zakładki

środa, 2 kwietnia 2014

Absolutnie uwielbiam... czyli sezonowi ulubieńcy: kolorowa zima

Cześć Kochani!

Bardzo lubię podglądać Wasze ulubione kosmetyki z każdego miesiąca. Stąd też pojawia się mój dzisiejszy post. Jednak po chwili zastanowienia, doszłam do wniosku że ci moi prawdziwi, sprawdzeni w każdych warunkach co miesiąc się nie zmieniają. Dlatego moi ulubieńcy będą pojawiać się sezonowo- średnio raz na kwartał. Będę dzielić się z Wami produktami, które skradły moje serce i które z ogromną przyjemnością używałam w ciągu ostatnich miesięcy. Początkowo chciałam się ograniczyć do 10 produktów- 5 z pielęgnacji oraz 5 z kolorówki, ale oczywiście okazało się że jest tego więcej. Mimo wszystko będę starała się wybierać i prezentować Wam ścisłą czołówkę. Więc zaczynamy!




Niezawodny zestaw, który praktycznie codziennie lądował na mojej twarzy.


Podkład Annabelle Minerals w odcieniu golden light- produkt okazał się wybawieniem dla mojej twarzy. Odkąd przestałam stosować płynne podkłady, moja cera przeszła niemałą metamorfozę. Krycie było całkiem całkiem, nie obyło się bez korektora na większe niespodzianki. Jedyne co to chyba jednak muszę poszukać innego koloru, bo ten czasami miałam wrażenie że jest zbyt ziemisty. Odcień podkładu wpada w oliwkę i tu bardzo duży plus za brak różowych jak i pomarańczowych pigmentów. Nakładałam go- odkąd tylko go dostałam pędzlem Hakuro H54- idealna kuleczka, odpowiednio mocno zbita i niesamowicie przyjemna dla buzi.



Podkład już mamy, więc teraz wykonturujmy czymś policzki. U mnie królowała czekoladka z Bourjois w odcieniu 51. Może i jest to lekko ciepły odcień, ale w żadnym wypadku nie ceglasty. Spisuje się u mnie świetnie, trzyma się bardzo długo, a jeśli znika to na pewno nie robi plam. Do tego pięknie pachnie, jest bardzo bardzo wydajny. Czasami muszę zdrapać wierzchnią warstwę, która tak jakby wietrzeje?
Jeśli miałyście też ten bronzer to koniecznie dajcie znać czy Wam też się tak działo, czy to ja trafiłam na jakiś felerny egzemplarz.



Jeśli chodzi o kolor na policzkach- zdecydowanym faworytem był również Bourjois- w odcieniu 15 rose eclat. Kupiłam go przy okazji -40% w Rossmanie i od tamtej pory używałam go cały czas. Teraz powoli wracam do rose de jaspe, który jest rozświetlający przez co bardziej wiosenny. Piętnastka jest matowa, ale nadal daje piękne wykończenie makijażu. Róże Bourjois odkryłam dzięki mojej mamie, która również jest im wierna od czasów studiów czyli większość życia. Uwielbiam w nich wszystko- od kolorów, przez wykończenie aż po zapach. Dodatkowy plus za nowe zamknięcie na magnes- dzięki temu myślę, że opakowanie będzie trwalsze.



Twarz mamy z głowy, przejdźmy do oczu. Zwykle rano, przed 7 nie miałam ochoty na jakieś wyrafinowane makijaże. Sięgałam zwykle po sprawdzoną i pewną trójkę Inglota.
Od lewej: 349- używam do podkreślania brwi
352- na całą powiekę, lekko rozświetla i jest bazą pod kolejny
357- brąz, który zwykle lądował w załamaniu.
Wszystkie te cienie są matowe. Ich trwałość jest świetna, pigmentacja również, bardzo dobrze się z nimi nawet na szybko pracuje. Używam już ich dobrych kilka miesięcy a zużycie jakieś ogromne nie jest, więc jest to świetna inwestycja. Cienie to koszt 14 zł za kwadratowy wkład. Zdecydowanie planuję powiększyć swoją kolekcję o większą paletę barw i wykończeń, ale wszystko w swoim czasie.



A skoro już mamy cienie na powiekach, to wypadałoby czymś wytuszować rzęsy. Na nich gościła maskara Lovely- curling pump up. Bardzo odpowiadał mi efekt jaki dawała na co dzień jak i przy większej ilości warstw na wieczór. Łatwa w obsłudze, nie osypuje się i w dodatku bardzo tania- około 10 zł. 
Jeśli chcecie poczytać o niej więcej to zapraszam TUTAJ.


Myślałam że to już będzie tyle, ale przypomniałam sobie o jeszcze jednej rzeczy która była w mojej torebce i nie mogłoby jej tutaj zabraknąć.


Wibo eliksir w odcieniu 09. Codziennie, autentycznie codziennie znalazł się na moich ustach. Oczarował mnie pięknym głębokim odcieniem- jest on prawie fioletowy, zdjęcie nie oddaje tego koloru. Wklepany cienką warstwą zostawiał lekko malinową poświatę, w większej ilości był to już kolor czerwonego wina. Przepiękny. pomadka lekko przesuszała moje usta, ale jak na taką formułę trzymała się bardzo długo- bo około 4-5 godzin, więc byłam w stanie wybaczyć tę usterkę. Z pewnością nadal będzie gościła na moich ustach, chociaż teraz przerzucam się powoli na jaśniejsze i bardziej błyszczące warianty na moich ustach.



Okeej, dzisiaj na tym zakończmy bo byłoby za dużo informacji jak na jeden wieczór. Do części pielęgnacyjne zapraszam Was już w piątek.

Mam nadzieję, że cała seria Wam się spodoba. Może zaciekawię Was jakimś produktem na tyle, że zechcecie same przetestować.

A po co Wy sięgałyście najczęściej w ciągu minionych ostatnich miesięcy? Może coś nam się pokryło?


Życzę udanego wieczoru i mnóstwo słoneczka w następnych dniach!

K. ;)

7 komentarzy:

  1. Niestety nic się nie pokryło.
    Ja nie mogę żyć bez:
    Podkładu MAP,
    Tusz 2000 calorie max factor
    Ziaja med spf50+ (właśnie dodałam o nim post)
    Micel L'oreal
    hakuro h50s

    OdpowiedzUsuń
  2. Podkładu nie znam, ale chętnie o nim poczytam! Do tuszu też mam 100% zaufanie, ale wiadomo jak to z kobietami, musimy eksperymentować! A jeśli chodzi o Hakuro to mam h50 i też jest świetny, wcześniej to właśnie on mi służył do nakładania podkładu i teraz też do niego wracam. ;)

    I idę poczytać o ziaji! ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Wibo Eliksir uwielbiam w odcieniu 06 świetna szminka naprawdę

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam jeszcze 05 i mam w stosunku do niej mieszane uczucia, bo raz wygląda ładnie, a raz coś mi nie pasuje. A na 06 rzucę okiem przy okazji najbliższej wizyty w drogerii! ;)

      Usuń
  4. Ja uwielbiam Hakuro H54 jednak używam go do pudru prasowanego i sprawdza sie bardzo dobrze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo on to się do wszystkiego nada i będzie świetny!

      Usuń
  5. Ciągle chodzi za mną Wibo ale jakoś nie mogę u siebie w mieście dostać nie wymacanego egzemplarza :(

    OdpowiedzUsuń