Cześć!
Dzisiejszy post chciałabym poświęcić miniaturom. Poznacie moją opinię na temat kosmetyków zamkniętych w mini rozmiarze- czy taka ilość jest miarodajna? Czy pomaga nam w podjęciu decyzji o zakupie pełnego produktu, czy jest tylko marketingowym chwytem jak zmusić nas do zapłacenia znacznie drożej za ten sam produkt? Zapraszam do dzisiejszej lektury!
Zacznę jeszcze od mojej definicji miniatury kosmetyku- w porównaniu do próbki. Miniatura to dla mnie kosmetyk w małej pojemności, ale takiej że po jej zużyciu jestem w stanie określić czy dany produkt się u mnie sprawdza. Natomiast próbka to tylko namiastka, która wystarcza zaledwie na 1 czy 2 użycia- więc nie daje nam wglądu w to, jak nasza skóra na niego reaguje.
Do napisania tego posta zainspirował mnie zestaw od La Roche-Posay, który zakupiłam jakiś czas temu KLIK- mowa tu o dwóch miniaturach z serii Effaclar.
Dokładniej są to oczyszczający żel do skóry tłustej i wrażliwej z wodą termalną z La Roche-Posay (50 ml) oraz krem eliminujący niedoskonaołści Effaclar Duo [+] (15 ml).
Za taki zestaw płacimy 19,99 zł.
Zacznę od początku- czyli dlaczego zdecydowałam się na zakup takiego zestawu. Dawno, dawno temu używałam kremu Effaclar Duo. Był on zbawieniem dla mojej problematycznej cery. Przeszłam przez niezliczoną ilość opakowań. Gdy producent postanowił zmienić recepturę, wprowadzając na rynek Effalcar Duo z [+] plusem bałam się inwestować w pełne opakowanie- bo wiecie jak to jest, gdy jakiś kosmetyk jest idealny i nagle coś w nim zmieniają okazuje się, że jest raczej kiepski. Dlatego też zestaw miniatur pozwolił mi poznać nowy kosmetyk, w nowej formule- dzięki czemu mogę porównać efekty jakie osiągałam dawniej, a jakie daje teraz.
Miniatury to także świetna okazja na poznanie nowej marki, czy po prostu nowych produktów. Po II edycji konferencji Meet Beauty Palmer's obdarował nas dwiema miniaturami- dzięki czemu będę mogła w ogóle wypróbować różne serie, zobaczyć która działaniem czy choćby zapachem bardziej mi odpowiada. Dzięki temu będę miała szerszy wgląd i ułatwioną decyzję przy zakupie pełnego opakowania.
Nie sposób nie wspomnieć o tym, że takie maluszki to świetne rozwiązanie w podróży. Pakowanie do najprostszych czynności nie należy, często bagaż ma ograniczony gabaryt czy wagę- więc małe pojemności, które jednak spokojnie i na tydzień wystarczają bywają zbawieniem.
W drogeriach pojawiły się całe działy z miniaturami- czy to w Rossmanie, czy uwielbianym przeze mnie Yves Rocher. Wtedy też mogę wypróbować np. limitowane serie czy po prostu nowości. Bo właśnie takie produkty to nie tylko gratisowy dodatek do zakupów, ale też kosmetyki do zakupu w asortymencie sklepu.
Według mnie największy sens przy zakupie miniatur mają tzw. kosmetyki wysokopółkowe. Z własnego doświadczenia i dzięki właśnie małej pojemności już wiem, że tusz Benefit they're Real! nie jest dla mnie. Dlaczego tak jest przeczytacie w TYM poście. Cieszę się, że nie wtopiłam w niego ponad 100 zł- bo byłabym bardzo zawiedziona.
A oprócz tego odkryłam np. że nie cała seria Anthelios z La Roche Posay jest taka zła. O ile krem z filtrem SPF 30 jest rolującą się katastrofą, o tyle już wersja lekka z SPF 50+ już taka zła nie jest. Przy kolejnym wyborze kremu chroniącego przed słońcem nie skreślę dzięki temu całej serii.
