Cześć!
Suche szampony stały się dla nas łatwo dostępne już jakiś czas temu. Wcześniej, nie znając ich po prostu nie odczuwałam potrzeby odświeżenia włosów, były jakie były. Zresztą wtedy to najważniejsze dla mnie było aby były proste, a co tam objętość czy sklejone i przeciążone strąki. W pewnym momencie w mojej łazience zagościł pierwszy suchy szampon- zresztą niezbyt udany. Ale rozgościł się na dobre i teraz jest pozycją obowiązkową.
Sięgam po nie dość często- choć walczę z tym. Niestety moje z natury cienkie włosy często tego samego dnia po umyciu stają się oklapnięte, przyklejone do skóry głowy. Po prostu nie wyglądają zbyt świeżo. Wtedy ratuję się suchym szamponem.
Dziś chciałabym pokazać Wam 2 z nich, które ostatnio przewinęły się przez moje włosy.
Dziś pod lupę weźmiemy suche szampony Batiste w wersji zapachowej neon lights oraz Syoss anti-grease.
Z zewnątrz podobne- wysoka, metalowa tuba z plastikowym korkiem. Pojemnościowo jak i cenowo też wypadają tak samo- za 200 ml sprayu płacimy około 12-15 zł w zależności od sklepu czy promocji.
Po podniesieniu wieczka nadal ukazują się nam podobieństwa. Aplikator to typowy dla tego typu produktów do włosów atomizer. Oba świetnie sprawdzają się w swojej roli, równo rozpylają produkt. Zdarza im się zapchać- ale u mnie taki problem występuje zawsze czy to w lakierze do włosów czy innym sprayu- taka natura.
Po rozpyleniu jednak widać pierwszą różnicę. Szampon Batiste zostawia znacznie mniej białego osadu. A przy tym, paradoksalnie, działa lepiej.
Syoss anti-grease został stworzony z myślą o włosach szybko przetłuszczających się. Teoretycznie ma dawać 1 dodatkowy dzień bez mycia włosów- brzmi kusząco, prawda? Życie jednak weryfikuje obietnice producenta. I ten produkt na pewno nie zastąpi Wam umycia włosów, a tym bardziej nie przedłuży ich świeżości aż o 1 dzień. Kilka godzin w momencie gdy zastaje nas kryzysowa sytuacja jest on w stanie wspomóc. Niestety zostawia też całkiem sporo osadu- trzeba mocno przyłożyć się do wyczesania go aby nie skończyć z siwymi u nasady włosami. Przy tym średnio pachnie- lekko cytrusowo, niby świeżo.
Z Batiste historia jest już inna. Tym razem znalazł się u mnie wariant neon lights, który pachnie obłędnie granatem i jaśminem. Miałam w swoich rękach już wiele pozycji zapachowych- jednak działanie zawsze było takie samo. Fenomenalne! Po pierwsze- ten produkt faktycznie potrafi poradzić sobie w kryzysowej sytuacji i uratować nasze włosy przed klapą. Odświeża je i unosi u nasady. Przy tym łatwo wyczesuje się z włosów.
Na zdjęciu widać różnicę w ilości białego proszku przy obu produktach. Jest on też inny w konsystencji. Ten z Syossa przypomina zwykły talk, Batiste jest według mnie drobniejszy.
Jako posiadaczka włosów kręconych (choć akurat wtedy miały gorszy dzień) zazwyczaj po spsikaniu nasady włosów ręką wyczesuję i wgniatam proszek rękami w skórę głowy. Równie dobrze możecie sięgnąć po ręcznik i wytrzepać nadmiar lub grzebieniem czy szczotką go wyczesać.
Oba suche szampony mają absorbować nadmiar sebum i zanieczyszczenia. Jednak radzą sobie różnie. U mnie niekwestionowanym królem jest Batiste- wracam do niego regularnie. Lubię w nim również różnorodność wariantów zapachowych- dzięki temu zawsze mogę sięgnąć po sprawdzony produkt w innej odsłonie.
