Cześć!
Moje życie coraz bardziej kręci się wokół zbliżającej się wielkimi krokami konferencji Meet Beauty II. Ale powróćmy jeszcze pamięcią do pierwszej edycji. W paczce, którą otrzymałyśmy znalazłam między innymi lakier do włosów, który dane jest mi tera używać. Nie ukrywam, że bardzo się z niego ucieszyłam- już wiele razy słyszałam o nim dużo dobrego, ale jednak zawsze sięgałam po coś sprawdzonego. Tak więc zapraszam Was na recenzję tego różowiutkiego lakieru do włosów Shwarzkopf got2b volumania, big volume, push-up.
Zaczynając od kwestii technicznych- porządne metalowe opakowanie skrywa 300 ml lakieru- zazwyczaj producenci dają nam 250. Tutaj za 50 ml więcej dopłacamy też te kilka złotych- bo jego regularna cena plasuje się w okolicach 20 zł. Jest przepiękne- na pewno rzuca się w oczy. Napisy czytelne, czcionka okej, ozdobniki są bardzo subtelne i całość bardzo ze sobą współgra- brawo!
Dozownik też niczego sobie- wyprofilowany odpowiednio do palca, bezproblemowo daje się wcisnąć i nie zacina się. Nadal nie mam żadnych zastrzeżeń. Produkt wydobywa się na pierwszy rzut oka bardzo równomiernie. Ale...
Mam wrażenie, że raz wypada z niego faktycznie ta substancja, która ma utrwalać fryzurę, a drugi samo powietrze które tylko mierzwi włosy.
Warto wspomnieć o zapachu- miał być malinowy i z tego też jest znany ten gagatek. Jeśli ktoś lubi ten sztuczny zapach- to malina to może i jest. Ale raczej bardzo mało wyczuwalna i nie zawsze- tak samo jak nie zawsze utrzymuje fryzurę.
Jestem do niego nieco sceptycznie nastawiona- jest bardzo mało wydajny. Za każdym razem trzeba użyć go sporo aby zauważyć efekt na włosach. I niestety zdarza mu się je skleić, stworzyć lekką skorupę- co nie jest pożądanym przeze mnie efektem...
Z drugiej strony jest wiele dni, gdy wygląda dobrze i pomaga mi utrzymać moje loki w skręcie przez cały dzień. Wybitnie objętości nie dodaje, choć jeśli nasze włosy mają lepszy dzień to pomaga w jej utrzymaniu.
Moje życie coraz bardziej kręci się wokół zbliżającej się wielkimi krokami konferencji Meet Beauty II. Ale powróćmy jeszcze pamięcią do pierwszej edycji. W paczce, którą otrzymałyśmy znalazłam między innymi lakier do włosów, który dane jest mi tera używać. Nie ukrywam, że bardzo się z niego ucieszyłam- już wiele razy słyszałam o nim dużo dobrego, ale jednak zawsze sięgałam po coś sprawdzonego. Tak więc zapraszam Was na recenzję tego różowiutkiego lakieru do włosów Shwarzkopf got2b volumania, big volume, push-up.
Zaczynając od kwestii technicznych- porządne metalowe opakowanie skrywa 300 ml lakieru- zazwyczaj producenci dają nam 250. Tutaj za 50 ml więcej dopłacamy też te kilka złotych- bo jego regularna cena plasuje się w okolicach 20 zł. Jest przepiękne- na pewno rzuca się w oczy. Napisy czytelne, czcionka okej, ozdobniki są bardzo subtelne i całość bardzo ze sobą współgra- brawo!
Dozownik też niczego sobie- wyprofilowany odpowiednio do palca, bezproblemowo daje się wcisnąć i nie zacina się. Nadal nie mam żadnych zastrzeżeń. Produkt wydobywa się na pierwszy rzut oka bardzo równomiernie. Ale...
Mam wrażenie, że raz wypada z niego faktycznie ta substancja, która ma utrwalać fryzurę, a drugi samo powietrze które tylko mierzwi włosy.
