Dzisiaj zapraszam Was na posta, w którym pokażę Wam produkty które kupiłam w ubiegłym miesiącu i kilka słów o każdym z nich.
Gotowi? Zaczynamy!
Na początek odwiedziłam Super Pharm z zamiarem kupienia czegoś w aptece. Ale jak wiadomo bywa różnie i wyszłam z tymi oto rzeczami:
Nie mogłam przejść obojętnie obok promocji na perfumy Calvina Kleina. Za ten zapach w regularnej cenie płacimy 389 zł. Na pudełeczku widnieje cena promocyjna 269,99 zł. Ja za nie zapłaciłam jedynie 189,99 zł, bo dla posiadaczy karty LifeStyle była dodatkowa zniżka. Uwielbiam te perfumy, a regularna cena niestety nie jest niska, ale 189 zł za 100 ml wody perfumowanej, która wystarczy na bardzo, bardzo długo jestem w stanie dać.
Dodatkowo dorzuciłam peeling z Ziaji. Jego cena wynosiła 9,99 zł. Po kilku użyciach bardzo się polubiliśmy. Ma bardzo duże, mocno zdzierające drobinki, co ja bardzo lubię. Jego zapach jest bardzo dziwny- kojarzy mi się z jakąś przeciwzapalną maścią, ale nie utrzymuje się na skórze, więc nie jest to żaden problem.
Chwyciłam też za peeling z Joanny z serii Sensual. Za 5,99 zł jestem go bardzo ciekawa. Lubię peelingi z Joanny z serii Naturia. Mam nadzieję, że będzie równie dobry.
Na koniec polerka do paznokci. Taką samą mam i używam od ponad roku. Jednak już się lekko podniszczyła, więc kupiłam taką samą, bo byłam z niej zadowolona. Kosztowała 8,99 zł.
Będąc w Gliwicach razem z Kasieńką napadłyśmy na Sephorę. Skorzystałam ze zniżki -10% na mojej karcie i wybrałam sobie takie ciekawe urządzenie, które ma nam pomóc przy tuszowaniu rzęs. Jak narazie bardziej mi przeszkadza niż pomaga, ale niestrudzenie próbuję dalej! Jego regularna cena to 19 zł.
Wzięłam także pędzelek z krótkim włosiem. Idealnie sprawdza się do dolnej powieki. Kosztuje 35 zł.
Dostałam takie próbki:
- super aqua-serum light od Guerlain
- puder pro finish z MUFE
- zapach Repetto czymkolwiek by to nie było;)
Kolejnym sklepem, który stanął mi na drodze w walentynki dokładnie był Inglot z 20% zniżką na wszystko. Korzystając z okazji zaoszczędzenia kilku złotych skompletowałam mojej mamie 4-elementową paletkę. A dla siebie dorzuciłam cień o numerku 402 oraz Duraline. Cień wychodził za 10,40 zł, a Duraline za 16zł.
Pozostając w tematyce bardziej kolorowej- dotarły do mnie pędzelki z Hakuro:
H79- świetnie radzi sobie z rozcieraniem cieni, można wykonać nim cały makijaż.
H54- zbita kulka, idealna do podkładu mineralnego. Zdetronizował ostatnio mój ulubiony H50!
Ich ceny to 16,90 zł i 33,90 zł.
Na koniec małe zakupy z Yves Rocher.
Zdecydowałam się na nowość- krem z serii sebo vegetal. Zapłaciłam za niego 23,4 zł. A dwufazowy płyn do demakijażu oczu dostałam za grosz- jego regularna cena wynosi 24 zł.
I to by było na tyle moich zakupów. Sama nie wiem czy jet tego dużo, czy mało. Wydaje mi się, że kupiłam rzeczy, które naprawdę potrzebowałam (no może z wyjątkiem perfum, ale same rozumiecie ;)).
Doszły mnie słuchy, że jutro pojawi się post z posesyjnymi zdobyczami Kasieńki, więc jeśli jesteście ciekawi co u niej nowego w kosmetyczce to zapraszamy!
A jak u Was z zakupami w tym miesiącu? Kupiłyście coś, co się sprawdziło super? A może niestety trafiłyście na buble?
Czekam na informacje od Was!
Całuję,
K. ;*
Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to ten "dziwak" z sephory. I własnie nie mogę sobie wyobrazić jak on ma pomóc w nakładaniu tuszu, więc nie dziwię Ci się ;)
OdpowiedzUsuńJeśli uda mi się opanować technikę współpracy z nim to na pewno efektami się podzielę! ;)
Usuń