Cześć!
Marzec, kwiecień już- jak dla mnie- dawno poszły w zapomnienie. Ale moja wypełniona po brzegi torba z denkiem nie pozwala mi o nich zapomnieć- w najbliższym czasie zasypię Was sporą dawką "śmieci"- ale będzie też trochę ciekawych nowości. Zwłaszcza z kwietnia! Podzielę posty na kilka krótszych, aby się zmobilizować żeby cokolwiek pisać i spróbować powrócić do Was, bo brakuje mi tego, ale bardziej brakuje mi czasu aby tym się zająć... I tak błędne koło się zamyka.
Nie przedłużając- chodźcie zobaczyć co przybyło u mnie w marcu.
Na początek- według mnie najbardziej ciekawa nowość Nivea- lekki mus do pielęgnacji ciała. Przyznam, że do tej pory nie spotkałam się z taką formą produktu do nawilżania ciała. Uwielbiam za to ich jedwabiste musy do mycia ciała, więc przewiduję że i z tą propozycją polubimy się dosyć szybko. Zwłaszcza, że uwielbiam wszystko co "puszyste"- czy kosmetyki czy zwierzaki. ;) Mało tego! Można od razu powąchać czy zapachy nam odpowiadają- pocierając próbkę na nakrętce. Dwie wersje, które do mnie trafiły to świeży ogórek i herbata matcha (mój faworyt) oraz dzika malina i biała herbata. GENIALNE!
Kolejna, spora porcja nowości to uzupełnienie zapasów, a promocja -50% w Super Pharm to najlepsza okazja jaka może się przytrafić!
Suchy szampon to mój wierny przyjaciel od długiego czasu. Batiste i L'Biotica refresh to moi faworyci w tej kategorii. Wersja neon lights odpowiada mi pod względem zapachu, a na próbę wzięłam marrakech.
Nie wiem jak to się stało, ale wykończyłam wszystkie płyny micelarne z zapasów. I choć mam swoich dwóch wiernych towarzyszy już od kilku lat, mianowicie- Mixa Optymalna Tolerancja i różowy Garnier. Tym razem padło na AA Tri-Micellar do cery suchej/normalnej i Tołpę ze znanej mi serii hydrativ w dużych 400 ml butlach oraz mniejszą Ziaję oliwkową- z myślą o podróżach małych i dużych.
Pozostając w obszarze twarzy- dawno nie używałam kiedyś tak mi bliskiej pasty do głębokiego oczyszczania twarzy przeciw zaskórnikom i zdecydowanie czas tę znajomość odnowić.
Zasilił moje szeregi również Skinoren- wykończyłam go w tym miesiącu, a nie wyobrażam sobie że mogłoby go zabraknąć w mojej wieczornej pielęgnacji. Kiedyś wydawało mi się, że praktycznie nic nie robi, teraz jest zbawieniem dla mojej skóry, która czasem jest bardziej a czasem mniej problematyczna.
Żel pod prysznic be organic mango&aloes to przypadkowy zakup, ale niezwykle trafiony- to pachnie niesamowicie! Aż chciałoby się go zjeść.
Ziaja bloker to kolejny must w mojej łazience- a że poprzedni już dożył swoich lat- potrzebuje następcy. Więcej poczytacie o nim tutaj, dla mnie porównywalny ze znacznie droższymi Etiaxilami czy innymi aptecznymi blokerami.
Moje dłonie potrzebują niekiedy mocniejszego kopa nawilżenia, zwłaszcza lubię dać im grubą warstwę tłustego i mocno regenerującego kremu na noc. Tym razem dam szansę serum do rąk Evree Max Repair. Lubię ich kremy, najbardziej ten w czerwonym opakowaniu, więc po tym spodziewam się jeszcze więcej.
Moim niedawnym odkryciem są pasty do zębów Ziaji- poznałam już 2 warianty, tym razem sięgnęłam po inne- sensitiv zmniejszajacą nadwrażliwość, szałwia bez fluoru oraz activ remineralizująca. Dodatkowo sprawdzony i znany elmex, ale w wariancie gentle whitening.
Próbuję znaleźć sposób na moje loki- i dzięki grupie Curly Girls Polska odkryłam moc żelu do stylizacji. A właściwie poznałam sposób jak go używać, a przy tym jaki wybrać. Na pewno nie może mieć w składzie alkoholu. I tak sięgnęłam po drugie opakowanie Style2create by Isana Hidden Control- ale uważajcie, bo jest inny w bliźniaczo podobnym opakowaniu już z dużo gorszym składem. Nie sposób było również nie wypróbować słynnego syoss Power Hold Sculpting-gel. Na pewno pojawią się o nich osobny wpis, bo wszystkie loczki- uwierzcie- warto się nimi zainteresować.
Nie miałam ostatnio szczęścia do tuszy do rzęs- albo szybko wysychały, albo szczoteczka nie taka, albo efekt na rzęsach mierny. Dlatego sięgnęłam po pewniaka- L'Oreal Volume Million Lashes So Couture. Ogroomna miłość! <3
Ale marzec to też Dzień Kobiet. I z tej okazji zaszalałam- zwłaszcza! że na mintishop.pl było 10% zniżki na pędzle M Brush i nowość Blend it. Nie mogłam- same rozumiecie- się oprzeć! I tym oto sposobem stałam się szczęśliwą posiadaczką następujących modeli M Brush 08 (podłużne jajko) i 10 (sporych rozmiarów płaski do oczu) ze standardowej serii, a 05 (duuuuży do blendowania) i 13 (bardzo precyzyjny i spiczasty) pochodzą z Burgundy Collection. Te pędzle to absolutne mistrzostwo świata, na pewno nie moje ostatnie- podejrzewam, że będę miała wszystkie dla których widzę zastosowanie.
A nowe pędzle Blend it- przyznam szczerze- że niewiele odstają od tych wypuszczonych przez Maxineczkę. Są naprawdę miękkie i przyjemnie się z nimi pracuje. Wybrałam pędzle do cieni PRO 270 Small Eyeshadow (do nakładania cienia na całą powiekę) i PRO 260 Taper Crease (mały, precyzyjny do nakładania cienia w kąciku i wstępnego roztarcia).
I to by było na tyle szaleństw. W marcu in plus wyszło 28 sztuk. W następnym poście lekko zminusuję tę liczbę. Niebawem zapraszam Was na zaległy projekt denko.
Znacie któryś z powyższych produktów? Co o nim myślicie? Koniecznie dajcie znać!
Ściskam mocno!
K.
Z Skinorenem bym uważał na słońce :)
OdpowiedzUsuńZ tego co mi wiadomo, jest jednym z niewielu produktów fotostabilnych bezpiecznych do stosowania latem. Czy słyszałeś może inną wersję? :)
UsuńChyba jestem jedną z nielicznych osób, które nie polubiły szamponów Batiste.
OdpowiedzUsuńA jakieś inne Ci pasują, czy generalnie nie przemawia do Ciebie ten typ produktu?
UsuńO, suche szampony od batiste to moj staly bywalec torebki :D
OdpowiedzUsuńZnam pastę z Ziai (tę różową) i lubię.
OdpowiedzUsuńWłaśnie zakupiłam i byłam ciekawa opinii innych. Fajny sprawa!
OdpowiedzUsuńChętnie wypróbuję te kosmetyki :) części z nich nie znam
OdpowiedzUsuń