Dzisiaj szybki post, w którym ujawnię Wam zawartość tajemniczego pudełka.
Ciekawi co w nim jest?
Macie jakieś typy?
To peeling kawowy!
Po tym jak skończył się mój peeling z Bielendy postanowiłam spróbować zrobić coś z produktów dostępnych od ręki w moim domu. Znalazłam w czeluściach szafki starą kawę ziarnistą, więc zalałam ją wrzątkiem. Mina mojego chłopaka w tym momencie była bardzo ciekawa i chyba myślał, że naprawdę będę to pić. Dodałam do niego trochę imbiru oraz cukru, co uważam było zbędnymi składnikami bo mimo wszystko cukier się rozpuścił, a imbiru dałam chyba na tyle mało że nawet go nie czuć. Dolałam do całości oliwkę z Rossmana, która jak już wiecie nie sprawdziła się do mojej twarzy, ale do ciała jest jak najbardziej dobra.
I tyle. Peeling mieszka w pudełku po starym peelingu pod prysznicem i umila mi kąpiele. Zapach może nie do końca jest piękny, ale da się go znieść. Po użyciu skóra jest bardzo gładka i miękka, nie muszę stosować balsamu dzięki zawartości oliwki.
Jedyny problem z jego używaniem to pogrom jaki po sobie pozostawia pod prysznicem. Jest absolutnie wszędzie. Lubi też wejść pod paznokcie, ale wystarczy szczoteczka i mydło i po problemie.
Jestem bardzo zadowolona z tego peelingu. Takich efektów nie dawał mi żaden inny peeling drogeryjny. Myślę, że zostanie ze mną na dłużej.
Znacie ten peeling, używacie? Może dodajecie jakieś inne składniki? Chętnie o tym poczytam!
Dodatkowo, chciałybyśmy z Kasieńką Was poinformować, że szykujemy niespodziankę związaną z coraz większą liczbą wyświetleń naszego bloga. Co to jest dowiecie się, gdy stuknie nam magiczny 1000. Więc do dzieła!
Zapraszamy do odwiedzania, komentowania jak i zadawania pytań!
Do zobaczenia!
K.
Moja koleżanka też robi sobie peeling kawowy ( z tym że nie dodaje oliwki). Sprawdza się świetnie tylko ten syf, którym potem pozostaje w łazience przyprawia ją o zawrót głowy :P
OdpowiedzUsuńMimo wszystko dla efektów jaki daje jestem w stanie sięgnąć po szczoteczkę i wyszorować kabinę po jego użyciu;)
UsuńPolecam wypróbować!