zakładki

wtorek, 3 maja 2016

Manicure shea Indigo Spa- krok po kroku

Cześć!

Jak Wasza majówka? Moja trwa w najlepsze, choć w tym roku spędzam ją bardzo leniwie i spokojnie. Ale tak też jest fajnie. Cały czas wspominam Meet Baeuty- uwierzycie, że minął już grubo ponad tydzień!?

Podczas warsztatów Indigo Nails miałyśmy okazję przyjrzeć się z bliska nowej metodzie odżywiania paznokci- mowa tu o manicure z użyciem masła shea. Jest to składnik bardzo dobrze mi znany- bo używam go od dłuższego czasu w czystej formie pod oczy, ale żeby odżywiać nim paznokcie jeszcze nie słyszałam. A Wy?

Dzisiaj krok po kroku przedstawię Wam jak taki zabieg wygląda.



Indigo w swojej ofercie posiada wiele (z tego co naliczyłam to 9) masełek w różnych wariantach zapachowych. Do mnie trafił Seventh Heaven. Jest ciężki do opisania, lekko słodki, lekko kwiatowy. Bardzo intensywny- i długo utrzymuje się na ciele. Niektóre z zapachów inspirowane są najpopularniejszymi perfumami- więc każda z nas powinna znaleźć coś dla siebie.

Oprócz tego, że masło można wykorzystać w celu wykonania odżywczego manicure, możemy je także zastosować do skórek, na całe ciało, jako krem do twarzy czy maskę do włosów! Prawdziwy krem-orkiestra.

W opakowaniu znajdziemy 75 ml bardzo gęstego kremu, który w kontakcie z ciepłą skórą topi się i bezproblemowo daje rozprowadzić. Opakowanie jest minimalistyczne, dzięki czemu bardzo efektowne- plastikowa miseczka z metalową zakrętką. Cała linia pielęgnacyjna jest wydana w bardzo estetyczny sposób- luksusowy i profesjonalny.

Ja jako zapalona użytkowniczka-nosicielka hybryd nie zdecydowałam się na przedwczesne ich ściągnięcie. Ale miałam idealną modelkę. Mojej przyjaciółce w ostatnim czasie paznokcie bardzo podupadły, stały się bardzo łamliwe. Postanowiłyśmy wykorzystać to jako świetną możliwość sprawdzenia mocy manicure shea!



Zaczynamy standardowo- od spiłowania paznokci do odpowiadającego nam kształtu i zmycia wszystkiego, co na nich jest. Te czynności mnie ominęła, bo Kasia zajęła się tym sama już wcześniej. Dodatkowo należy dokładnie odsunąć skórki, aby płytka wyglądała po prostu dobrze.



Kolejnym krokiem jest dokładne- ale niezbyt mocne! zmatowienie płytki przy użyciu odpowiedniego bloczka- o gradacji min. 240. Ważne, aby nie był zbyt mocny i po prostu nie uszkodził paznokcia. Płytka ma być dokładnie oczyszczona z wierzchniej tłustej warstwy, a nie zniszczona.





Teraz można przejść do czynności właściwej- nałożenia masła na paznokieć. Niewielka ilość wystarcza na pokrycie wszystkich paznokci- nie ma co przesadzać. A jak już nałożymy...







Przy pomocy polerki Dimond Shine (bardzo gładka, z małą ilością wystających drobinek do zdzierania) wcieramy produkt w paznokieć. Nie trzeba być bardzo dokładnym, skórkom też się należy!





 Po wpracowaniu pierwszej warstwy nakładamy jeszcze raz masło na paznokcie.
I znów wcieramy przy użyciu polerki.






Po wtarciu odkładamy polerkę i przechodzimy do wtarcia resztek masła shea w skórki.

Ale nie ograniczamy się i przechodzimy też na całe dłonie. Samo nasuwa się w tym momencie wykonanie masażu- zawsze w kierunku od opuszków do serca. Po zakończeniu całego rytuału dobrze jest wytrzeć dłonie w ręcznik papierowy- aby ostatecznie pozbyć się resztek tłustej warstwy.







I tyle! Banalnie prosta czynność, a efekty ma dawać już w pierwszym tygodniu od wykonania. Paznokcie mają stać się mocniejsze, zdrowsze i rosnąć zauważalnie szybciej. Zobaczymy jak będzie- wykonamy u Kasi jeszcze raz zabieg po tygodniu, a wrażeniami podzielimy się po dwóch od pierwszego zabiegu. Trzymajcie kciuki za postępy!

Jedyne "ale", jakie muszę zaznaczyć to fakt, że po wykonaniu takiego zabiegu przez około tydzień nie można niczym pomalować paznokci- po prostu płytka jest bardzo tłusta i cokolwiek nałożymy na nią najzwyczajniej w świecie spłynie.


Po samym zabiegu widać różnicę w zewnętrznym stanie paznokci. Wszelkie bruzdy, przetarcia są wygładzone. Płytka pięknie błyszczy. Całe dłonie są niesamowicie miękkie i pachnące, a skórki zupełnie niewidoczne. A mam nadzieję, że za tydzień czy dwa zobaczymy jeszcze więcej dobrego.

Słyszałyście już o takiej metodzie? Jak się na nią zapatrujecie? Miałybyście ochotę na taki zabieg? A może znacie alternatywę dla niego?

Ja na pewno skuszę się za jakiś czas na taką regenerację po hybrydach. Pomimo tego, że moje paznokcie nie są wybitnie od niej zniszczone, na pewno przyda im się trochę oddechu i wtedy na pewno skorzystają z dobroczynnego działania masła shea.

Czekam na Wasze komentarze!

K. ;*

14 komentarzy:

  1. Nigdy nie słyszałam, ale czuję się zainteresowana :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawa jestem, jak będzie to wyglądać w połączeniu z hybrydami. Staram się - choć często zapominam - wsmarowywać odżywkę w skórki i pod paznokcie. Masło może być ciekawą alternatywą :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do pielęgnacji skórek jak najbardziej się nada. Zamiast używać oliwki masło może być dobrą alternatywą. ;)

      Usuń
  3. Taki zabieg wygląda fantastycznie, moje paznokcie zdecydowanie polubiły by wcieranie. Codziennie pielęgnuję swoje skórki olejkami, a taka odżywa na prawdę jest ciekawa :)
    pozdrawiam !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przy tym zabiegu mogłabyś nawet zmniejszyć częstotliwość zajmowania się nimi- dają efekt spokojnie na kilka dni. ;)

      Usuń
  4. Muszę koniecznie go wypróbować, jestem ciekawa czy sprawdzi się na moich bardzo słabych paznokciach!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teoretycznie powinien. ;) Też mnie frapuje jak sobie poradzi- czekamy na efekty.

      Usuń
  5. Uwielbiam zapachy tych masełek :) Moja mama była bardzo zadowolona z tego zabiegu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapachy są bardzo ciekawe. Bardzo luksusowe do tego. Może też namówię moją mamę na zabieg. :D

      Usuń