Ostatnio Kasieńka powróciła w wielkim stylu i prawie codziennie gości u Was z postem, jednak ja też nie daję o sobie zapomnieć. :D
Dzisiaj zapraszam Was do porównania pozornie identycznych tuszy do rzęs.
Efekt jaki dają na rzęsach jest według mnie identyczny. Zresztą- same możecie to stwierdzić, patrząc na powyższe zdjęcie.
Czy tusz Lovely Curling Pump up oraz Miss sporty Studio Lash 3D volumythic mascara to te same produkty zamknięte w opakowaniach innych firm?
Łączy je wiele. Od najbardziej zewnętrznych rzeczy, które zauważamy na pierwszy rzut oka- czyli żółtego opakowania, podobnej szaty graficznej, po to co kryje wnętrze, czyli szczoteczki.
Nawet logo firm umieszczone są na pasku w podobnym odcieniu. Widać tutaj wielką inspirację jednej firmy drugą.
Obie maskary mają silikonowe szczoteczki, z krótkimi włoskami. Jeszcze jakiś czas temu twierdziłabym, że nie da się pomalować takimi rzęs. Jednak teraz przekonałam się i nie narzekam. Nauczyłam się korzystać z zalet tak małych szczoteczek- dzięki czemu nie zawsze moja powieka jest ubrudzona od nasady rzęs aż po łuk brwiowy.
Przechodząc do dalszych podobieństw- obie firmy umieściły 8 ml produktu. Cenowo wychodzi również podobnie. Za maskarę Lovely płacimy około 9 zł, za Miss sporty 11 zł. Są to tusze z jednej z najniższych półek cenowych, ale efekt jaki dają zdecydowanie jest wart dużo więcej.
Skoro wydaje nam się jak na razie, że są to te same produkty, przejdźmy do różnic. I jest jedna zasadnicza. Ich konsystencja.
Po otwarciu Curling pump up, używamy dosyć lejącego tuszu, który daje delikatny efekt. Rzęsy są zawsze dobrze rozdzielone, ale często musiałam dokładać drugą warstwę, ponieważ lubię bardziej podkreślone rzęsy. Mimo wszystko, po około tygodniu- gdy zdążył podeschnąć, przez kolejne tygodnie mogłam cieszyć się świetnym efektem nawet przy pierwszej warstwie.
Jeśli chodzi o Miss sporty, to już od pierwszego użycia byłam zauroczona. Jest o wiele gęstszy i oleisty niż jego poprzednik. Dzięki temu jedna warstwa pozwala nam osiągnąć efekt pogrubienia, wydłużenia- wręcz dobudowania rzęs. Zdarzyło mi się nim posklejać włoski, ale szczoteczka przy odrobinie cierpliwości pomagała wyczesać nadmiar i efekt końcowy był wysoce zadowalający.
Przeszkodę tę można łatwo ominąć- ja po prostu przed przyłożeniem szczoteczki do oka odciskam nadmiar w chusteczkę.
Zastanawiacie się zapewne, który brat wychodzi ze starcia wygranym. Na dzień dzisiejszy na prowadzenie wysuwa się Miss sporty.
Co nie znaczy, że Lovely jest zły. Przeszłam już przez kilka opakowań i z chęcią kiedyś jeszcze do niego powrócę. Zobaczymy jeszcze jak będzie z żywotnością mojego nowego sprzymierzeńca- bo Lovely dawał radę przez 3 do 3,5 miesiąca- co jest całkiem niezłym wynikiem.
Na koniec zostawiam Was ze zdjęciami efektu na rzęsach przy pełnym makijażu. Enjoy!
Koniecznie podzielcie się swoją opinią, jeśli miałyście okazję używać jednego z tych tuszy. Czy na co dzień stawiacie na te z niższej półki, czy jednak wolicie te droższe? Jaki efekt na rzęsach najbardziej lubicie? A może znacie jeszcze jakieś godne polecenia tusze drogeryjne?
Trzymajcie się ciepło! A ja lecę testować nowość, którą pokazywałam Wam na Instagramie! (Gdzie serdecznie zapraszamy!)
K. ;*
Super porównanie bo kiedyś myślałam o tym bracie bliźniaku i chyba muszę go wypróbować i porównać na sobie ;) efekt faktycznie niemal identyczny na zdjęciach.
OdpowiedzUsuńIdentyczny, a przy mniejszym wysiłku. Bardzo się cieszę, że spodobało Ci się zestawienie. ;) Buźka!
UsuńBardzo tajne i ciekawe porównanie :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że przypadło Wam do gustu! ;*
UsuńFaktycznie sa bardzo podobne, ja mialam tylko ta z Lovely ale bylam srednio zadowolona bo sie odbijala i oddalam siostrze ;)
OdpowiedzUsuńMiss sporty jest zdecydowanie bardziej gęsta. Lovely, zwłaszcza w początkowej fazie jest bardzo wodnista- i faktycznie potrafi się odbić. ;)
UsuńMiałam ten pump up, ale taki bardzo przeciętny był dla mnie
OdpowiedzUsuńDla mnie jak na 9 zł to efekt przerasta moje najśmielsze oczekiwania. ;) Miałam wiele dużo droższych i o wiele gorszych tuszy
UsuńLubie takie posty porównywawcze :) żółty Lovely mnie nie zachwycił, muszę za jakiś czas wypróbować MS
OdpowiedzUsuńMyślę, że warto spróbować. ;) Ja również lubię posty z porównaniami. I też staram się pisać w sposób, w jaki sama lubię czytać. ;*
Usuń