Słońce coś nieśmiało wygląda zza chmur, więc łapię za aparat i cyknęłam na szybko 2 fotki, dzięki czemu przychodzę do Was z postem. Dzisiaj coś, co powinno zainteresować wszystkie niecierpliwe dziewczyny, takie jak ja.
Dzisiaj porozmawiajmy o przyśpieszaczu wysychania paznokci od Sally Hansen- Insta-dri drops.
Lubię mieć zadbane, pomalowane ładnie paznokcie. Bo jak mam mieć poodgniatane, nierówno pomalowane albo z zalanymi skórkami to wolę już mieć je gołe.
W ciągu tych wszystkich lat, nauczyłam się już obchodzić z pędzelkami i z malowaniem raczej nie mam problemów. W sumie zależy to też od pędzelka- ale tę czynność możemy uznać, że mam opanowaną. Gorzej jeśli chodzi o suszenie...
Zawsze, ale to zawsze się czegoś dotknę, coś mi się odgniecie itp. Nie umiem usiedzieć tych 5-10 minut bez absolutnie żadnego ruchu. Zaczyna mnie coś swędzieć- trzeba się podrapać, dzwoni telefon- akurat ten ważny, ooo! herbata! muszę się napić. Efekt zawsze ten sam.
Jeśli już wysiedzę odpowiedni czas, przytykam 2 pomalowane paznokcie do siebie, szczęśliwa wstaję i powoli zaczynam coś robić- wtedy też jakimś cudem zniszczę całą swoją pracę.
Obojętnie jakich lakierów używam- tych za 5 zł czy tych za 30- mam wrażenie, że na moich paznokciach ona nie potrafią wyschnąć. A nie maluję wcale grubych warstw i są to max 2. Potrafię się czasami obudzić rano z rozwalonym paznokciem, który malowałam rano poprzedniego dnia.
Wszelkiej maści wysuszacze, wydawało mi się że będą rozwiązaniem moich problemów. Testowałam już 2- jeden z Golden rose, drugi z Essence. Teraz przyszedł czas na ten z Sally Hansen.
Zacznijmy od aplikatora- pipetka. Niby okej, ale ja tej formy nie lubię. Po pomalowaniu drugiej warstwy na wyschniętą pierwszą aplikuję preparat. Albo bardziej próbuję zaaplikować. Bo zwykle to się kończy tym, że kropla odbija się od mojego paznokcia i spada obok, na stół, kanapę, kolano. Wtedy zaczyna się pierwszy poziom frustracji.
Po spokojnym nałożeniu kropelki na paznokieć pozostaje odczekać chwilkę. Czekam, czekam i co? No niby coś tam pomaga, ale ja i tak znajdę sposób, żeby sobie rozwalić któregoś paznokcia.
Tego typu preparaty są zazwyczaj tłustawe. Z tym nie jest inaczej. I wydaje mi się, że to jest jedyny powód, dzięki któremu nie macam wszystkiego dookoła i pozwalam im wyschnąć- nie chcę wszystkiego pobrudzić.
Nie zauważyłam, żeby wpływały w jakimkolwiek stopniu na trwałość lakieru- w tej kwestii są neutralne. Ale producent nic takiego nie obiecuje- mają nam tylko pomóc wysuszyć lakier.
Co do wydajności to jest bardzo dobra- używam kropelek już ponad pół roku, chociaż ostatnio miałam miesięczną przerwę od malowania paznokci- więc około 5 miesięcy i jeszcze mam około połowę buteleczki. Uważam, że to całkiem niezły wynik- bo takie kropelki z Essence skończyły mi się w mgnieniu oka.
Buteleczka mieści 14,7 ml i powinniśmy ją zużyć w przeciągu 24 miesięcy- jak najbardziej do się zrobić. Za tę przyjemność musimy zapłacić ok. 15 zł w internecie, w sklepach stacjonarnych podejrzewam 2 razy więcej.
