Cześć!
Oficjalnie mamy już lato. Co poniektórzy nawet wakacje. Innych przy życiu trzyma wizja ciepłych dni, urlopów, wyjazdów.
Jak myślę o lecie- w głowie pojawia mi się obraz zadbanego kobiecego ciała w bikini. Ja się powoli budzę, że czas najwyższy podjąć jakieś bardziej radykalne środki i wziąć się za siebie. Oczywiście pośpieszne i intensywne dbanie o skórę w ostatniej chwili dużo nie daje- o ciało dbać trzeba cały rok. W jednej kwestii na pewno w tym roku będę miała łatwiej- na pewno nie będę zmagać się z przesuszoną skórą! A to dzięki temu okazowi.
Moim ogromnym odkryciem pielęgnacyjnym jest nawilżający balsam do ciała Shea Formula od Palmer's.
Balsam otrzymałam do testowania podczas drugiej edycji Meet Beauty <KLIK> <KLIK>. I szczerze przyznaję, że gdyby nie to pewnie nawet w stronę marki bym nie spojrzała- kojarzyła mi się jedynie ze smarowidłami dla kobiet w ciąży. Nic bardziej mylnego- mają całkiem pokaźną ofertę, której koniecznie trzeba się bliżej przyjrzeć.
Balsam z serii Raw Shea jak sama nazwa sugeruje- w dużej mierze składa się ze wspomnianego wcześniej masła, które głęboko nawilża i zmiękcza skórę. Oprócz tego, znajdziemy całe bogactwo innych składników- między innymi olej marula, który ma poprawiać fakturę skóry czy ekstrakt z owsa, którego celem jest ukojenie skóry i łagodzenie podrażnień.
Balsam napakowany jest dobrociami- i ciało w 100% wykorzystuje potencjał tych składników.
Balsam zamknięty jest w bardzo zgrabnej butli z porządnego i dosyć twardego plastiku. Opakowanie skrywa 250 ml białego gęstego kremu. Zamknięcie chodzi lekko i zamyka całkiem pokaźny otwór przez który można wydobyć odpowiednią ilość balsamu do pokrycia jednej partii ciała.
Ma bardzo przyjemny zapach. Dla mnie niezidentyfikowany- na pewno naturalny i delikatny, nie gryzie się z innymi. Uwielbiam go po wieczornej kąpieli- uspokaja, koi nerwy i otula.
Konsystencja jest ciekawa- na pierwszy rzut oka wydaje się być gęstym balsamem- niemal masłem. Ale w sumie przy wstrząśnięciu butelką "chlupie" jak półpłynna substancja. W kontakcie z ciepłą skórą delikatnie się roztapia, przez co rozprowadza się błyskawicznie.
Z czasem, gdy zaczęło go ubywać z opakowania, zmuszenie go do wyjścia było coraz trudniejsze- dlatego wzięłam go podstępem i mój balsam mieszka do góry nogami- dzięki czemu zawsze od razu po otwarciu wyciskam odpowiednią ilość, bez wstrząsania i uderzania.
Nawet jeśli przesadzimy z ilością- nie ma mowy o mozolnym wcieraniu i mazaniu się kremu. Wchłania się momentalnie. I to dosłownie- po kilku sekundach odczuwa się nawilżenie- ale żadnej lepkiej warstwy!
A co do samego nawilżenia- jest szał! Przy regularnym stosowaniu tego balsamu przeszłam na system nawilżania ciała co 2 dni- jest to w zupełności wystarczające, a skóra nie odczuwa żadnego dyskomfortu. Dzięki temu oszczędzam po pierwsze czas, a po drugie sam kosmetyk który wystarczy mi na dłużej.
Nigdy nie przykładałam dużej uwagi do pielęgnacji ciała- wydawało mi się, że jakikolwiek balsam wystarcza, a w sumie regularnie zaczęłam ich używać kilka lat temu. Ale teraz widzę różnicę- i właśnie efekt gładkiej, miękkiej i naprężonej skóry zachęca mnie do dalszego sięgania po kosmetyk. W tym przypadku zdecydowanie tak jest.
Balsam spisuje się u mnie w 100%- nie mam mu absolutnie nic do zarzucenia (oprócz tego, że zaraz mi się skończy!). Odkryłam ideał!
Znacie go? A może inne kosmetyki z tej serii- polecacie coś? Miałyście styczność z marką Palmer's- sięgacie regularnie po jakiś kosmetyk?
