moja skóra przechodzi istną katorgę, łuszczy się wszystko. Dlatego peelingowanie to czynność na porządku dziennym. Do ciała sprawdza się wszystko- od kawy, cukru czy soli zaczynając, na gotowych peelingach kończąc. Za to przy twarzy sprawa jest już znacznie bardziej delikatna- i nie zawsze wszystko się spisuje.
Czy płatki peelingujące dają sobie radę?
U mnie w łazience miejsce znalazły płatki do peelingu Lilibe- czyli marki Rossmanna. Nie jest to jednak jedyna marka posiadająca takie w ofercie. Za 35 sztuk płacimy około 8,50 zł.
Dokładniej rzecz opisując- są to duże owalne bawełniane płatki z wierzchnią warstwą peelingującą. Posiadają delikatne drobinki na jednej stronie, które jednak nie są zbyt ostre. Mimo wszystko należy omijać okolice oczu czy zaognione zmiany skórne. Druga strona jest gładka- tak jak w przypadku standardowego płatka.
Drobinki są zarówno przezroczyste jak i niebieskie, jednak nie rozpuszczają się w kontakcie z płynem- więc nie fundują nam efektu zasinienia przez niebieskawe zabarwienie skóry.
Ja używam ich na wiele sposobów. Po prostu należy je czymś zmoczyć, bo tarcie suchym wacikiem do najprzyjemniejszych zabiegów nie należy.
A czy to będzie tonik, płyn micelarny, mgiełka czy żel do twarzy- to zależy tylko i wyłącznie od naszych upodobań.
Osobiście najbardziej przypadł mi do gustu sposób z żelem do mycia twarzy- ponieważ po skończonym peelingu lubię zmyć resztki drobinek, które pozostały na twarzy wodą. A skoro mam na niej żel myjący- dodatkowo mam pewność, że jest w 100% oczyszczona.
Na koniec odpowiedzmy sobie na pytanie- czy takie płatki faktycznie są w stanie zastąpić peeling- ten grubo- czy drobnoziarnisty?
W moim wypadku tak. Przy regularnym zastosowaniu osiągniemy zamierzony efekt pozbycia się martwego naskórka. Jednak jest to efekt raczej delikatny. Jeśli Wasza skóra wymaga, zwłaszcza teraz, bardziej intensywnego złuszczania- płatki mogą okazać się niewystarczające. Choć mogą okazać się wsparciem między innymi mechanicznymi metodami pozbywania się suchych skórek.
Znacie takie płatki? Używałyście? Macie ochotę wypróbować? Jak walczycie o piękną i gładką cerę? Stosujecie peelingi, toniki złuszczające czy inne metody?
Ściskam Was mocno!
K. ;)
Przychodzę dziś do Was z nowym cudakiem. 21 grudnia powitaliśmy oficjalnie zimę- choć nieoficjalnie już znacznie wcześniej. Moja skóra przechodzi istną katorgę, łuszczy się wszystko. Dlatego peelingowanie to czynność na porządku dziennym. Do ciała sprawdza się wszystko- od kawy, cukru czy soli zaczynając, na gotowych peelingach kończąc. Za to przy twarzy sprawa jest już znacznie bardziej delikatna- i nie zawsze wszystko się spisuje.
Czy płatki peelingujące dają sobie radę?
U mnie w łazience miejsce znalazły płatki do peelingu Lilibe- czyli marki Rossmanna. Nie jest to jednak jedyna marka posiadająca takie w ofercie. Za 35 sztuk płacimy około 8,50 zł.
Dokładniej rzecz opisując- są to duże owalne bawełniane płatki z wierzchnią warstwą peelingującą. Posiadają delikatne drobinki na jednej stronie, które jednak nie są zbyt ostre. Mimo wszystko należy omijać okolice oczu czy zaognione zmiany skórne. Druga strona jest gładka- tak jak w przypadku standardowego płatka.
Ja używam ich na wiele sposobów. Po prostu należy je czymś zmoczyć, bo tarcie suchym wacikiem do najprzyjemniejszych zabiegów nie należy.
A czy to będzie tonik, płyn micelarny, mgiełka czy żel do twarzy- to zależy tylko i wyłącznie od naszych upodobań.
Osobiście najbardziej przypadł mi do gustu sposób z żelem do mycia twarzy- ponieważ po skończonym peelingu lubię zmyć resztki drobinek, które pozostały na twarzy wodą. A skoro mam na niej żel myjący- dodatkowo mam pewność, że jest w 100% oczyszczona.
Na koniec odpowiedzmy sobie na pytanie- czy takie płatki faktycznie są w stanie zastąpić peeling- ten grubo- czy drobnoziarnisty?
W moim wypadku tak. Przy regularnym zastosowaniu osiągniemy zamierzony efekt pozbycia się martwego naskórka. Jednak jest to efekt raczej delikatny. Jeśli Wasza skóra wymaga, zwłaszcza teraz, bardziej intensywnego złuszczania- płatki mogą okazać się niewystarczające. Choć mogą okazać się wsparciem między innymi mechanicznymi metodami pozbywania się suchych skórek.
Znacie takie płatki? Używałyście? Macie ochotę wypróbować? Jak walczycie o piękną i gładką cerę? Stosujecie peelingi, toniki złuszczające czy inne metody?
Ściskam Was mocno!
K. ;)
Nie miałam pojęcia, że taki produkt istnieje. Z chęcią jednak bym wypróbowała tych peelingujących płatków
OdpowiedzUsuńWypróbuj koniecznie. ;)
UsuńPierwszy raz widzę ten produkt :) nigdy go nie używałam, ale chętnie wypróbuje!
OdpowiedzUsuńCieszę się, że poznałaś je dzięki mnie. ;D
UsuńNie wiedzialam, ze takie platki sa. Chetnie sama wyprubuje.
OdpowiedzUsuńWidzę, że podsunęłam nowinkę. :)
Usuńwow! Muszę je kupić! ;D Obserwuję, melodylaniella.blogspot.com
OdpowiedzUsuńCzekam na Twoje wrażenia. ;)
Usuń