Już wracam do żywych, zaczęła się sesja, więc powiedzmy że już jest luźniej. ;)
Dzisiaj pokażę Wam tusz do rzęs, którego mam przyjemność używać już od około 4 miesięcy.
Mowa tu o tuszu Sexy Pulp firmy Yves Rocher.
Tusz w regularnej cenie kosztuje 57 zł. Dużo, ale często można go upolować na promocji. Ja dostałam go przy okazji jakichś zakupów za zawrotną kwotę jednego grosza.
Co obiecuje producent? Ekstremalnie pogrubione rzęsy i uwodzicielskie spojrzenie.
A jak to wygląda w praktyce?
Zacznijmy od szczoteczki, bo gdy pierwszy raz ją zobaczyłam to lekko się przestraszyłam, ale niepotrzebnie.
Wygięta w charakterystyczną falkę, średnich rozmiarów świetnie radzi sobie z okiełznaniem naszych rzęs. Jest to tradycyjna szczoteczka, taka jaką lubię, jakoś te silikonowe mnie nie przekonują. Dobrze rozczesuje, nie skleja.
Tuszu używam około 4 miesięcy, a jego właściwości są nadal takie same. Nic mi się nie osypuje, nie zgęstniało, nie tworzą się grudki.
Przejdźmy do efektu na rzęsach:
gołe oko
jedna warstwa
Jak dla mnie na co dzień efekt idealny.
Ale możemy też uzyskać bardziej spektakularny efekt:
Tutaj nałożyłam dwie warstwy, jednak ja tego nie robię, bo nie lubię się z tym bawić. Jedna warstwa jak najbardziej mi wystarcza.
Kolejnym jej niekwestionowanym plusem jest trwałość. Potrafi wytrzymać te 12 godzin na oku, w stanie bardzo przyzwoitym, nic się nie sypie ani nie odbija.
To zdjęcie było zrobione o godzinie 20, makijaż robiłam o 8 rano, a w ciągu dnia byłam 2 godziny na aerobiku!
Jestem niesamowicie zadowolona z działania tego tuszu. Ale niestety już widzę że niebawem będziemy musieli się pożegnać (chociaż nie do końca, ale o tym w innym poście) bo widzę że się zaczyna kończyć- na szczoteczce już nie ma tyle tuszu jak na początku, zaczyna prześwitywać fioletowa szczoteczka. A to dlatego, że raz na jakiś czas wycieram nadmiar tuszu ze szczoteczki w chusteczkę, dzięki temu nie spotykam się z zaschniętymi grudkami na niej.
Jak dziś pamiętam moje pierwsze malowanie tym tuszem. Była to miłość od pierwszego maźnięcia!
Rzadko kiedy zdarza mi się, że lubię tusz od początku, nawet 2000 Calorie potrzebuje czasu aby lekko przyschnąć żeby osiągnąć maximum możliwości, a ten jest niesamowity od początku.
Absolutnie zakochana mówię Wam, że na pewno nie był to mój jedyny egzemplarz tego osobnika. Chociaż z kupnem poczekam, aż zużyję zapasy i oczywiście na promocję, bo uważam że nie ma sensu wydawać 60zł na tusz.
Miałyście okazję testować tusz Sexy Pulp? A może inne z tej firmy? Ciekawa jestem czy są równie dobre jak ten o którym pisałam.
Czekam ze zniecierpliwieniem na każdy Wasz komentarz!
Pozdrawiam,
K.
ale fajna szczota! lubię takie gęściochy :)
OdpowiedzUsuńJest prześwietna! Idealnie pasuje do oka.
UsuńPozdrawiam, K. ;)
Ja jakoś nie mogę się przekonać do YR, ale muszę przyznać, że szczota robi wrażenie :)))
OdpowiedzUsuńJa długo nie znała, tego sklepu z braku takowego pod nosem, ale teraz mam ich pełno wszędzie i muszę przyznać, że jeszcze na żadnym kosmetyku się nie zawiodłam!
UsuńPolecam spróbować:)
K.
Fajny efekt, ale ta cena zdecydowanie powala...
OdpowiedzUsuńW regularnej też bym się na niego nie skusiła.
UsuńAle na promocji da się ją już przełknąć;)
K.