Tyle przychodzi mi na myśl w kwestii zalet. Z minusów na pewno cena- nie są to zwykle tanie rozwiązania, ale z drugiej strony lepiej wydać jednorazowo mniej i mieć pewność, czy dany kosmetyk się u nas sprawdzi. W końcu to nie są rozwiązania stałe, a jedynie próbne.
Ja jestem na TAK w kwestii próbowania!
A jak kształtuje się Wasza opinia w kwestii takich produktów? Lubicie próbować? Co Wam dały takie większe próbki? Czy zachęciły Was do zakupu pełnowymiarowego kosmetyku? A może wręcz przeciwnie- okazało się że wręcz kultowy produkt nie sprawdza się u Was w ogóle?
Czekam na Wasze historie w komentarzach. ;)
Buziaki!
K. ;*
Dzisiejszy post chciałabym poświęcić miniaturom. Poznacie moją opinię na temat kosmetyków zamkniętych w mini rozmiarze- czy taka ilość jest miarodajna? Czy pomaga nam w podjęciu decyzji o zakupie pełnego produktu, czy jest tylko marketingowym chwytem jak zmusić nas do zapłacenia znacznie drożej za ten sam produkt? Zapraszam do dzisiejszej lektury!
Zacznę jeszcze od mojej definicji miniatury kosmetyku- w porównaniu do próbki. Miniatura to dla mnie kosmetyk w małej pojemności, ale takiej że po jej zużyciu jestem w stanie określić czy dany produkt się u mnie sprawdza. Natomiast próbka to tylko namiastka, która wystarcza zaledwie na 1 czy 2 użycia- więc nie daje nam wglądu w to, jak nasza skóra na niego reaguje.
Do napisania tego posta zainspirował mnie zestaw od La Roche-Posay, który zakupiłam jakiś czas temu KLIK- mowa tu o dwóch miniaturach z serii Effaclar.
Dokładniej są to oczyszczający żel do skóry tłustej i wrażliwej z wodą termalną z La Roche-Posay (50 ml) oraz krem eliminujący niedoskonaołści Effaclar Duo [+] (15 ml).
Za taki zestaw płacimy 19,99 zł.
Zacznę od początku- czyli dlaczego zdecydowałam się na zakup takiego zestawu. Dawno, dawno temu używałam kremu Effaclar Duo. Był on zbawieniem dla mojej problematycznej cery. Przeszłam przez niezliczoną ilość opakowań. Gdy producent postanowił zmienić recepturę, wprowadzając na rynek Effalcar Duo z [+] plusem bałam się inwestować w pełne opakowanie- bo wiecie jak to jest, gdy jakiś kosmetyk jest idealny i nagle coś w nim zmieniają okazuje się, że jest raczej kiepski. Dlatego też zestaw miniatur pozwolił mi poznać nowy kosmetyk, w nowej formule- dzięki czemu mogę porównać efekty jakie osiągałam dawniej, a jakie daje teraz.
Miniatury to także świetna okazja na poznanie nowej marki, czy po prostu nowych produktów. Po II edycji konferencji Meet Beauty Palmer's obdarował nas dwiema miniaturami- dzięki czemu będę mogła w ogóle wypróbować różne serie, zobaczyć która działaniem czy choćby zapachem bardziej mi odpowiada. Dzięki temu będę miała szerszy wgląd i ułatwioną decyzję przy zakupie pełnego opakowania.
Nie sposób nie wspomnieć o tym, że takie maluszki to świetne rozwiązanie w podróży. Pakowanie do najprostszych czynności nie należy, często bagaż ma ograniczony gabaryt czy wagę- więc małe pojemności, które jednak spokojnie i na tydzień wystarczają bywają zbawieniem.
