Cześć!
Całkiem niedawno rozmawiałyśmy (tutaj) na temat przecinania pozornie zużytych do końca kosmetyków. Większość z Was, podobnie jak ja, decyduje się na wygrzebanie resztek lubianych kosmetyków.
Dziś zadam Wam kolejne pytanie- mianowicie: przelewacie? ;)
Początkowo możecie nie wiedzieć o co chodzi- i wcale się nie dziwię. Być może kolejne zdjęcie co nieco Wam podpowie?
Teraz możecie mieć zupełny mętlik w głowie. Bo co mogą mieć wspólnego z naszym tematem puste opakowania?
Odpowiedź jest banalna. To mój kolejny sposób, który praktykuję z różnych względów. Kremowe żele pod prysznic, czy też te które słabo się pienią przerabiam na piankę. Pisałam o tym sposobie już dawno temu, ale nic się nie zmieniło w tej kwestii. KLIK
Dostaję dzięki temu puszysty kosmetyk, po który sięgam z chęcią codziennie podczas prysznica. Po pierwsze- to dla mnie najprzyjemniejsza forma środka myjącego. Po drugie- oszczędność. Bo ilość, którą zużyłabym podczas jednej kąpieli rozrabiam do takiej, która wystarcza mi na tydzień czy nawet dłużej- i wcale sobie pianki nie żałuję.
Nie wyrzucam też zużytych opakowań z atomizerem. Lubię przelać tam np. tonik. Dzięki temu nie wylewam go na wacik, który zresztą spija jego większość, a mogę delikatną mgiełką rozpylić go na twarz, przetrzeć suchym wacikiem lub od razu nałożyć krem. Genialnie budzi z rana, koi po wieczornym demakijażu.
Innym produktem, który zawsze przelewam są wcierki do włosów. Wiele z nich posiada niepraktyczne opakowania, a atomizer pozwala mi dotrzeć do samej nasady włosa i zaaplikować produkt dokładnie tam gdzie chcę i tam, gdzie ma szanse coś zdziałać- czyli na samą skórę głowy. Dzięki temu jest mniejsza szansa na przetłuszczenie ich od razu po aplikacji.
Tak więc jak widzicie- to mój kolejny codzienny sposób na ułatwienie sobie życia, oszczędność czasu ale też pieniędzy.
A jak wygląda to u Was? Przelewacie?
Podzielcie się swoimi patentami. Które z kosmetyków uważacie, że mają zupełnie niepraktyczne opakowania i je zmieniacie?
Ściskam!
K.
Całkiem niedawno rozmawiałyśmy (tutaj) na temat przecinania pozornie zużytych do końca kosmetyków. Większość z Was, podobnie jak ja, decyduje się na wygrzebanie resztek lubianych kosmetyków.
Dziś zadam Wam kolejne pytanie- mianowicie: przelewacie? ;)
Początkowo możecie nie wiedzieć o co chodzi- i wcale się nie dziwię. Być może kolejne zdjęcie co nieco Wam podpowie?
Teraz możecie mieć zupełny mętlik w głowie. Bo co mogą mieć wspólnego z naszym tematem puste opakowania?
Odpowiedź jest banalna. To mój kolejny sposób, który praktykuję z różnych względów. Kremowe żele pod prysznic, czy też te które słabo się pienią przerabiam na piankę. Pisałam o tym sposobie już dawno temu, ale nic się nie zmieniło w tej kwestii. KLIK
Dostaję dzięki temu puszysty kosmetyk, po który sięgam z chęcią codziennie podczas prysznica. Po pierwsze- to dla mnie najprzyjemniejsza forma środka myjącego. Po drugie- oszczędność. Bo ilość, którą zużyłabym podczas jednej kąpieli rozrabiam do takiej, która wystarcza mi na tydzień czy nawet dłużej- i wcale sobie pianki nie żałuję.
Nie wyrzucam też zużytych opakowań z atomizerem. Lubię przelać tam np. tonik. Dzięki temu nie wylewam go na wacik, który zresztą spija jego większość, a mogę delikatną mgiełką rozpylić go na twarz, przetrzeć suchym wacikiem lub od razu nałożyć krem. Genialnie budzi z rana, koi po wieczornym demakijażu.
Innym produktem, który zawsze przelewam są wcierki do włosów. Wiele z nich posiada niepraktyczne opakowania, a atomizer pozwala mi dotrzeć do samej nasady włosa i zaaplikować produkt dokładnie tam gdzie chcę i tam, gdzie ma szanse coś zdziałać- czyli na samą skórę głowy. Dzięki temu jest mniejsza szansa na przetłuszczenie ich od razu po aplikacji.
Tak więc jak widzicie- to mój kolejny codzienny sposób na ułatwienie sobie życia, oszczędność czasu ale też pieniędzy.
A jak wygląda to u Was? Przelewacie?
Podzielcie się swoimi patentami. Które z kosmetyków uważacie, że mają zupełnie niepraktyczne opakowania i je zmieniacie?
Ściskam!
K.
Ja tez wolę toniki w sprayu :) Dla mnie nalewanie ich na waciki to strata produktu i wacikow!
OdpowiedzUsuńDokładnie- podwójne marnotrawstwo. :P
UsuńNie przelewam, sporo mam kosmetyków, więc aż tak nie oszczędzam. Natomiast rozcinam, bo w środku zostaje często bardzo dużo produktu, a to już mnie trochę rusza :)
OdpowiedzUsuńJa przelewam głównie ze względu na wygodę. Oszczędność jest tylko dodatnim skutkiem ubocznym. ;)
UsuńNie przelewam, ale super sposób na piankę.
OdpowiedzUsuńNiezawodny! A uwielbiam tę formę. ;)
UsuńSuper pomysł na piankę ;)
OdpowiedzUsuńBardzo małym nakładem można ją przygotować- a te gotowe zazwyczaj są dosyć drogie, zwłaszcza biorąc pod uwagę że jest to odrobina rozwodnionego kosmetyku. ;)
UsuńU mnie stoi w łazience przelany Jantar do buteleczki z atomizerem, bo inaczej nie dało się go rozprowadzać równomiernie na skórze i skalpie głowy. Jeżeli mam próbki podkładów to przelewam do takich małych pojemniczków na produkty płynne (dostępne w drogeriach), widziałam też ostatnio sposób na uratowanie końcówki pomadki, ale jeszcze nie zdecydowałam się na to, bo nie lubię nakładać pomadek pędzelkiem. :) Przychylam się do zdania dziewczyn - świetny sposób na piankę!
OdpowiedzUsuńW życiu udało mi się zużyć chyba tylko 2 pomadki- i wtedy grzebałam pędzelkiem do samiuteńkiego końca, bo tak je lubiłam. ;)
UsuńJantar też mam w buteleczce z atomizerem- a z tego co widziałam producent posłuchał wielu próśb i skarg, bo teraz jest w nowym opakowaniu. ;)
Również zostawiam sobie ciekawsze opakowania z dobrym atomizerem czy końcówką do robienia pianki ;)
OdpowiedzUsuńZawsze mogą się przydać. ;)
UsuńMuszę koniecznie wypróbować sposób przerabiania żeli na piankę :)
OdpowiedzUsuńKoniecznie! ;) Jest banalny, a efekt super przyjemny. :D
Usuń