Serdecznie polecam wypróbowanie balsamu Raw shea- nada się zarówno do bardzo wymagającej skóry, jak i do tej łatwej w obyciu. Ja się zakochałam.
Ściskam,
K. ;)
Oficjalnie mamy już lato. Co poniektórzy nawet wakacje. Innych przy życiu trzyma wizja ciepłych dni, urlopów, wyjazdów.
Jak myślę o lecie- w głowie pojawia mi się obraz zadbanego kobiecego ciała w bikini. Ja się powoli budzę, że czas najwyższy podjąć jakieś bardziej radykalne środki i wziąć się za siebie. Oczywiście pośpieszne i intensywne dbanie o skórę w ostatniej chwili dużo nie daje- o ciało dbać trzeba cały rok. W jednej kwestii na pewno w tym roku będę miała łatwiej- na pewno nie będę zmagać się z przesuszoną skórą! A to dzięki temu okazowi.
Moim ogromnym odkryciem pielęgnacyjnym jest nawilżający balsam do ciała Shea Formula od Palmer's.
Balsam otrzymałam do testowania podczas drugiej edycji Meet Beauty <KLIK> <KLIK>. I szczerze przyznaję, że gdyby nie to pewnie nawet w stronę marki bym nie spojrzała- kojarzyła mi się jedynie ze smarowidłami dla kobiet w ciąży. Nic bardziej mylnego- mają całkiem pokaźną ofertę, której koniecznie trzeba się bliżej przyjrzeć.
Balsam z serii Raw Shea jak sama nazwa sugeruje- w dużej mierze składa się ze wspomnianego wcześniej masła, które głęboko nawilża i zmiękcza skórę. Oprócz tego, znajdziemy całe bogactwo innych składników- między innymi olej marula, który ma poprawiać fakturę skóry czy ekstrakt z owsa, którego celem jest ukojenie skóry i łagodzenie podrażnień.
Balsam napakowany jest dobrociami- i ciało w 100% wykorzystuje potencjał tych składników.
Balsam zamknięty jest w bardzo zgrabnej butli z porządnego i dosyć twardego plastiku. Opakowanie skrywa 250 ml białego gęstego kremu. Zamknięcie chodzi lekko i zamyka całkiem pokaźny otwór przez który można wydobyć odpowiednią ilość balsamu do pokrycia jednej partii ciała.
Ma bardzo przyjemny zapach. Dla mnie niezidentyfikowany- na pewno naturalny i delikatny, nie gryzie się z innymi. Uwielbiam go po wieczornej kąpieli- uspokaja, koi nerwy i otula.
Konsystencja jest ciekawa- na pierwszy rzut oka wydaje się być gęstym balsamem- niemal masłem. Ale w sumie przy wstrząśnięciu butelką "chlupie" jak półpłynna substancja. W kontakcie z ciepłą skórą delikatnie się roztapia, przez co rozprowadza się błyskawicznie.
Z czasem, gdy zaczęło go ubywać z opakowania, zmuszenie go do wyjścia było coraz trudniejsze- dlatego wzięłam go podstępem i mój balsam mieszka do góry nogami- dzięki czemu zawsze od razu po otwarciu wyciskam odpowiednią ilość, bez wstrząsania i uderzania.
Nawet jeśli przesadzimy z ilością- nie ma mowy o mozolnym wcieraniu i mazaniu się kremu. Wchłania się momentalnie. I to dosłownie- po kilku sekundach odczuwa się nawilżenie- ale żadnej lepkiej warstwy!
A co do samego nawilżenia- jest szał! Przy regularnym stosowaniu tego balsamu przeszłam na system nawilżania ciała co 2 dni- jest to w zupełności wystarczające, a skóra nie odczuwa żadnego dyskomfortu. Dzięki temu oszczędzam po pierwsze czas, a po drugie sam kosmetyk który wystarczy mi na dłużej.
Nigdy nie przykładałam dużej uwagi do pielęgnacji ciała- wydawało mi się, że jakikolwiek balsam wystarcza, a w sumie regularnie zaczęłam ich używać kilka lat temu. Ale teraz widzę różnicę- i właśnie efekt gładkiej, miękkiej i naprężonej skóry zachęca mnie do dalszego sięgania po kosmetyk. W tym przypadku zdecydowanie tak jest.