W drogeriach pojawiły się całe działy z miniaturami- czy to w Rossmanie, czy uwielbianym przeze mnie Yves Rocher. Wtedy też mogę wypróbować np. limitowane serie czy po prostu nowości. Bo właśnie takie produkty to nie tylko gratisowy dodatek do zakupów, ale też kosmetyki do zakupu w asortymencie sklepu.
Według mnie największy sens przy zakupie miniatur mają tzw. kosmetyki wysokopółkowe. Z własnego doświadczenia i dzięki właśnie małej pojemności już wiem, że tusz Benefit they're Real! nie jest dla mnie. Dlaczego tak jest przeczytacie w TYM poście. Cieszę się, że nie wtopiłam w niego ponad 100 zł- bo byłabym bardzo zawiedziona.
A oprócz tego odkryłam np. że nie cała seria Anthelios z La Roche Posay jest taka zła. O ile krem z filtrem SPF 30 jest rolującą się katastrofą, o tyle już wersja lekka z SPF 50+ już taka zła nie jest. Przy kolejnym wyborze kremu chroniącego przed słońcem nie skreślę dzięki temu całej serii.
Tyle przychodzi mi na myśl w kwestii zalet. Z minusów na pewno cena- nie są to zwykle tanie rozwiązania, ale z drugiej strony lepiej wydać jednorazowo mniej i mieć pewność, czy dany kosmetyk się u nas sprawdzi. W końcu to nie są rozwiązania stałe, a jedynie próbne.
Ja jestem na TAK w kwestii próbowania!
A jak kształtuje się Wasza opinia w kwestii takich produktów? Lubicie próbować? Co Wam dały takie większe próbki? Czy zachęciły Was do zakupu pełnowymiarowego kosmetyku? A może wręcz przeciwnie- okazało się że wręcz kultowy produkt nie sprawdza się u Was w ogóle?
Czekam na Wasze historie w komentarzach. ;)
Buziaki!
K. ;*
Jak dla mnie małe opakowania (czy nawet próbki) są niezbędne, bo zajmują mało miejsca. Kiedy się człowiek dużo przemieszcza to każdy cm powierzchni w torbie jest na wagę złota.
OdpowiedzUsuńDokładnie. Czy to podróżuje się samochodem czy zwłaszcza samolotem. ;)
UsuńMiniatura to fajna opcja, zwłaszcza w przypadku kosmetyków z wyższej półki.
OdpowiedzUsuńDokładnie- dzięki temu wiem że they're Real zdecydowanie nie jest wart swojej ceny, natomiast korektor Double Wear jest świetny. ;)
UsuńZgadzam się z tobą w 100%, mam nadzieje, że coraz więcej producentów będzie decydowała się na wprowadzenie produktów w małych opakowaniach.
OdpowiedzUsuńDrodzy Producenci- apelujemy. ;)
UsuńFajna sprawa na wyjazdy :)
OdpowiedzUsuńNiezastąpiona. ;)
UsuńUwielbiam i próbki i miniaturki. Szczególnie ważne jest wprowadzanie miniaturek do produktów, które są drogie. Szkoda, że jeszcze tak mało producentów wprowadziło to do swoich firm ;/
OdpowiedzUsuńDokładnie- dziwi mnie to, bo jest to dobra sprawa do zachęcenia nowych osób do wypróbowania kosmetyków. I dzięki temu można zyskać wiernego konsumenta. ;)
Usuńw sumie takie miniatury mają plusy i minusy, ale chyba więcej tych pozytywnych stron :) dobre na wyjazdy, dobre żeby przetestować, ale też często ich cena jest wysoka i wychodzi nieopłacalnie w stosunku do pełnowymiarowego produktu..
OdpowiedzUsuńTeż o tym wspominam w poście- w przeliczeniu na litr czy inną jednostkę wychodzi więcej, ale z drugiej strony jednorazowo ewentualnie wtopimy mniejszą kwotę. ;) A poza tym- uwielbiamy przecież testować! :D
Usuń