A Wy sięgacie po ten wynalazek? Czy uważacie go za zbędny? Jakie szampony testowałyście? Który wygrywa? Polecicie coś innego? Znacie szampony Batiste i Syoss? Ktorą wersję zapachową lubicie najbardziej?
Lady Aggu (pozdrawiam!) w jednym z ostatnich swoich wpisów KLIK zaciekawiła mnie produktem L'Biotica. Nie będzie mogło go u mnie zabraknąć!
Ściskam Was mocno!
K. ;)
Suche szampony stały się dla nas łatwo dostępne już jakiś czas temu. Wcześniej, nie znając ich po prostu nie odczuwałam potrzeby odświeżenia włosów, były jakie były. Zresztą wtedy to najważniejsze dla mnie było aby były proste, a co tam objętość czy sklejone i przeciążone strąki. W pewnym momencie w mojej łazience zagościł pierwszy suchy szampon- zresztą niezbyt udany. Ale rozgościł się na dobre i teraz jest pozycją obowiązkową.
Sięgam po nie dość często- choć walczę z tym. Niestety moje z natury cienkie włosy często tego samego dnia po umyciu stają się oklapnięte, przyklejone do skóry głowy. Po prostu nie wyglądają zbyt świeżo. Wtedy ratuję się suchym szamponem.
Dziś chciałabym pokazać Wam 2 z nich, które ostatnio przewinęły się przez moje włosy.
Dziś pod lupę weźmiemy suche szampony Batiste w wersji zapachowej neon lights oraz Syoss anti-grease.
Z zewnątrz podobne- wysoka, metalowa tuba z plastikowym korkiem. Pojemnościowo jak i cenowo też wypadają tak samo- za 200 ml sprayu płacimy około 12-15 zł w zależności od sklepu czy promocji.
Po podniesieniu wieczka nadal ukazują się nam podobieństwa. Aplikator to typowy dla tego typu produktów do włosów atomizer. Oba świetnie sprawdzają się w swojej roli, równo rozpylają produkt. Zdarza im się zapchać- ale u mnie taki problem występuje zawsze czy to w lakierze do włosów czy innym sprayu- taka natura.
Po rozpyleniu jednak widać pierwszą różnicę. Szampon Batiste zostawia znacznie mniej białego osadu. A przy tym, paradoksalnie, działa lepiej.
Syoss anti-grease został stworzony z myślą o włosach szybko przetłuszczających się. Teoretycznie ma dawać 1 dodatkowy dzień bez mycia włosów- brzmi kusząco, prawda? Życie jednak weryfikuje obietnice producenta. I ten produkt na pewno nie zastąpi Wam umycia włosów, a tym bardziej nie przedłuży ich świeżości aż o 1 dzień. Kilka godzin w momencie gdy zastaje nas kryzysowa sytuacja jest on w stanie wspomóc. Niestety zostawia też całkiem sporo osadu- trzeba mocno przyłożyć się do wyczesania go aby nie skończyć z siwymi u nasady włosami. Przy tym średnio pachnie- lekko cytrusowo, niby świeżo.
Z Batiste historia jest już inna. Tym razem znalazł się u mnie wariant neon lights, który pachnie obłędnie granatem i jaśminem. Miałam w swoich rękach już wiele pozycji zapachowych- jednak działanie zawsze było takie samo. Fenomenalne! Po pierwsze- ten produkt faktycznie potrafi poradzić sobie w kryzysowej sytuacji i uratować nasze włosy przed klapą. Odświeża je i unosi u nasady. Przy tym łatwo wyczesuje się z włosów.
lewa strona Batiste, prawa strona Syoss |
Jako posiadaczka włosów kręconych (choć akurat wtedy miały gorszy dzień) zazwyczaj po spsikaniu nasady włosów ręką wyczesuję i wgniatam proszek rękami w skórę głowy. Równie dobrze możecie sięgnąć po ręcznik i wytrzepać nadmiar lub grzebieniem czy szczotką go wyczesać.
