Cześć!
Ostatnio zrobiło się na blogu bardzo pomadkowo. Wiele z nich zaliczyłam do tych długotrwałych czy hardkorowo długotrwałych. Ich pigment często wżera się w usta i wszystko jest świetnie, dopóki nie zechcemy się pozbyć koloru z ust. Nie dla mnie są w tym wypadku płyny micelarne- nie znoszę tego smaku. Mleczka- nie używam. Mydło czy żel w połączeniu z wodą- zdecydowanie nie! Ale znalazłam mój sposób idealny- który delikatnie przy okazji pielęgnuje usta. Ciekawi?
Klasyczny krem Nivea- czy jest tutaj ktoś, kto go nie zna? Jedni lubią bardziej, drudzy mniej. Ma swoich wyznawców, pokroju mojego taty- któremu pomaga nawet na katar. :D
Dla mnie okazał się być wybawieniem dla ust zmęczonych od wżartego pigmentu pomadek. Po prostu- nakładam całkiem sporą ilość, wsmarowuję i ściągam chusteczką. Banalnie proste, a nie przesusza dodatkowo ust przy demakijażu.
I tadaaa!
Usta wracają do stanu przed nałożeniem koloru. W razie potrzeby przy bardzo upartych szminkach, ponawiam aplikację i wtedy już na pewno wszystko zejdzie.
Gęsta konsystencja kremu pozwala mi się go nie najeść przy zmywaniu. Usta po takim szybkim zabiegu odczuwają lekką ulgę. Od razu można nałożyć na nie balsam lub też czystą porcję kremu- który u mnie też się sprawdza.
Pomadki z mojego zbioru, które zaliczam do długotrwałych i przy tym uciążliwych przy zmywaniu zaliczam zdecydowanie:
Ostatnio zrobiło się na blogu bardzo pomadkowo. Wiele z nich zaliczyłam do tych długotrwałych czy hardkorowo długotrwałych. Ich pigment często wżera się w usta i wszystko jest świetnie, dopóki nie zechcemy się pozbyć koloru z ust. Nie dla mnie są w tym wypadku płyny micelarne- nie znoszę tego smaku. Mleczka- nie używam. Mydło czy żel w połączeniu z wodą- zdecydowanie nie! Ale znalazłam mój sposób idealny- który delikatnie przy okazji pielęgnuje usta. Ciekawi?
Bohaterem dzisiejszego posta jest Ole flamingo! z serii Rouge Edition Velvet od Bourjois. Świetna pomadka, długotrwała- ale ciężka do zmycia.
Klasyczny krem Nivea- czy jest tutaj ktoś, kto go nie zna? Jedni lubią bardziej, drudzy mniej. Ma swoich wyznawców, pokroju mojego taty- któremu pomaga nawet na katar. :D
Dla mnie okazał się być wybawieniem dla ust zmęczonych od wżartego pigmentu pomadek. Po prostu- nakładam całkiem sporą ilość, wsmarowuję i ściągam chusteczką. Banalnie proste, a nie przesusza dodatkowo ust przy demakijażu.
I tadaaa!
Usta wracają do stanu przed nałożeniem koloru. W razie potrzeby przy bardzo upartych szminkach, ponawiam aplikację i wtedy już na pewno wszystko zejdzie.
Gęsta konsystencja kremu pozwala mi się go nie najeść przy zmywaniu. Usta po takim szybkim zabiegu odczuwają lekką ulgę. Od razu można nałożyć na nie balsam lub też czystą porcję kremu- który u mnie też się sprawdza.
Pomadki z mojego zbioru, które zaliczam do długotrwałych i przy tym uciążliwych przy zmywaniu zaliczam zdecydowanie:
A jak Wy radzicie sobie z takim pigmentem? Sięgacie po te same płyny co do demakijażu twarzy? A może po jakieś specjalne preparaty? Znacie metodę z kremem?
Dla mnie to zdecydowanie najlepszy patent, który stosuję od dłuższego czasu. I nie mam zamiaru tego zmieniać, bo jest dla mnie idealny! Polecam Wam wypróbować- może i Wam przypadnie do gustu? ;)
Ściskam mocno,
K. ;*
P.S. Będę na Meet Beauty II! Widzismy się? ;)
Widzimy się na Meet Beauty ;) Ja zawsze przecieram usta micelem w połączeniu z olejem np. uczepy trójlistkowego albo samym olejem kokosowym i resztki pomadki zostają na płatku ;)
OdpowiedzUsuńJak w końcu dorwę się do oleju kokosowego to też spróbuję. Ale micela w okolicach ust nie znoszę! fe!
UsuńSuper! Nie mogę się doczekać! ;*
Mnie niestety nie bedzie :(
OdpowiedzUsuńPs. Ja zmywam płynem dwufazowych i od razu schodzi :)
Szkoda!
UsuńU mnie też schodzi, ale potem mam gorzki posmak w ustach. ;P
Wow, nie znałam tego sposobu, muszę zapamiętać ten patent.
OdpowiedzUsuńWidzimy sie na meet beauty ;))
Pozdrawiam MARFELKA ♥
Autorski patent zdesperowanej miłośniczki szminek. :D Polecam. :P
UsuńDo zobaczenia! ;*
Pewnie olejki również by się sprawdziły, bo są tłuste ;)
OdpowiedzUsuńMyślę że tak. ;)
UsuńU mnie chyba żadna pomadka nie utrzymała się jeszcze od rana do wieczora, nawet Rouge Edition Velvet...
OdpowiedzUsuńI tak w sumie aż tak długiej trwałości nie potrzebuję. ;) Mi wystarczy spokojne 8h dnia roboczego.
UsuńJa zwykle używam do tego celu oleju, również świetnie się sprawdza :D
OdpowiedzUsuńPewnie- bo też jest tłusty. ;) A u mnie Nivejka leżała taka biedna i zapomniana, to jej wymyśliłam zastosowanie. :D
UsuńSpryciucha! Na to bym nie wpadła :D
OdpowiedzUsuńNo widzisz- potrzeba matką wynalazku! :P
UsuńŚwietna metoda! A krem Nivea na katar to może być jak skóra się podrażni od wycierania nosa, ja czasem tak mam i wtedy czasem używam takiego kremu Bepanthen na podrażnienia, ale może Nivea też da radę :-)
OdpowiedzUsuńNajlepsza!
UsuńWiesz- na podrażnioną skórę Nivea jak najbardziej. Ale tu chodzi fizycznie o katar! :D
Też używam kremu NIVEA by pozbyć się jakiejś pomadki lub jej pozostałości ;)
OdpowiedzUsuńSuper. :D Moja kuzynka opowiadała że kiedyś też tak się cały makijaż zmywało. ;p
UsuńJa zazwyczaj sięgam po olej, może być to zarówno specjalny olejek do demakijażu, jak i odrobina oleju kokosowego lub z oliwek. Pomadka znika w ciągu kilku sekund, a usta są przyjemnie nawilżone :)
OdpowiedzUsuńNa pewno też jest to świetny i efektywny sposób. ;) Ja nie mam w ostatnim czasie olejku pod ręką więc wybieram krem. ;D
Usuń