Tak jak obiecałam, piszę moje pierwsze wrażenia po użyciu paletki o której pisałam jakiś czas temu (KLIK).
Zacznę od tego, że podczas zakupów w Douglasie, Pani (która niejako powinna doradzać, a przynajmniej się za taką uważa) zakomunikowała mi, że jest to paletka, która najlepiej prezentuję swą jakość w odniesieniu do ceny. Usłyszałam również, że na pewno będę bardzo zadowolona i uzyskam efekt naturalnych, pięknych rzęs. Dobry marketing, prawda? A jakie jest moje zdanie? Już Wam piszę.
Moje brwi bez użycia żadnych kosmetyków prezentują się jak na zdjęciu poniżej. Jak możecie zauważyć, są dość rzadkie, ale jednak ciemne i widoczne.
Bez niczego |
Zapomniałam dodać, że są rozczochrane :) Ale tu z pomocą przychodzi spiralka, z której akurat jestem bardzo zadowolona, tak jak przewidziałam podczas zakupu.
Po użyciu spiralki |
Przyszedł czas na użycie cienia i podkreślenie moich rzadkich zastępów włosków. I tu jestem jeszcze zadowolona. Cień ładnie, delikatnie podkreśla brwi dodając naszej twarzy wyrazistości. Efekt można bardzo łatwo stopniować, a ewentualne pomyłki łatwo wyeliminować i poprawić. Cienie idealnie sprawdzą się dla dziewczyn o ciemnobrązowych brwiach. W moim przypadku chyba lepiej wyglądały by odcienie szarości (och... mogłam kupić tę ciemniejszą paletkę), ale i tak na co dzień jestem zadowolona z tych. Zobaczcie zresztą sami.
Sam cień |
Sam cień |
Ostatni etap to nałożenie wosku. I tu zaczynają się schody. I nie chodzi o trudność w wykonaniu tej czynności, bynajmniej. Problem polega na tym, co uzyskujemy po nałożeniu wosku. Och jakie było moje rozczarowanie po pierwszym użyciu! A po następnych tylko utwierdzanie się w pierwszej wyrobionej opinii.
Nałożenie wosku powoduje:
- rozmazanie się cienia, tak że musimy korygować kształt brwi
- zamienienie koloru ciemnobrązowego w jasny, odznaczający się brąz i stworzenie bram
- kompletne niezadowolenie z makijażu twarzy
- płacz gdy się spieszymy (przynajmniej takie są moje odczucia)
Żeby nie być gołosłowną tutaj prezentuję efekt końcowy. Aczkolwiek nie zobaczycie rozmazania, bo najzwyczajniej w świecie od razu wzięłam się za poprawki.
Cień + wosk |
Istnieje jeszcze metoda druga. Najpierw wosk, a następnie cień. Ale tego sposobu nie polecam już w ogóle! Bo o ile wosk prezentuję się tak jak na zdjęciu poniżej, o tyle nałożony na niego cień jest jak plamy po użyciu złego bronzera na policzkach. Chyba wiecie co mam na myśli?
Z samym woskiem |
Zdjęcia w woskiem+cieniem nie pokaże, bo aż wstyd pokazać się w takim wydaniu. Wosk bardzo mocno podbija brąz i wyglądam jakbym się pomalowała kredka na brązowo. Co w żaden sposób nie przybliża mnie do wyjścia w świat z dobrym makijażem.
Oczywiście to wszystko jest moją bardzo subiektywną oceną. Może gdybym kupiła tę drugą paletkę (szarą) byłabym bardziej zadowolona. Ale ciemny brąz z tej paletki wydawał się dobry i jest dobry do czasu nałożenia wosku.
Oprócz tych zarówno przykrych jak i miłych doświadczeń, muszę stwierdzić, że cienie starczą na bardzo długo. Potrzebna jest ich niewielka ilość i nawet przy codziennym stosowaniu, na pewno starczą na dłużej, więc jest to inwestycja długoterminowa.
Wosk jak chyba we wszystkich paletkach zużywa się najszybciej - taka jego rola.
Myślę, że cieni będę używać a wosk będzie czekać na lepsze czasu, lub znajdę dla niego jakieś inne zastosowanie.
A Wy, jakie macie doświadczenia z tego typu paletkami?
Może zawsze dzieje się tak, że po nałożeniu wosku czar pryska, i nie jest to problem tylko tej paletki, lecz każdej?
Czekam na Wasze opinie :)
Kasieńka :*
Nigdy nie używałam żadnej paletki, od jakiegoś czasu jestem wierna jedynie kredce do brwi :) szkoda, że wosk powoduje taki kiepski efekt bo sam cień wygląda fajnie :)
OdpowiedzUsuńNiestety...ach ten wosk :)
UsuńKasieńka :)