Podsumowując:
Kropelki same w sobie złe nie są, ale na pewno nie wysuszą wszystkich warstw lakieru w szybkim czasie. Nie wyobrażam sobie też pomalować paznokci wieczorem, odczekać chwilę i położyć się spać, bo wszystkie odgniecenia od pościeli ozdobią nam paznokcie. A głównie o to mi chodziło- żeby móc je pomalować i niczym się nie martwiąc wrócić do obowiązków lub położyć się spać. Żałuję, że nie kupiłam wersji z pędzelkiem- byłaby łatwiejsza w obsłudze i na pewno jeszcze bardziej wydajna.
Nie jest to mój ideał, ale z trójki którą używałam jest zdecydowanie najlepszy. Niemniej jednak będę nadal szukać tego jedynego i tutaj liczę na Waszą pomoc.
Możecie mi coś konkretnego polecić? Może też miałyście taki problem i się z nim uporałyście?
Znacie prezentowany przeze mnie wysuszacz? Działa u Was lepiej?
Zbieram się od dłuższego czasu do zakupu Seche vite- ale boję się trochę jego gęstnienia i jak na razie jednak zużyję to co mam, bo szkoda mi wyrzucać.
Trzymajcie się ciepło! Pozdrawiam,
K. ;)
Seche jest najlepszy :-) Jak zgęstnieje to rozcieńczam go Seche Restore i po sprawie :-)
OdpowiedzUsuńTo czuję, że niebawem trafi do mnie. Od razu zaopatrzę się w Seche Restore żeby się nie denerwować jak zgęstnieje tylko od razu go uratować. ;)
UsuńDługie schnięcie lakieru to moja zmora, ale jeśli chodzi o ten produkt to chyba nie poradziłabym sobie z aplikacją :(
OdpowiedzUsuńBywa uciążliwa, ale nie jest to duża filozofia. ;) Gdyby tylko zostawał na paznokciach, a nie uciekał na boki...;)
UsuńFaktycznie, taki aplikator zdecydowanie nie ułatwia współpracy
OdpowiedzUsuńJest też wersja z pędzelkiem i to wydaje mi się być lepszym rozwiązaniem. ;)
UsuńWidzę, że nie tylko ja mam problemy ze schnięciem lakierów:( prawie zawsze po pomalowaniu paznokci coś odciąga moją uwagę od świeżo położonego lakieru i ciach! Odgniecenia, zarysowania i bruzdy gotowe :/ a najlepsza jest akcja z wc :( nie wiem czy kiedykolwiek miałaś taką sytuację jak ja dziś rano... Pomalowałam paznokcie (piasek z Lovely) jak tylko skończyłam zachciało mi się do wc... Idealne wyczucie czasu :/ ale jak trzeba to trzeba... I tu zaczynają się schody... Jak odpiąć guzik w dżinsach ze świeżym lakierem?! Poległam :( do tej pory widzę zaschnięte już rozcięcia w lakierze... :/ po prostu kratery... Ładnie to to nie wygląda ale nie zmywam i nie poprawiam bo mam już dziś dosyć przygód z lakierami :P
OdpowiedzUsuńAle się rozpisałam;) mam nadzieję, że nie uśniesz czytając mój komentarz ;)
Haha! Dokładnie! Cierpię na to samo. Nawet rozpiąć guzik jeszcze się jakoś da, ale potem ubrać spodnie to już niewykonalne! ;P A potem jak Ci się rozwali jeden paznokieć to ani go zmyć bo uszkodzisz inne, ani zostawić bo brzydko wygląda. Zazwyczaj wtedy sfrustrowana zmywam wszystko.
UsuńNo co Ty! Bardzo mi miło gdy czytam każdy jeden komentarz! ;)
Ja właśnie kupiłam ostatnio wersję z pędzelkiem i z tego co czytam jest o niebo lepsza niż ta Twoja :)
OdpowiedzUsuńMoże kiedyś też się na niego skuszę. Ale może pokocham tak seche vite, że nie będę już chciała szukać nic innego! ;)
Usuń