Warto wspomnieć o zapachu- miał być malinowy i z tego też jest znany ten gagatek. Jeśli ktoś lubi ten sztuczny zapach- to malina to może i jest. Ale raczej bardzo mało wyczuwalna i nie zawsze- tak samo jak nie zawsze utrzymuje fryzurę.
Jestem do niego nieco sceptycznie nastawiona- jest bardzo mało wydajny. Za każdym razem trzeba użyć go sporo aby zauważyć efekt na włosach. I niestety zdarza mu się je skleić, stworzyć lekką skorupę- co nie jest pożądanym przeze mnie efektem...
Z drugiej strony jest wiele dni, gdy wygląda dobrze i pomaga mi utrzymać moje loki w skręcie przez cały dzień. Wybitnie objętości nie dodaje, choć jeśli nasze włosy mają lepszy dzień to pomaga w jej utrzymaniu.
Nie jestem w stanie jednoznacznie stwierdzić, czy go lubię, czy nie. Czasem kocham, innym razem nienawidzę bo najchętniej umyłabym jeszcze raz włosy po jego zastosowaniu. Cieszę się, że miałam okazję go przetestować, ale raczej powrotów nie planuję. Zdecydowanie lepiej sprawdza się u mnie każdy lakier z Nivea czy Taft. I wystarcza przynajmniej na pół roku codziennego stosowania- ten po miesiącu jest podejrzanie lekki.
Znacie ten produkt? Lubicie czy nie? Za co? Czy macie podobne spostrzeżenia do moich, czy to jakoś moje włosy nie potrafią się z nim dogadać? Znacie inne produkty tej serii?
Jestem niesamowicie ciekawa co macie na jego temat do powiedzenia.
Ściskam mocno,
K. ;*
Lakier stosuję tylko na większe wyjścia :)
OdpowiedzUsuńJa nie wyjdę z domu bez wypsikanych włosów! Nawet czasami "po domu" z rozpędu się utrwalę. :P Chociaż staram się tak nie robić. A bez lakieru moje włosy są przyklapem po 15 minutach...
UsuńŚwietna recenzja! Mam cienkie włosy, więc na pewno go nie kupię!^^Obserwuję i pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie na konkurs!
www.jennydzemson.blogspot.com
O- warto zaznaczyć, że moje nie są ani bardzo grube ani ciężkie. Więc pewnie się u Ciebie też nie sprawdzi.
UsuńBuziaki! ;*
Super recenzja, Ciekawa jestem tego lakieru, skoro faktycznie tak ładnie pachnie... chyba go kupię! :D Super. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJestem wychowana na najbardziej ohydnym lakierze jaki istnieje- pewnie wiele z Was go kojarzy. Był w dużym opakowaniu, różowo-fioletowym. Jak tylko moja mama go używała to trzeba było szybko się ewakuować z domu! :D Zapach lakieru mi nie przeszkadza, malinowego aromatu nie znoszę. Dla mnie zdecydowanie ważniejsze jest działanie. ;)
UsuńNigdy nie miałam, ale bardzo chętnie go przetestuje. Bardzo mnie zachęcił. Ciągle szukam jakiegoś ciekawego, który mnie zadowoli. Ja również zostałam wychowana na lakierze w opakowaniu różowo-fioletowym w którym wspominasz w jednym z komentarzu jego zapach był okropny :(
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i obserwuję!
Współczuję przeżyć z nim związanych! :p przetestuj i koniecznie podziel się swoimi wrażeniami. Buziaki! :*
UsuńNie używam lakieru do włosów. ;D
OdpowiedzUsuńJa zdecydowanie powinnam. ;)
UsuńNa moich włosach się sprawdza. Co prawda nie używam go często ale zawsze lubię mieć go w zapasie ;)
OdpowiedzUsuńHmm, no to nie wiem- może używam go za dużo, zbyt blisko pryskam? Albo po prostu nasza struktura włosa się na tyle różni, że inaczej się sprawdza. ;)
Usuń