Oba suche szampony mają absorbować nadmiar sebum i zanieczyszczenia. Jednak radzą sobie różnie. U mnie niekwestionowanym królem jest Batiste- wracam do niego regularnie. Lubię w nim również różnorodność wariantów zapachowych- dzięki temu zawsze mogę sięgnąć po sprawdzony produkt w innej odsłonie.
A Wy sięgacie po ten wynalazek? Czy uważacie go za zbędny? Jakie szampony testowałyście? Który wygrywa? Polecicie coś innego? Znacie szampony Batiste i Syoss? Ktorą wersję zapachową lubicie najbardziej?
Lady Aggu (pozdrawiam!) w jednym z ostatnich swoich wpisów KLIK zaciekawiła mnie produktem L'Biotica. Nie będzie mogło go u mnie zabraknąć!
Ściskam Was mocno!
K. ;)
Znam szampony Batiste ale tej wersji zapachowej nigdy jeszcze nie miałam natomiast szamponów Syoss nigdy nie miałam i jakoś mnie do nich ie ciągnie.
OdpowiedzUsuńTen zapach jest według mnie najładniejszy ze wszystkich, które do tej pory miałam. ;)
UsuńA produkty Syoss to generalnie raczej u mnie się nie sprawdzają...
Szampon z Batiste uwielbiam <3 To jaką on daje mi objętość na włosach - po prostu magia <3 W sumie tylko do tego używam takich szamponów. Syossa nie miałam. Jakoś nie ufam tej marce :)
OdpowiedzUsuńU mnie też słabo wypada, jedynie kiedyś używałam szamponów i były okej.
UsuńA Batiste to Batiste! :D
Uwielbiam Batiste i nawet nie eksperymentuje z innymi :D
OdpowiedzUsuńJa mam go zawsze u siebie, ale czasami skuszę się na coś innego żeby się utwierdzić w przekonaniu że jest najlepszy. :P
UsuńBatiste są najlepsze :)
OdpowiedzUsuńZdecydowanie. ;)
UsuńBatiste jeszcze nie miałam, ale mam w planach kupić jakąś wersję :)
OdpowiedzUsuńOj koniecznie! ;)
UsuńJak dla mnie wygrywa Batiste ; )
OdpowiedzUsuńU mnie również to numer 1. :)
UsuńMam Batiste, ale używam w skrajnych przypadkach ;)
OdpowiedzUsuńJa niestety przyzwyczaiłam się do częstego stosowania- ale chyba nie jest to zbyt dobry zwyczaj. :)
UsuńU mnie króluje Batiste :)
OdpowiedzUsuńNic dziwnego- jest świetny. ;)
UsuńNie uznaje suchych szamponów w ogóle. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDla mnie są przydatnym gadżetem. ;)
UsuńSuche szampony to dla mnie akurat zbędny wynalazek. Pewnie też dlatego, że włosy nie przetłuszczają mi się szybko i mogę je myć co dwa, a czasami nawet co trzy dni i da się wyjść do ludzi :) Miałam kiedyś do czynienia z suchym szamponem Isana. Kupiłam go z czystej ciekawości, bo był wtedy nowością na rynku. Nie mam z nim miłych wspomnień. Jedyne co pamiętam, to siwe włosy :P
OdpowiedzUsuńJa też zaczynałam z Isaną. ;)
UsuńMoja skóra głowy też wybitnie się nie przetłuszcza, ale z racji tego że moje włosy są kręcone- często drugiego dnia są takie wymęczone, pogniecione. I niestety średnio wyglądają, a nie zawsze mam czas codziennie się z nimi bawić w mycie, suszenie, układanie. ;)