Balsam spisuje się u mnie w 100%- nie mam mu absolutnie nic do zarzucenia (oprócz tego, że zaraz mi się skończy!). Odkryłam ideał!
Znacie go? A może inne kosmetyki z tej serii- polecacie coś? Miałyście styczność z marką Palmer's- sięgacie regularnie po jakiś kosmetyk?
Serdecznie polecam wypróbowanie balsamu Raw shea- nada się zarówno do bardzo wymagającej skóry, jak i do tej łatwej w obyciu. Ja się zakochałam.
Ściskam,
K. ;)
Same dobre opinie o nim słyszę ;) Chyba się skuszę, bo wkurza mnie jak balsamy długo się wchłaniają ;/
OdpowiedzUsuńTen wsiąka w mig! Za każdym razem jak się nim smaruję mnie to fascynuje. ^^
UsuńMiałam z tej firmy balsam dla kobiet w ciąży, który był niesamowity, tak nawilżał skórę, która była po nim delikatna i wręcz aksamitna :) więc pewnie i ten balsam jest również wspaniały :)
OdpowiedzUsuńPalmers słynie z dobrych kosmetyków dla kobiet w ciąży- więc nie dziwi mnie, że u Ciebie się sprawdził. ;)
UsuńNa pewno się skuszę, gdy "opróżnię" już zapasy ;)
OdpowiedzUsuńWarto. ;)
UsuńMam wersję kokosową i zapowiada się świetnie :)
OdpowiedzUsuńNie przepadam za kokosem- ale działanie z pewnością będzie podobne. ;)
UsuńDużo dobrego słyszę o tej marce, szczególnie o zapachach produktów :D Muszę wypróbować :D
OdpowiedzUsuńTen jest wyjątkowy i bardzo przyjemny. Ale to tylko miły dodatek do świetnego działania. ;)
UsuńTak naprawdę żadna pielęgnacja na "ostatnia chwilę" nie przynosi zbyt dużych efektów. Chociaż, z drugiej strony - lepiej późno niż wcale! ;)
OdpowiedzUsuńSama zaliczam się niestety do tych dziewczyn, które w kwestii pielęgnacji skóry działa właśnie w ostatnim momencie...
Niestety to tak generalnie w życiu bywa, że zabranie się za coś w ostatnim momencie może okazać się niewystarczające. Ja akurat balsamuję się codziennie, ale w innych kwestiach pozostaję daleko w tyle. ;)
UsuńBardzo lubię balsam z masłem kakaowym tej firmy, więc na ten też będę musiała się skusić :)
OdpowiedzUsuńA ja z chęcią sięgnę po kakaowy. Może zimą? ;)
UsuńBalsam do ciała Palmers polubiłam bardzo, ale jeszcze bardziej przypadł mi do gustu balsam brązujący. Bardzo delikatny! :) Pisałam o nim nawet ostatnio w denku :)
OdpowiedzUsuńPS Dołączam w końcu do obserwatorów :)
Niezmiernie mi miło! Mam miniaturkę brązującego- koniecznie muszę wypróbować- choć szczerze przyznam, że nie przepadam za tego typu kosmetykami. ;)
UsuńSłyszałam sporo pochlebnych opinii na temat kosmetyków tej firmy. Sama widziałam tylko serie dla kobiet w ciąży. Tego balsamu będzie musiała spróbować
OdpowiedzUsuńTeż myślałam, że mają tylko takie serie do ciążowej pielęgnacji. A tu taka miła niespodzianka. ;)
UsuńBrzmi całkiem naturalnie :) Ostatnio staram się jak najczęściej używać tego co zdrowe i naturalne, nawet sama przygotowuje :)
OdpowiedzUsuńWierzę, że tak jest. ;) Ostatnio bardzo dużo mówi się o wymienionych przez Ciebie trendach- oby stały się stylem życia a nie tylko chwilowe. ;) Ja zauważyłam, że całkiem sporo kosmetyków ostatnio ma w składzie właśnie masło shea.
Usuń25 yr old Assistant Media Planner Jilly Shadfourth, hailing from North Vancouver enjoys watching movies like My Father the Hero and Board sports. Took a trip to Hoi An Ancient Town and drives a Ferrari 250 SWB Berlinetta. pojawiaja sie na tej stronie
OdpowiedzUsuńadwokat prawo pracy rzeszow
OdpowiedzUsuń